Wyleciałam ukradkiem z bazy, aby nikt nie zaczął zadawać mi kłopotliwych pytań. Na szczęście Autoboty chyba nawet nie zauważyły, że tam byłam. Gdy dotarłam do domu, od razu poszłam wziąć prysznic. Następnie umyłam zęby, przebrałam się w piżamę z mioch codziennych ciuchów i poszłam spać.
Obudziłam się kilka godzin później. Pierwszą czynnością jaką wykonałam, było rzucenie budzikiem o ścianę. Naprawię go po powrocie z więzienia zwanego potocznie szkołą. Spakowałam szybko plecak i zjadłam śniadanie, w którego skład wchodziły paczka chipsów oraz rodzynki w czekoladzie. Popiłam to wszystko Coca-Colą. Do szkoły wzięłam sobie jabłko. Jak mi jakiś nauczyciel podpadnie, to przypadkiem zaliczy head shota. Nie moja wina, że mam dobrego cela. Kiedy skończyłam przygotowania, wyszłam z domu, zabierając ze sobą plecak. Postanowiłam, że dzisiaj pójdę do szkoły piechotą. Przyda mi się trochę ruchu. Przynajmniej kondycyjnie nie polegnę. Dotarłszy do placówki oświaty, uśmiechnęłam się. Bynajmniej nie z powodu zbliżających się lekcji, lecz dlatego, iż będzie kogo wkurzać. Do pierwszej godziny tortur zostało jeszcze 6,5 minuty. Pomyślałam, że jeśli czegoś nie wywinę, to zanudzę się na śmierć. W tym momencie przyszedł mi do głowy fantastyczny pomysł. Przypomniałam sobie, że drzwi od męskiej toalety zbyt długo są na swoim miejscu. Wyważenie ich stało się moim dzisiejszym celem. Żeby jednak nie było tak nudno jak zazwyczaj, ustanowiłam sobie limit czasowy na dziesięć sekund. Podeszłam do celu, włączyłam stoper w telefonie i zaczęłam rozwałkę. Kiedy skończyłam, popatrzyłam na czasomierz. Zostały mi dwie sekundy. Jestem mistrzem!!! Teraz tylko zmiatać do swojej klasy i udawać, że nic się nie wydarzyło. Ciekawe czy dyrektor tym razem pofatyguje się, aby upomnieć mnie osobiście, czy też znowu dostanę naganę przez radiowęzeł. Dość często tak robi, aby wzbudzić we mnie poczucie wstydu. A potem on się wstydzi, gdy przypadkiem glebnie się na środku korytarza. Moje rozmyślania przerwał dzwonek na lekcję. Weszłam do odpowiedniej sali i grzecznie usiadłam na swoim miejscu. Wyciągnęłam zeszyt oraz podręcznik do matematyki. Kiedy nauczycielka przekroczyła próg klasy, wstałam ze wszystkimi i powiedziałam standardowe ,,Dzień dobry". Inni uczniowie popatrzyli się na mnie podejrzliwie. Myśleli zapewne, że znowu coś kombinuję. Pani popatrzyła czy na jej krześle nie znajduje się jakiś podrzucony przeze mnie przedmiot, po czym usiadła. Sprawdziła obecność. Gdy przeczytała moje nazwisko, powiedziałam: ,,Jestem". Spojrzała na mnie z ukosa, myśląc, że coś szykuję. Chyba powinnam częściej zachowywać się wzorowo, bo jest to nawet zabawne. Miny wszystkich były bezcenne. Kiedy skończyła się codzienna rutyna rozpoczynająca zajęcia, nauczycielka podyktowała nam temat oraz powiedziała, które zadania z podręcznika mamy zrobić. Zajęłam się pracą i nawet nie spostrzegłam się, kiedy minęła połowa lekcji. Dopadła mnie nuda, ponieważ wszystko było dla mnie banalne i skończyłam jako pierwsza. Na szczęście do klasy wparował wkurwiony na maksa dyrektor. Przynajmniej trochę się rozerwę, gdy będzie na mnie wrzeszczał. Zrobię tak jak zwykle. Będę go ignorować, aż skończy marudzić, a potem po prostu... nadal będę go ignorować. Byleby znowu wpadł na jakże genialny pomysł, aby zamknąć mnie w klasie po lekcjach. Ostatnio źle na tym wyszedł, ponieważ komputery w całej szkole dziwnym trafem zostały zawirusowane i podczas każdej lekcji pojawiały się na wszystkich ekranach zdjęcia dyrektora leżącego na korytarzu po ataku skórki od banana. Jak tak teraz o tym myślę, to mam wrażenie, że niezbyt się postarałam i mogłam wymyślić coś lepszego. Nie popełnię już tego błędu.
Wracając, władca wszystkich belfrów znowu zagroził mi uwagą do dziennkia i zadzwonieniem do mojej matki. Ale się przestraszyłam. Po prostu zaraz zesikam się z przerażenia. Ciekawe kiedy do niego w końcu dotrze, że na mnie nie działają tego typu groźby. Chyba nigdy. No nic. Jako że mam dziś dobry humor, przeprosiłam dyrka, który popatrzył na mnie tak, jakbym założyła różową sukienkę. A tak z innej beczki, to ten kto wymyślił sukienki powinien zostać rozdeptany przez Decepticony i wrzucony do jakiegoś mocno żrącego kwasu! Ubranie rodem z horrou! W dodatku takie niewygodne i niepraktyczne. Przecież nikomu nie można pożądnie przywalić, kiedy przez cały czas pilnuje się czy żaden debil nie zagląda tam, gdzie nie powinien. Po kilku minutach dyrektor wyszedł z pomieszczenia. Był nieźle zdezorientowany, tak samo jak cała klasa włącznie z nauczycielką. Kobieta kazała obliczyć nam jeszcze kilka zadań, a potem zadała zadnanie domowe. Zadzwonił dzwonek. Wyszłam na przerwę. Postanowiłam urozmaicić trochę uczniom dzisiejszy dzień, więc włamałam się na szybko do szkolnego systemu i ustawiłam, aby za 20 minut dzwonek zadzwonił trzy razy. Fałszywy alarm pożarowy jeszcze nikogo nie zabił, a przynajmniej ludziska się trochę rozruszają. Ledwie skończyłam, zaczęła się następna lekcja - geografia. Kiedy tylko pomyślę o tym przedmiocie, zaraz mam ochotę pociąć się mydłem w płynie. Dlatego właśnie na geografii "wybuchnie pożar". Ciekawe ile zajmie nauczycielom załapanie, że tak na prawdę nic się nie pali. No nic. Weszłam do klasy i usiadłam spokojnie w ławce. Wyjęłam zeszyt i książkę dla niepoznaki. Nie mogą się przecież domyślić, że wiedziałam o przymusowej przerwie w lekcji. Wszedł nauczyciel. Sprawdził obecność, nie czytając nawet mojego nazwiska. Chyba z góry założył, że i tak mnie nie ma.
CZYTASZ
Inna, ale wcale nie gorsza. Transformers Prime.
FanfictionNiby zwykła, zbuntowana nastolatka. No, nie taka całkiem zwykła. Wkurzanie wszystkich to dla niej chleb powszedni. Ma jednak pewien sekret, a mianowicie potrafi zmienić się w olbrzymiego robota. Jak to się stało? Tylko ona może na to pytanie odpowie...