Mój telefon nagle zawibrował. Odblokowałam go i przeczytałam powiadomienie, które brzmiało: ,,Poziom energonu w normie". Okey, to było dziwne. Zmieniłam się w robota, żeby sprawdzić czy to prawda. Popatrzyłam na mój nowoodkryty wskaźnik i zdziwiłam się. Zamiast poprzednich 5% długości paska wskazującego poziom energonu, miałam już 15%. A odpoczywałam jako człowiek tylko godzinę. Czyli wychodzi na to, że mój organizm sam sobie produkuje energon, gdy jestem w mojej zwyczajnej postaci. To jest genialne! Hmmm, jak w jedną godzinę odtworzyło mi się 10%, to 100% zrobi się w dziesięć godzin! Super! Spowrotem stałam się człowiekiem. Postanowiłam już wracać do domu, tym razem na piechotę, żeby się trochę zregenerować. Wyszłam z kopalni i ruszyłam w stronę mojego miejsca zamieszkania. Miałam do tego miejsca godzinę drogi, więc nie aż tak wiele. Zawsze mogło być gorzej.
*Pov. Smokescreem*
Wysiadła. Nie rozumiem jak takie małe stworzenia jak ona, może dokonać takiego spustoszenia. Przecież ja się będę musiał czyścić przez kilka godzin! Nie chcę się pokazywać w bazie w takim stanie, ale niestety nie mam wyjścia. Kurczę, na pewno wszyscy będą się ze mnie śmiać. I że to wszystko stało się dla tego, że chciałem zmusić Alison do zrobienia zadania domowego. Już nigdy więcej nie popełnię tego błędu. Po chwili pojechałem do bazy.
*Skip time*
Jestem już na miejscu. Przetransformowałem się i usłyszałem śmiech oraz słowa:
- Co ci się stało Smokescreem?
- Alison się stała. Nigdy, ale to przenigdy nie próbujcie zmusić jej do zrobienia zadania domowego - wszyscy zaczęli się śmiać, a Bumblebee nawet się przewrócił. Tja, bardzo śmieszne - Nie śmiejcie się! Będę się teraz doprowadzał do porządku przez kilka godzin!
- Dobra już, dobra - zgodziła się Arcee.
- Dzięki - odparłem niepocieszony z zaistniałej sytuacji.
- Uwaga, znowu wykryłem ten dziwny sygnał - zakomunikował drużynie Ratchet - przemieszcza się od strony miasta, w stronę pustyni.
- Bip, biip, bpip, bip! (Musimy ruszać!) - "powiedział" Bumblebee.
- Zgadzam się z tobą przyjacielu - odparł Optimus - Ratchet, otwórz most. Autoboty, transformacja i jazda! - rozkazał.
Wjechaliśmy w most ziemny i znaleźliśmy się na pustyni.
- Rachet, w którą stronę posuwa się obiekt?
- Na zachód od waszej pozycji. Chwila...
- Co się stało?
- Obiekt... zniknął. Zniknął z radaru. Nie ma go...
- Jak to "nie ma"?
- Nie mogę go wykryć.
- Trudno. W takim razie otwórz most. Autoboty, wracamy do bazy. Nic tu po nas - zarządził Prime.
Zrobiliśmy tak, jak kazał.
*6 godzin później*
Jestem już w miarę czysty. Niestety nie udało mi się domyć siedzeń.
- O, już 14:15. Trzeba się zbierać po dzieciaki. Chodź Smokescreem - usłyszałem głos Bulkhead'a.
- Ale ja nadal jestem brudny! - oponowałem.
- Później się doczyścisz.
- No, niech ci będzie. A więc jedźmy.
Ruszyliśmy. Po piętnastu minutach staliśmy (wraz z Arcee oraz Bumblebee) i czekaliśmy na parkingu przed szkołą. Jeszcze nigdy czas mi się tak nie dłużył. Nie miałem pojęcia, co tym razem może wpaść tej szalonej dziewczynie do głowy. Byle by nic lepkiego czy brudzącego. Nie mam zamiaru znowu czyścić się przez kilka godzin. Kwadrans później podeszli do nas Jack, Raf oraz Miko. Zapytałem się ich, gdzie Alison. Starali się uniknąć odpowiedzi, co mnie poważnie zaniepokoiło. W końcu udało mi się ich namówić do powiedzienia mi prawdy. Dowiedziałem się, że ona zwiała z pierwszej lekcji i już nie wróciła. Co za dziewczyna! Zanim dzieciaki wsiadły do "swoich pojazdów", zapytały się mnie:
- Smokescreen, a jak tam ze stanem twoich siedzeń? Alison powiedziała nam, co ci zrobiła.
- Nadal nie zdołałem ich doczyścić. A starałem się to zrobić przez kilka dobrych godzin!
- Kiepsko. Wiesz co? Pomogę ci z tym - zaoferował Jack - moja mama też raz ubrudziła siedzenia w swoim aucie. Zrobiła wtedy taki specjalny płyn czyszczący, który poradził sobie z plamami. U ciebie też powinien zadziałać.
- Dzięki wielkie. Życie mi ratujesz.
- Nie ma sprawy.
Pojechaliśmy do bazy. Bardzo martwiłem się o Alison. Przecież miałem ją ochraniać, a nawet nie wiedziałem gdzie się znajduje. Poprosiłem Rafaela o pomoc w namierzeniu jej telefonu. Nastolatka zawsze nosi go ze sobą. Chłopak się zgodził i wypełnił moją prośbę. Okazało się, że dziewczyna jest około pół kilometra od swojego domu. Ulżyło mi. Poprosiłem Ratcheta o otworzenie mostu ziemnego, abym mógł do niej pojechać. Autobot po konsultacji z Optimusem wyraził na to zgodę. Wyruszyłem.
*Pov. Alison*
Szłam właśnie do domu z mojej nowej, wystrzałowej kryjówki, gdy nagle otworzył się przede mną zielony portal. Most ziemny. Wyjechał z niego Smokescreen. No to mam przerąbane. Zbliżył się do mnie i powiedział:
- Dlaczego uciekłaś ze szkoły? Martwiłem się o ciebie.
Co? Martwił się? Myślałam, że po porannym incydencie będzie miał mnie dość do końca życia.
- To nie jesteś na mnie wściekły?
- Jestem, ale o wiele ważniejsze jest to, że zostałem przydzielony na twojego ochroniarza. Jestem za ciebie odpowiedzialny.
- Aha - odparłam. Czyli on po prostu traktuje mnie jak swój obowiązek - Warto wiedzieć - rzekłam zasmucona.
- Nie to miałem na myśli. Chodziło mi bardziej o to, że... no... ten no... ehhh... Po prostu bardzo cię polubiłem i taki incydent, mimo że dołożył mi kilka godzin pracy, nie był w stanie tego zniszczyć.
- Naprawdę? Dziękuję. Inni to by od razu wiali gdzie pieprz rośnie. Obiecuję, że już nigdy nie poleję ci siedzeń jogurtem.
- Bardzo się z tego cieszę. Wsiadaj, podwiozę cię do domu.
Zrobiłam tak, jak zaproponował. Popatrzyłam na skutki mojego "porannego arcydzieła". Zasmuciłam się. Autobot to zauważył i powiedział:
- Nie smuć się. Jack zaproponował, że pomoże mi to doczyścić. Za jakieś dwie godziny będę jak nowy.
- Ale to przecież przeze mnie jesteś brudny, więc to ja powinnam to zrobić.
- Wiesz, już się umówiliśmy. Przygotuje jakiś specjalny płyn czyszczący receptury jego mamy. Podobno świetnie działa.
- Ach, skoro tak... - zgodziłam się niechętnie. Było mi strasznie wstyd. Pierwszy raz w życiu czegoś żałowałam.
- Przepraszam - powiedziałam i wysiadłam - nie jedź za mną - dodałam i pobiegłam przed siebie w stronę domu. Płakałam. Nie chciałam, aby mnie taką zobaczył. Dlatego się od niego oddaliłam. Naprawdę było mi okropnie głupio. Czułam się strasznie. Przecież zrobiłam mu coś tak strasznego, a on mi wybaczył. To przecież niemożliwe. Nikt się tak nie zachowuje. Przynajmniej względem mnie. Smokescreem powinien mnie za to znienawidzić! Ja siebie nienawidzę! W tej chwili dotarłam do domu. Weszłam cicho frontowymi drzwiami, bo okno do pokoju miałam zamknięte. Widocznie matka to zrobiła, bo ja zawsze zostawiam je otwarte. Wdrapałam się na piętro po schodach i poszłam do łazienki. Wyciągnęłam żyletkę. Jestem taka beznadziejna! Nawet go nie przeprosiłam! Po moich policzkach znowu popłynęły łzy, a na moim przedramieniu pojawiła się czerwona kreska. Pierwsze cięcie. Po chwili obok niej znajdowały się trzy kolejne, potem jeszcze cztery. Płakałam. Byłam zrospaczona. Jak ja mogłam coś takiego zrobić akurat temu, kto mi wybaczył i chciał dla mnie dobrze! W tej chwili do łazienki weszła mama. Że też lepszego momentu sobie nie wybrała. Akurat teraz musiała sobie makijaż poprawić?! Co za niefart! Gdy mnie zobaczyła, natychmiastowo zbladła i podbiegła do mnie. Od razu wzięła bandaż i opatrzyła moje rany. Chciałam się opierać, ale nie miałam siły. Było mi słabo. Pojawiły mi się mroczki przed oczami. Matka natychmiast zadzwonila po pogotowie. Więcej już nic nie pamiętam, bo urwał mi się film.
₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪₪
Przepraszam, jeśli są tu jakieś błędy.
CZYTASZ
Inna, ale wcale nie gorsza. Transformers Prime.
FanficNiby zwykła, zbuntowana nastolatka. No, nie taka całkiem zwykła. Wkurzanie wszystkich to dla niej chleb powszedni. Ma jednak pewien sekret, a mianowicie potrafi zmienić się w olbrzymiego robota. Jak to się stało? Tylko ona może na to pytanie odpowie...