Rozdział 4

222 15 2
                                    

Lilianna

Siedzę właśnie na miejscu pasażera w drodze na "podbój sklepów". Jeremi niesamowicie się tym ekscytuje, a ja zastanawiam się co ja tak właściwie robię. Jadę z praktycznie nieznajomym mi chłopakiem na zakupy do mojego nowego mieszkania. Chociaż nieznajomy to trochę za duże słowo w przypadku Jeremiego, znamy się kilka godzin a zawiązała się między nami taka nić porozumienia. Dziwię się, że tak szybko znaleźliśmy wspólny język, ale dobrze jest w tym wielkim mieście mieć kogoś kogo się zna.

-Nad czym tak myślisz?-zapytał z uśmiechem mój kierowca

-Nad niczym ważnym, tylko nad tym jak wszystko szybko się potoczyło-odpowiedziałam szczerze

Jeremi nic nie odpowiedział tylko z uśmiechem podgłosił radio, w którym leciała piosenka Quebonafide - Candy (media), swoją drogą bardzo lubię tą piosenkę. Jeremi recytował tekst jak natchniony, a tuż przed "damską częścią" spojrzał na mnie wymownie.
Oblałam się rumieńcem, ale zaczęłam śpiewać, a właściwie to mówić razem z dziewczyną.

Czy wspomniałam już że Jeremiasz to największy pirat drogowy na tym świecie?! Nie?

No to wyobraźcie sobie, że zdążył nagrać cały mój "występ" swoim telefonem nie zdejmując ani na chwilę nogi z gazu.

-Zabijesz nas zanim zdążymy dojechać i umrę głodna-mruknęłam pod nosem

Reszta drogi minęła w ciszy, wjechaliśmy na parking podziemny, a później windą kierując się do podobno najlepszej restauracji w okolicy. Jako, że jestem ogromną fanką makaronów, a tak w karcie takowe się znajdowały więc z chęcią przystałam na tę propozycję.
No i muszę przyznać, że jedzenie mają naprawdę genialne!
No i czas ruszać na podbój Ikei!

Jeremi

Widziałem jak Lil biega podekscytowana między działami i co chwila notuje coś w planerze, po chwili już dokładnie wiedziała co chce kupić, gdzie to postawi i co z czym będzie współgrało. Niesamowite, jak można w tak krótkim czasie wszystko zaplanować?

Obydwoje układaliśmy na wózku wszystko to co potrzebne i co wpadło nam w oko, przeszliśmy do kasy, Lil zapłaciła i cofnęła się do sklepu, a ja przetransportowałem to wszystko do samochodu i wróciłem do niej.

I tak...5 razy...

Kiedy wreszcie udało nam się wyjść z tego ogromnego sklepu zahaczyliśmy jeszcze o jeden mniejszy gdzie dokupiliśmy kleje, gwoździe, taśmy itp.

Wsiedliśmy do samochodu, a Lil wyglądała na wyraźnie zdezorientowaną kiedy jechaliśmy w zupełnie inną stronę niż mieszkanie. Zaparkowałem pod Złotymi Tarasami, a mina Lilianny była naprawdę mistrzowska.

-Wysiadasz czy mam iść bez Ciebie?

Witajcie!! 💞
No i jak Wam się podoba to opowiadanie? Jutro kolejny rozdział!

Analogia Dwóch SercOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz