Część 14

753 64 107
                                    

Obudziłam się o 7:00 z bardzo dużym bólem brzucha oraz nogi. Nie chciałam wstawać z łóżka, ale wiedziałam, że nie mam wyboru. Zrobiłam to z grymasem na twarzy, po czym się przebrałam. Podczas tego moje usta były wykrzywione jeszcze bardziej. Z oczu pociekły mi łzy. Załkałam cicho, ale zaraz się uspokoiłam, bojąc się, że moja matka to usłyszy i wpadnie mi do pokoju. Następnie poszłam do łazienki i zrobiłam mocny makijaż, aby zamaskować te wszystkie siniaki, którymi zostałam poprzedniego dnia obdarzona przez wiadomo kogo. Spojrzałam na zegarek. Do lekcji zostało mi 40 minut. Zeszłam na dół i podeszłam do lodówki, aby zrobić sobie kanapkę do szkoły. Nie przewidziałam jednak tego, że nieszanowna rodzicielka postanowi zamknąć ją na kłódkę! Nie mając jak się dobrać do środka maszyny, wyszłam z domu głodna, bez jedzenia. Ruszyłam w stronę placówki oświaty, ale nie przeszłam nawet 50. metrów, gdy podjechała do mnie niebiesko-biała wyścigówka. Miała zachęcająco otwarte drzwi. Natychmiast do niej wsiadłam i przywitałam się z ,,kierowcą":

- Siema Smoke, co tam w bazie?

- Cześć - odparł lekko ostrym tonem - W bazie wszystko gra. Powiedz mi lepiej, gdzie masz usztywnienie nogi.

- Eee - zmieszałam się - Spadło mi? - odpowiedziałam niepewnie, wiedząc, że i tak mi nie uwierzy.

- A tak na serio? Zrozum wreszcie, martwię się o ciebie!

- Naprawdę? - dziwne uczucie. Jemu chyba na serio na mnie zależy.

- Tak! Błagam, powiedz mi, co się dzieje!

- Ja... - zmieszałam się. Z jednej strony bardzo chciałam się mu wyżalić, ale z drugiej... strasznie się bałam - Przepraszam, nie mogę - spuściłam głowę - Jeszcze nie teraz - liczyłam, że uwierzy, iż w końcu dowie się prawdy. Głupio mi było go oszukiwać, ale nie miałam wyjścia.

- Liczę na to - odpowiedział smutno.

- Dziękuję - odparłam.

- Za co? - zdziwił się.

- Że nie drążysz - uśmiechnęłam się do niego.

Mój strażnik już się nie odezwał, tylko pojechał w stronę miasta.

- Wysadź mnie tu - powiedziałam po chwili.

- Ale do twojej szkoły jeszcze pięć minut drogi.

- Tak, ale głupio by to wyglądało, że kierowca wysiada, a auto jedzie dalej samo.

- No dobra - zgodził się niechętnie - To do zobaczenia po szkole?

- Jasne.

- Zadzwoń, kiedy skończysz.

- Okey - wysiadłam i delikatnie trzasnęłam drzwiami, poklepując przy okazji mojego towarzysza po dachu.

Poszłam raźno przed siebie, choć zranione miejsca dotkliwie mi przeszkadzały nie tylko w marszu, ale i w całej egzystencji. Kiedy dotarłam do szkoły, pokuśtykałam pod klasę. Popatrzyłam na zegarek. Miałam dwadzieścia minut do pierwszej lekcji. Strasznie mi się nudziło, a z telefonu nie chciałam korzystać, bo miałam tylko 10% baterii. Zapomniałam go w domu podładować. Odrobiłam więc zadania domowe na parapecie, ciężar ciała opierając na zdrowej kończynie. Zdążyłam idealnie na dzwonek rozpoczynający lekcję. Wszyscy uczniowie się na mnie dziwnie patrzyli. Olałam ich i z plecakiem na ramieniu pokuśtykałam do otwartej już klasy. Usiadłam ostrożnie na swoim miejscu i wypakowałam się. Była teraz geografia z nauczycielem, którego zawsze wkurzałam. Nie miałam humoru na kawały, więc wyjątkowo postanowiłam być dla wszystkich miła. Albo po prostu ich nie wkurwiać. U mnie to to samo. Minutę później do sali wszedł nienawidzacy mnie belfer.

Inna, ale wcale nie gorsza. Transformers Prime.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz