Odwróciłam wzrok, w moich oczach najpewniej igrały iskierki
ciekawości. Dociekliwość i w pewnym sensie wścibskość to moje cechy
wrodzone, a tak udzielona odpowiedź tylko je potęguje. Mimo wszystko
nie chciałam pytać, skoro to tak bardzo wrażliwy temat nie miałam
moralnego prawa żądać na niego odpowiedzi.
- Gramy dalej, czy kończymy? - Spytałam przyglądając się z
zainteresowaniem kroplą deszczu na szybie, za czarnowłosym. Jedna
goniła drugą w drodze do przepaści, jak czasami ludzie gonią życie.- Jak wolisz. - odparłem obojętnie.
- Wybieraj. - Wzruszyłam ramionami nie wiedząc co właściwie zrobić.
- Koniec na dzisiaj. - Mruknąłem spuszczając głowę, która momentalnie stała się bardzo ciężka.
- No to ja idę ogarnąć łazienkę. - Powiedziałam wstając z łóżka.
Po drodze zastanawiałam się nad tym gdzie ja teraz kupię takie lustro,
a gdy stanęłam już w drzwiach westchnęłam głęboko.
Krople krwi na podłodze i kawałki szkła rozrzucone dookoła sprawiały dojść upiorne wrażenie.
To że któryś z tych przezroczystych kryształów wbije mi się w rękę, było właściwie pewne, jednak uprzątnąć je musiałam. Nie mogły się przecież tak tu poniewierać.Spojrzałem przez okno, krople deszczu rozbijały się o parapet wydając charakterystyczny dzwięk. W Azgardzie deszcz pada stosunkowo rzadko, dlatego mimowolnie uśmiechnąłem się na ten widok. Chciałbym wrócić do domu, ponownie zobaczyć złote mury otaczające pałac. Poczuć zapach roślin z królewskiego ogrodu, usłyszeć gwar rynku i ciszę zapomnianej przez wszystkich biblioteki. Mimo tych wszystkich pragnień podświadomie karciłem się za takie myśli, ja już nie mam domu.
Spojrzałem na dziewczynę, która sprzątała bałagan pozostawiony przez moją osobę. Wstałem z łóżka i ruszyłem w kierunku łazienki.
- Pomogę. - Zaproponowałem, czując lekkie ukłucie w sercu. - W końcu to moja wina, kiedyś odkupię Ci lustro.
- Tylko, że to nie mój dom. - Odparłam z lekkim uśmiechem, który
jednak szybko zszedł mi z twarzy, kiedy pierwszy kawałek szkła zranił
moją dłoń. Szybciutko na brzegach rozcięcia pojawiła się krew, której
z każdą chwilą nieco przybywało. Ranka nie była głęboka, duża, nie
bolała też zbytnio, moja "moc uzdrawiania" więc nie zadziałała.
Wspomniałam już, że najczęściej jest ona bezużyteczna? No trudno,
później to opatrzę.- Nie twój, w takim razie kogo? - Zapytałem zaciekawiony. - Musimy umyć ręce Wando, zaklęcie nadal działa a ja nie mam zamiaru zginąc w męczarniach. - Powiedziałem zanurzając dłonie, dokładnie obmyłem je ze wszystkich stron aby mieć pewność, że wszystko zostanie dokładnie wymyte. Szybko zacząłem zbierać kawałki szkła, które rano posłużyły mi za żyletkę.
Czemu mi o tym powiedziałeś? - Spytałam posłusznie myjąc ręce, a
razem z wodą do rur spłynęła krew. - Teraz już nie masz pewności, czy
nie skłamię. A dom należy do... mojego ojca. - Powiedziałam w gruncie rzeczy nie kłamiąc.- Okłamiesz to okłamiesz, powiesz prawdę to ją powiesz. Nie mam zamiaru Cię do niej zmuszać. - Powiedziałem szczerze coraz bardziej przywiązany do myśli, że Wanda nie jest moim wrogiem.
- Mogłaś zadać pytanie, które zaprząta twój umysł. Nie zrobiłaś tego udawadniając, że jesteś coś warta.- Ciekawe podejście. - Odparłam po chwili rozglądając się w okół, ale
po bałaganie nie było już ani śladu. Pozostało jedynie wymienić
lustro, jednak nie teraz.
- Idę do kuchni. - Zakomunikowałam czując nadciągającą fale mdłości.
Do kuni niemal wbiegłam.
Nachyliłam się nad zlewem łapiąc zbyt szybko powietrze.
- Niech to szlak, ku***. - Zaklęłam z trudem opanowując odruch
wymiotny. Czerwona ciecz ciekła mi po palcach. Za dużo krwi,
zdecydowanie za dużo. Nieco drżącą ręką wyjęłam z apteczki opatrunki i
wodę utlenioną, a potem odkaziłam i opatrzyłam poranioną dłoń. Zaczęło
mi się nieco kręcić w głowie. Musiałam usiąść, ale nie tutaj.
Powolnym krokiem skierowałam się do salonu, by po chwili bezwładnie
opaść na kanapę. Kiedy powieki mi się zamknęły wokalistka pytała
właśnie "którą z nas chcesz". Uśmiechnęłam się sama do siebie, lubiłam tą piosenkę, choć odpowiedź wydawała się oczywista.
CZYTASZ
Wander of the fog
Fanfiction"A w szarej mgle wznoszą się białe drapacze chmur, niczym grobowce w tym mieście zamieszkałym przez umarłych." Albert Camus "Prawda jest jak mgła, kłamstwo jak kamień. Czy już wiesz czemu ludzie wybierają, co wybierają?" Współautorka @L16Wops