Jedenaste piętro

2.2K 170 43
                                    

Kilka tygodni temu wracałam z pracy późną nocą. Mieszkam na przedostatnim piętrze, szarego, obskurnego bloku. Wsiadłam do windy, której skrzypienie i stukanie przypominały mi, że lada chwila może się ona zwyczajnie rozpaść. Nic dziwnego - była stara, nigdy nienaprawiana i z jakiegoś powodu nigdy nie zatrzymywała się na ostatnim, jedenastym piętrze, które i tak było wyłączone z użytku. Zielone, przygaszone światło jarzeniówek sprawiało, że wnętrze windy wyglądało jeszcze bardziej obskurnie. Zmęczona całym dniem ciężkiej pracy jechałam w górę patrząc się tępo na migające po kolei numery kolejnych pięter. 8, 9, 10... Nagle winda zaczęła się trząść i piszczeć, tak jakby miała się zaraz rozlecieć. Ogarnęło mnie przerażenie. Byłam przekonana, że lada chwila zacznie ona spadać w dół. Spanikowana skuliłam się w kącie, nie wiedząc co robić. Na szczęście, ku mojemu zaskoczeniu drżenia momentalnie ustały. Spojrzałam w górę na numer piętra. Skrzypiące drzwi zaczęły się powoli otwierać, ukazując widok na długi korytarz wyłączonego z użytku, jedenastego piętra. Na pierwszy rzut oka, nie wyróżniało się ono zbytnio od innych, z wyjątkiem oświetlenia. Na górze świeciła się tylko jedna lampa na trzy, której zacinające się miganie mówiło, że żarówka miała się zaraz przepalić. Rzucane przez nią zielone światło, takie jak w windzie, ukazywało rozdrapane tapety i poplamioną, szarą wykładzinę. Nagle, do moich uszu dobiegł dziwny dźwięk, przypominający czyjeś stękanie. Wystraszona zaczęłam naciskać na przyciski w windzie, ale żaden z nich reagował. To co zobaczyłam chwilę później, przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Zza rogu, na końcu korytarza, wyłoniła się czyjaś twarz. Wyglądało to tak jakby ktoś na czworakach wychylał się i mi się przyglądał. Jego twarz wyglądała dziwnie, lecz była za daleko bym mogła jej się przyjrzeć. Nagle postać zaczęła wychodzić, a raczej wypełzać zza rogu. Z moich ust wydobył się głośny krzyk. Dostrzegłam, że człowiek ten zamiast dłoni i nóg miał cztery kikuty. Podciągając się na łokciach czołgał się w moim kierunku długim korytarzem, którego światło coraz bardziej zaczynało migotać. Przerażona, wciskałam wszystkie przyciski w windzie, wołając o pomoc. Na ułamek sekundy spojrzałam na twarz pełzającego człowieka i zrozumiałam dlaczego wcześniej uznałam, że wygląda on dziwnie. Jego powieki i usta były zaszyte - dosłownie zszyte nićmi, niczym rany po zabiegu chirurgicznym. Byłam przerażona. Starałam się zamknąć drzwi windy jednak na nic się to nie zdało. Myślałam, że gorzej być nie może, ale się myliłam. W pewnym momencie światło nagle zgasło, a cały korytarz pogrążył się w ciemności. Ogarnęła mnie panika, która sparaliżowała całe moje ciało. Nie byłam w stanie nawet krzyczeć. Ciemność za drzwiami windy wypełniało stękanie i jęczenie, które zdawało się być coraz głośniejsze. Zrezygnowana i przerażona oparłam się o tylną ścianę windy i zaczęłam łkać. W pewnym momencie, ku mojemu zaskoczeniu, drzwi zaczęły się zamykać. Drżącymi rękoma jeszcze raz wcisnęłam odpowiedni przycisk i poczułam jak winda zaczyna ruszać. Nim zaczęła zjeżdżać w dół światło na jedenastym piętrze znów się zapaliło. Chciałabym powiedzieć, że dostrzegłam jedynie pusty korytarz, a całe to straszne zdarzenie było wytworem mojej wyobraźni, tak jak wmawia mi to policja. Ja jednak jestem pewna, że ostatnim co widziałam w migającym świetle na korytarzu jedenastego piętra były dziesiątki pozaszywanych twarzy, zbliżających się do mnie na pozbawionych kończyn ciałach.

Nie zamykaj oczu - straszne historieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz