Wspomnienie

2.4K 225 68
                                    

Czy kiedykolwiek wydarzyło się w waszym życiu coś niezwykłego, nadnaturalnego? Coś czego nie byliście w stanie logicznie wyjaśnić? Tylko raz byłem uczestnikiem takiego zdarzenia - zdarzenia, które zapamiętam na zawsze. 

Miałem wtedy siedem lat i chodziłem do pierwszej klasy podstawówki. Był zimny i mglisty poranek i to właśnie tego dnia w mojej szkole odbywały się klasowe zdjęcia. Nie przepadałem za tym, zresztą byłem wówczas strasznym smutasem i niewiele rzeczy sprawiało mi radość. Cóż zrobić? Taki po prostu byłem. Siedziałem samotnie w tylnej ławce obserwując jak wszyscy przeciskają się żeby zająć najlepsze miejsca przed obiektywem. Tego dnia szczególnie nie chciałem być w tym nielubianym przeze mnie miejscu. Nawet nie z powodu zdjęć. Po prostu cały czas byłem dziwnie niespokojny. Spojrzałem przez okno. Patrzyłem na unoszące się na wietrze liście, szare niebo, ogromne boisko, które niedawno zostało tu postawione. Nagle dostrzegłem, że nie było ono puste. Niemal na samym jego środku ujrzałem kobietę, ubraną w długą, czarną suknię z czarnymi rękawami. Coś co wtedy wziąłem za długie, czarne włosy powiewało dziwnie na wietrze. Mógłbym przysiąc, że wpatrywała się ona prosto we mnie. Kiedy teraz to wspominam wiem, że widok tak ubranej osoby stojącej samotnie na zamglonym, pustym obszarze powinien budzić we mnie strach. Wtedy jednak było zupełnie inaczej - czułem bowiem, że nie ma w tym nic wyjątkowego, że ta kobieta z jakiegoś powodu musi tam być. Wiem, to dziwne, ale to jest właśnie jedno z tych wydarzeń, którego nie da się tak po prostu logicznie opisać. Pamiętam jednak, że tego dnia targały mną dziwne przeczucia i to właśnie nimi się kierując wstałem z ławki i korzystając z panującego zgiełku wyszedłem niezauważony z klasy. Otwierając drzwi wyjściowe nie wiedziałem co mną właściwie kierowało. Moje ciało przeszył dreszcz spowodowany uderzeniem zimnego wiatru. Nie miałem na sobie żadnej kurtki, nawet nie przyszło mi do głowy żeby ją wziąć. Wchodząc na boisko niewiele widziałem - mgła była bardzo gęsta. Przeszedłem tak kilka metrów, aż w końcu ją ujrzałem. Starsza kobieto o surowej urodzie intensywnie się we mnie wpatrywała. Wtedy dotarło do mnie, że to nie jej włosy unoszą się na wietrze tylko czarny welon. Była to zakonnica. Długo przeszywała mnie zimnym spojrzeniem, aż w końcu ruszyła w moim kierunku. Dzieliło nas może dziesięć metrów. Wtedy właśnie poczułem coś co powinienem poczuć już dawno - strach. Instynktownie wiedziałem, że zaraz nastąpi coś strasznego. Chciałem uciekać, ale coś mnie przed tym powstrzymywało. Zakonnica stała teraz tuż przy mnie. Bałem się podnieść wzrok i odruchowo zasłoniłem twarz dłońmi. Kobieta nachyliła się nade mną i ku mojemu zaskoczeniu wyszeptała coś, czego nigdy nie zapomnę.

- Nie tym razem.

Dreszcz rozszedł się po całym moim ciele. Nim zdążyłem cokolwiek z tego zrozumieć do moich uszu dobiegł głośny huk, tak jakby coś właśnie eksplodowało. Szybko odwróciłem się w kierunku szkoły. Mgła zasłaniała niemal wszystko, ale mogłem dostrzec czerwone połacie starające się przez nią przebić. Krzyki rozchodziły się wszędzie. Nie wiedziałem co się dzieję. Ponownie spojrzałem na zakonnicę. Kobieta przyglądała mi się chwilę, a potem bez słowa odwróciła się i odeszła znikając powoli w białej poświacie mgły.

Następnego dnia dowiedziałem, że w mojej szkole na skutek awarii instalacji elektrycznych wybuchł pożar. Cała szkoła stanęła w płomieniach. Zginęła wówczas niemal setka osób, w tym cała klasa 1 A. 

Klasa do której należałem.

Klasa, która była najbliżej źródła eksplozji.

Cała klasa, z wyjątkiem jednego chłopca, który z niejasnych powodów znajdował się wtedy sam na środku szkolnego boiska. 

Dlaczego przywołuję tę historię? Parę dni temu przeglądaliśmy z moim dziadkiem stare zdjęcia. Pokazał mi fotografię z lat sześćdziesiątych, która przedstawiała ostatnią klasę do której chodził jeden z jego synów.  Dziadek zdradził tajemnicę, że dwójka osób ze zdjęcia już dawno nie żyje. Pierwszą z nich był mój zmarły wujek - wysoki, szczupły chłopiec stojący przy jednym z drzew, a drugą opiekunka klasy - zakonnica, trzymająca czule dłonie na jego ramionach. 

Obydwoje zginęli w pożarze szkoły w latach sześćdziesiątych.

Nie zamykaj oczu - straszne historieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz