Kiedy opowiadam nowo poznanym ludziom o tym skąd pochodzę ich reakcja zawsze jest taka sama:
- Raven Valley?! - oczy wielkości piłeczek pingpongowych.
- To tam gdzie zginęła ta wariatka od kotów?! - szczęka niemal przy samej ziemi.
- Wooow! Podziwiam cię! Ja bym się bał. - SZOK. ODLOT. NIEDOWIERZANIE.
Taaa...nazwa "Raven Valley"niezaprzeczalnie budziła zainteresowanie. Muszę jednak przyznać, że nic w tym dziwnego. Jeśli słyszy się tyle podkoloryzowanych historii o miejscu, które więcej niż raz zasłynęło z jakiejś zbrodni to ciężko nie okazać zainteresowania osobą, która jest z nim związana. "Jaka zbrodnia?" - spytacie. Mowa tu oczywiście o kotach Lady Charlotte.
Charlotte Mary Ann Rita Steward żyła bardzo, bardzo, bardzo dawno temu. Mieszkała wraz z mężem, któremu zresztą zawdzięczała ten dumnie noszony tytuł. Po śmierci ukochanego Howarda kobieta kompletnie zdziwaczała – przestała wychodzić z domu, stała się wredną, zgorzkniałą, samotną staruszką, znienawidzoną przez swoich sąsiadów. Żyła samotnie przez wiele lat, gdy pewnego dnia w jej smutnej rezydencji zjawił się nowy, puszysty lokator. Howard, bo tak też został nazwany popielaty kotek lady Charlotte, od razu stał się druhem swojej pani. Z czasem jednak liczba jej miauczących przyjaciół zaczęła rosnąć. Podobno pod koniec swojego życia Lady Charlotte otaczała się ponad dwudziestoma kotami. Jak umarła? - spytacie. Wyobraźcie sobie taką sytuację:
Lady Charlotte wchodzi do domu kończąc swój krótki spacer, podczas którego jak zawsze głośno krytykuje domy swoich sąsiadów, jak i ich samych. Już od progu witają ją ocierający się o jej nogi mieszkańcy. Kobieta wsypuje do każdej z dwudziestu miseczek najlepszej jakości chrupki, sama wrzucając sobie do ust kilka z nich. Nagle z zewnątrz słyszy jakiś hałas. Odwraca się do okna i widzi przed sobą trójkę chłopców, rzucających w jej okno kamieniami i śmiejących się przy tym głośno.
- Wynoście się stąd, urwisy! Przyzwoitości nie macie! Pożałujecie! - skrzeczy przez zamknięte okno staruszka.
- A co? - odpowiada jeden z chłopców? - Poszczujesz nas swoimi kotami?
Nagle jeden z większych kamieni wybija szybę i zatrzymuje się centralnie na samym środku pomarszczonego czoła Lady Charlotte,sprawiając, że kobieta zatacza się i upada nabijając się na na kawałki porozrzucanego szkła. Przestraszeni chłopcy biorą nogi za pas i uciekają z miejsca wypadku najszybciej jak potrafią. Kobieta umiera. Kiedy policja znajduję martwą staruszkę, po kotach nie ma już śladu.
Smutne - powiecie. Tak to prawda, ale i dziwne biorąc pod uwagę wydarzenia, które miały miejsce później. Trzy miesiące po przykrym wypadku każdy z trojga chłopców, którzy w nim uczestniczyli już nie żył.
Jeden z nich spalił się żywcem w swoim domu. Nie zdając sobie sprawy z ulatniającego się wokół gazu, zapalił zapałkę, doprowadzając tym samym do eksplozji. Kto doprowadził do wyziewu? Tego nie wie nikt.
Drugi wykrwawił się na skutek przeciętej tętnicy szyjnej. Sprawcy nie odnaleziono.
Trzeciego znaleziono w lesie z wydłubanymi oczami. Według plotek, przy chłopcu znaleziono kłębek kociej sierści.
Zemsta kotów Lady Charlotte? Kto wie. Większość mieszkańców Raven Valley wkłada tę historię między bajki, jednak jest i część, która omija wszystkie koty szerokim łukiem. Są i tacy, którzy twierdzą, że zwierzęta nigdy nie umarły i były przez nich widziane w różnych miejscach. Czy ja wierzę w nieśmiertelne koty Lady Charlotte? Do zeszłego roku nie.
Moja sąsiadka - pani Morris była miłą, starszą kobietą. Denerwował ją jednak fakt, iż o naszym miasteczku chodzą takie odstraszające legendy. Całą winą obarczyła Lady Charlotte, nazywając ją "starą wariatką przez, którą Raven Valley uchodzi za nawiedzone". Był grudniowy wieczór i panowała zamieć kiedy znalazłam ją martwą na podjeździe swojego domu. Jednak to nie jej martwe ciało wzbudziło we mnie największy szok, a zanikające w zamieci ślady maleńkich kocich łap znajdujące się na na każdym centymetrze zaśnieżonego podwórka pani Morris.
____________________________________________________________
Pamiętajcie - koty są wredne.
CZYTASZ
Nie zamykaj oczu - straszne historie
HorrorStraszne historie, opowieści z dreszczykiem [pisane przeze mnie] "Duchy zawsze w końcu doganiały swą ofiarę i nie da się zamknąć przed nimi drzwi, bo potrafią przez nie przejść." Pamiętaj - cokolwiek by się nie działo, nie zamykaj oczu. Tę piękną o...