Część 2

1.2K 82 130
                                    

Wyszłam z klasy i skierowałam się do gabinetu dyrka. Weszłam do pomieszczenia. Zobaczyłam tam ubranych w czarne garnitury facetów z przeciwsłonecznymi okularkami na gałach. Zdziwiło mnie to. Zastygłam jak słup soli. Z transu wyrwał mnie głos przełożonego naszych nauczycieli:

- Alison, ci panowie chcieli z tobą porozmawiać.

- Ale panie dyrektorze. Ja ich w ogóle nie znam.

- To poznasz - poeiedziawszy to, wyszedł.

Też chciałm się wymknąć, ale ci dziwni goście cały czas się na mnie gapili. Po chwili jeden z nich zadał mi pytanie:

- Czy to ty włamałaś się do tajnej, rządowej bazy danych?

Co? Już mnie namierzyli? Ale jak? Przecież zrobiłam to dziś w nocy.

- Eee, nie proszę pana. To nie ja.

- Byliśmy już w pani domu i skonfiskowaliśmy laptop, z którego dokonała pani włamu. Wszystko zostało sprawdzone i potwierdzone przez naszych najlepszych fachowców.

- Ale to nie ja - o ku*wa! Mają mnie! Czas wiać.

- Proszę się nie wykręcać. Zabieramy panią na przesłuchanie.

Chcieli mnie chwycić, ale szybko otworzyłam drzwi od gabinetu dyrektora i wybiegłam na korytarz. Musiałam szybko wydostać się ze szkoły, ale wejście do budynku z pewnością było obstawione. Wiem! Wbiegłam do damskiej toalety, otworzyłam okno i wyskoczyłam przez nie. Ta droga ucieczki była już przeze mnie wielokrotnie sprawdzana. Nic mi sie nie stało, bo ten kibelek znajdował się na parterze. Odbiegłam trochę od szkoły, a dokładniej to za miasto i zamieniłam się w myśliwiec. Odleciałam. Uff, było blisko.


Nie mogłam niestety wrócić do domu, bo z pewnością agenci będą tam na mnie czekali. Znalazłam się w kropce. Postanowiłam posiedzieć trochę na pustyni. Wleciałam na taki duży klif, skałę (nwm jak to nazwać) i usiadłam. Przemieniłam się w robota. Byłam taka duża popatrzyłam na swoje ręce. To niesamowite, jak kilka ton metalu może być żywą istotą. Byłab tym wszystkim tak zafascynowana, że przestałam interesować się światem zewnętrznym. Nagle koło mojej głowy przeleciała wiązka energii! Popatrzyłam na dół (znajdowałam się na klifie) i zobaczyłam kilka robotów. No to mam nieźle przerąbane. Wśród nich był nawet sam Optimus Prime. Czyli natrafiłam na autoboty. Przetransformowałam się w myśluwiec i próbowałam im uciec. Byli zbyt szybcy! Tak ich nie zgubię. Chwila moment! Wśród nich było to żółe Camaro z czarnymi pasami i ten niebieski motor, które widziałam w mieście. Tylko że wtedy na motorze jechał Jack! I teraz też jedzie! O kur**! Ale odiazd! Już wiem, co zrobię!


*Perspektywa Jack'a*

Goniliśmy właśnie tego Transformersa. Najdziwniejsze było to, że jego sygnał nie był ani od Deceptikona, ani Autobota. Nie wiedzieliśmy kim lub czym jest ten ktoś. Jedno było wiadome. Nieźle nawiewał. Był szybki. Nagle wleciał pomiędzy skały, szczególnie taką jedną, bardzo dużą. Za nią nie było już nic, tylko pustynia. Wjechaliśmy tam, ale bardzo się zdziwiliśmy. Nie zobaczyliśmy Transformera, tylko rozczochraną dziewczynę siedzącą na ziemi i rozglądającą się po okolicy ze zdziwieniem. Gdy nas zobaczyła, zatrzymała na mnie wzrok. To była Alison! Alison Gold z mojej klasy! Podszedłem do niej, żeby dowiedzieć się czy nie widziała tu jakiegoś myśliwca. Odpowiedziała mi, że sobie spokojnie spała i nagle obudził ją jakiś hałas, jakby coś nad nią przelatywało. Nie wiedziała jednak nic więcej. Zapytałem się jej jeszcze, co robi tak daleko od domu, a ona odparła, że poszła na spacer, aby odpocząć trochę od matki i tak się zagapiła, że znalazła się w tym miejscu. Była też na tyle zmęczona, iż po prostu położyła się na ziemi i zasnęła. Zaproponowałem jej podwózkę do domu. Zgodziła się. Wstała z ziemi, otrzepała się z kurzu i trochę doprowadziła do ładu swoje włosy. Weszliśmy na mój motor i pojechaliśmy. Reszta Autobotów ruszyła do bazy.

Inna, ale wcale nie gorsza. Transformers Prime.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz