X „Koniec zabawy"

195 9 0
                                    

Mijał czwarty dzień od kiedy, wybudziłem się z hipnozy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Mijał czwarty dzień od kiedy, wybudziłem się z hipnozy. Matthew dalej nie opuszczał małego wilczka na krok, to już tydzień. Dalej się nie obudziła, ale Cathy mówi, że jej stan jest stabilny. Stado już zapomniało o nieprzyjemnych zdarzeniach, zachowują się jak zawsze. Podwoiliśmy straż, wampiry zaczynają za bardzo panoszyć się po naszym terenie.
Tęsknie za nią, za jej uśmiechem i zapachem. Budzenie się samemu w łóżku sprawia ból, jakby ktoś wyrwał mi serce z klatki piersiowej. Ostatnie dni spędzałem w gabinecie, ostatnią noc nawet spałem w nim. Jej zapach był ledwo wyczuwalny, tylko marynarka była nim nasycona. Zasypiałem przytulony do niej, modląc się o to, aby wybudziła się w końcu. Byłem gotów zrobić wszystko, aby tylko mi wybaczyła. Zaniedbałem sprawy handlowe, zatem dostałem parę listów z upomnieniem o wymianie. Przyjaciółka coś wspominała o bardzo dużych brakach w asortymencie. Wysłałem dwójki ludzi do watahy słońca, mieli uzupełnić zapasy i wrócić. Kończąc ostatni list z przeprosinami, drzwi otworzyły się szeroko. Cathy podbiegła i pociągnęła mnie za rękę, nie wiedziałem co się dzieje. Biegła jak w amoku milcząc. Celem podróży okazała się izba szpitalna, otworzyłem szeroko oczy.

- Masz godzinę, Matthew poszedł pobiegać – pchnęła mnie do środka.

Poczułem się jak za pierwszy razem, gdy odwiedzałem ją tutaj. Leżała lekko oddychając, była obandażowana, fioletowy siniak na twarzy, był już ledwo widoczny. Usiadłem na krześle i przytulałem się do jej dłoni. Zaciągałem się słodkim zapachem, przypominając sobie moment, gdy pierwszy raz spojrzałem w jej oczy. To było jak piorun, jej piękno uderzyło mnie do szpiku kości. Wiedziałem, że nie będę potrafił bez niej żyć. Z zamyślenia wyrwało mnie warknięcie.

- Co ty tutaj robisz? – Matthew szczerzył kły – poczułem, ze przebieżka to zły pomysł, dobrze, że wróciłem. Odsuń się od niej.

- Nie – zasłoniłem ją swoim ciałem, nie chciałem ryzykować, że mógłby jej coś zrobić przypadkiem.

- Jesteś głupi myśląc, że mógłbym ją tknąć. Jak mogłeś ją doprowadzić do takiego stanu, Cole nigdy by czegoś takiego nie zrobił – warknął.

- Cole? – łzy napłynęły mi do oczu, czyli naprawdę kogoś miała. Spojrzałem na nią, nigdy nie była moja. Matthew widząc moją reakcję uspokoił się. Przysiadł obok.

- Tak, Cole był zakochany w niej, od dnia gdy się poznali. Kiedy odeszła poszedł za nią, dołączył do stada i wspierał na każdym kroku. Po ponad trzech latach dała mu szansę, ale widziałem, że to nie to. Kochała go, ale tak jak każdego innego. Zgodziła się na rytuał zagubionych dusz, on nie posiadał się ze szczęścia. Ale ja uważam, że zrobiła to, aby wzmocnić stado. Gdyby zostali złączeni, zaczęli by się o wiele bardziej liczyć – spojrzał na nią czule – zawsze robiła wszystko dla innych.

- Wzięła udział w rytuale?

- Nie. Nie zdążyli, dwa dni przed wyznaczonym terminem została porwana, a on zamordowany – spojrzał na mnie poważny – Zależy Ci na niej?

Alfa Księżyca 🌙Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz