Obudziłam się z potwornym bólem, całe moje ciało pulsowało pod wpływem dotyku. Rozejrzałam się dookoła, znowu leżałam w izbie chorych, cholera. Ostatnie wydarzenia przebiegają mi przed oczami, muszę mieć plan. Poczułam dłoń zaciśniętą na mojej, Nathaniel.- Obudziłaś się w końcu – uśmiechnął się słabo – przepraszam Cię za wszystko.
- Jak długo spałam? – pokazał mi zegarek, na szczęście tylko trzy godziny – muszę pojechać do Nicka.
Byłam świadoma jak wiele ryzykuje, udając się na misję w takim stanie, ale nie było innego wyjścia. Jeśli wyjadę dzisiejszego wieczora, powinnam zdążyć w przeciągu tygodnia dotrzeć do siedziby wampirów i odbić moich ludzi. Oddali swoją wolność za moje bezpieczeństwo, muszę się odwdzięczyć. Plan działania obmyślę w trakcie drogi, muszę tylko wziąć trochę leków przeciwbólowych.
- To zbyt ryzykowne, wampiry mogą czekać na Ciebie w lasach.
- Moi ludzie na mnie czekają – warknęłam – nie mam czasu.
- Faktycznie przydasz im się jako trup – wstał i wyszedł trzaskając drzwiami.
Próbowałam zwlec się z łóżka i pójść za alfą, ale szło mi to opornie. Każdy kawałek mojego ciała błagał o powrót pod kołdrę. Złapałam się stolika i podciągnęła ostatkiem sił, siedząc poczułam zawroty głowy i nudności. Chyba porządnie oberwałam w głowę, skoro jeszcze odczuwam tego skutki. Przeszedł mnie dreszcz, gdy stopy dotknęły lodowatej posadzki, szpitalna sukienka odsłaniała za wiele ciała. Pociągnęłam ją ku dołowi i otulając się ramionami skierowałamsię w stronę gabinetu. Mijając członków stada widziałam w ich oczach współczucie, już nie patrzyli na mnie jak na potwora. Miła odmiana, ostatnie dni musiały odbić się na ich spojrzeniu na moją osobę. Kimmy złapała mnie delikatnie za ramię i uśmiechnęła się z wdzięcznością. Odwzajemniłam gest,najwyższy czas puścić wcześniejsze kłótnie w niepamięć. Im bliżej celu się znajdowałam, tym większy ścisk w żołądku czułam. Nogi powoli odmawiały posłuszeństwa, a fale gorąca coraz częściej mnie zalewały.
Drzwi od gabinetu były uchylone, pchnęłam je delikatnie i weszłam do ciemnego pomieszczenia. Nathaniel stał oparty o parapet i wyglądał przez okno.Wiedziałam doskonale, że poczuł moją obecność, ale nie zareagował. Podeszłam do niego, ciężko stawiając kroki i złapałam za ramię. Jego ciało momentalnie się spięło,odwrócił się powoli w moją stronę. Spoglądał w moje oczy z niepokojem i smutkiem, obawiał się. Delikatnie wziął mnie w ramiona i przytulił,podtrzymując, abym nie upadła. Odwzajemniłam uścisk i wtulałam się w jego umięśniony tors.- Wiem, że nie mogę Cię zatrzymać – przełknął głośno ślinę – więc pozwól mi iśćz Tobą.
Wstrzymałam oddech, nie takiej reakcji się spodziewałam. Liczyłam na krzyki i groźby, a nie wsparcie. Odsunęłam się od niego i oparłam o biurko, poprawiłam swój strój i wpatrywałam w okno z daleka.
- To zbyt niebezpieczne, nie możesz iść ze mną. Masz stado – gula utknęła mi w gardle – oni potrzebują Cię bardziej.
- Ale ja potrzebuje Ciebie.
Oderwałam wzrok od lasu i spojrzałam w jego złote oczy, łza spłynęła mi po policzku. Alfa pokazał swoją słabość, którą byłam ja. Złapał mnie za dłoń i złożył na niej delikatny pocałunek, żołądek skurczył mi się momentalnie. Serce biło coraz szybciej, a on nie spuszczał ze mnie wzroku, oczekiwał odpowiedzi,ale nie naciskał. Miał tak wiele do stracenia i chciał zaryzykować, nie mogłam mu odebrać tego, co sama straciłam. Ale jego upór był niezwykły, czułam w głębi duszy, że nie odpuści tak łatwo. Każda moja odmowa skutkowałaby kłótnią albo postanowieniem,że idę z nim, albo wcale. Myślałam o moim stadzie, czekają na mnie, a ja potrzebuję każdej pomocy. Jeśli przyjmę pomocną dłoń, którą w moją stronę wyciągnął, to mam większe szanse na przeżycie. Jednak, jeśli coś pójdzie nie tak, to stracę i watahę i jego. Żadna z opcji nie była dobra, obie wywoływały nawrót łez. Potrzebowałam go, był moją siłą.
- Zgadzam się – uśmiechnęłam się słabo.
Sekundę później przytulał mnie do siebie, jego reakcja była natychmiastowa.Wtulał mnie w moje włosy i uśmiechał, czułam jego oddech na mojej szyi. Dreszcz przebiegł całe moje ciało, Nathaniel zauważywszy to, okrył mnie swoją bluzą.Wpatrywałam się w jego twarz, był przystojny. Surowe rysy twarzy, ciemne głębokie oczy i przepiękny uśmiech, który zawitał. Odgarnął moje białe włosy i dotknął policzek, jego dłoń była gorąca. Przylgnęłam do niej delikatnie,rozkoszując się jej ciepłem. Przymknęłam oczy i poczułam jego biodra napierające na mój brzuch, podniosłam wzrok. Był zaledwie kilka centymetrów ode mnie, wciąż uśmiechał się łobuzersko.
- Dziękuję – powiedział szeptem i złożył delikaty pocałunek na moich ustach.Oszołomiona jego zapachem, przylgnęłam mocniej do niego. Zaczęłam całować łapczywie, jakbym się żegnała. Wciągnął głośno powietrze i objął mnie w pasie,podnosząc przy tym jakbym była lekka jak piórko. Uśmiechnęłam się i wpiłam w jego usta, pocałunki były natarczywe, ale jednocześnie słodkie.
Przepadłam.
Rozdział krótki, ale ostatnio ogrom pracy i studia mnie przytłaczają. Postaram się po weekendzie nadrobić zaległości. Buziaki!
CZYTASZ
Alfa Księżyca 🌙
Hombres LoboLarissa była Alfą watahy księżyca, jako dominująca wilczyca stworzyła schronienie dla wszystkich zabłąkanych dusz. Jej sielanka nie trwała długo, jej stado zostało wymordowane a ona sama porwana. Po roku niewoli uciekła i trafiła na przypadkowy tere...