Zdenerwowany Kapitan w chwili, gdy znalazł się w pobliżu stajni od razu zeskoczył z końskiego grzbietu. Lejce rzucił do chłopca stajennego, który w ostatniej chwili złapał uprząż zmęczonego zwierzęcia. Do nastolatków czekających na jego dalsze rozkazy rzucił tylko głośno:
- Dobrze się spisaliście, możecie teraz odpocząć
- Możemy zrobić imprezę? - Krzyknął ktoś do niego nieśmiało, ale Levi którego myśli były zajęte czymś zupełnie innym po prostu skinął głową na znak zgody.Chociaż Ackermana nie biegł, jego krok był szybki i zdecydowany. W mniej niż pięć minut znalazł się pod drzwiami swojego pokoju.
Nacisnął klamkę i już wtedy poczuł, że coś jest nie tak. Było zbyt cicho.
Nie dając się ponieść emocjom wszedł do środka. Jego złe przeczucia sprawdziły się, wewnątrz nie było nikogo. Levi rozejrzał się dookoła i zobaczył na biurku niewielką, zapisaną z jednej strony kartkę. Zdenerwowany podniósł ją i zaczął czytać.
Pomimo tego, że od wejścia do sypialni, rysy jego twarzy nie zmieniły się nawet odrobinę to w środku czuł prawdziwą burzę emocji. Pod wpływem wiadomości jego początkowy niepokój błyskawicznie zmienił się w ciężką do ukrycia złość. Po pierwszym szoku Ackerman zaczął czytać list jeszcze raz próbując zrozumieć co też jego znajomy z zamku vel Lekarz Marco miał mu do przekazania.
Levi!!- Jego niechlujne, ledwie czytelne pismo jeszcze bardziej
zirytowało Kapitana, który mimo swojej umiejętności trzymania nerwów na wodzy, coraz częściej zaczynał tracić panowanie nad sobą.Zostałem poinformowany, że wczorajszej nocy tytani zaatakowali mur Maria. Jest wielu rannych i z tego co wiem walka się jeszcze nie skończyła, dlatego proszę Cię byś gdy tylko wrócisz jak najszybciej przybył w okolice rejonu Shiganshiny. May zgodziła się zająć twoim Korpusem Treningowym, a ja pożyczyłem sobie tą Twoją mała koleżankę do pomocy przy rannych.
MarcoLevi uderzył pięścią w biurko, a następnie opierając na nim ręce zaczął głęboko oddychać. Kiedy przeanalizował sobie wszystkie nowe wiadomości, wyszedł ze swojego pokoju i udał się na Mur, gdzie miał nadzieję zastać May. Nie musiał jednak długo szukać, ponieważ dziewczyna sama na niego wpadła. Widząc w jego zawsze opanowanych oczach iskry, odsunęła się trochę, tak dla bezpieczeństwa.
- Wszystko w porządku? - Zapytała oczekując na jakąś niemiłą odpowiedź. Ku jej zdziwieniu nic takiego nie miało miejsca, a Ackerman jak zawsze spokojnym głosem wyjaśnił jej co go sprowadza. Dziewczyna zdążyła tylko kiwnąć głową na potwierdzenie, a Levi'a już nie było. Od razu udał się do stajni, gdzie próbował odpoczywać jego koń.
- A więc znów w drogę - mruknął w przestrzeń i osiodłał zwierzę.Kiedy po krótkim wyjaśnieniu sytuacji, przeniesieni na wielkiej platformie znaleźli się po drugiej stronie muru Rosa, Levi odetchnął z ulgą. Wspiął się na grzbiet swojego wierzchowca i co tchu popędził przed siebie. W głowie Ackermana wciąż w kółko kłębiły się w głowie dwie myśli dlaczego Marco zabrał ze sobą Lisę i czemu akurat teraz tytani musieli zaatakować.
To nie było tak, że Ackerman nie lubił walczyć. On to uwielbiał, gdyby znał słowo miłość to najpewniej właśnie ostrze do rozcinania karków tytanom byłoby jego życiową partnerką, lecz on jeszcze nie znał tego słowa. Tak więc Levi lubił krew, lubił unosić się w powietrze i czuć satysfakcję widząc podziw w oczach innych, ale nie lubił jednego. Nie lubił, gdy ginęli dobrzy, niewinni ludzie. Co prawda do większości z nich nie czuł nawet współczucia, ale czuł się mało zadowolony gdy bryzgała na niego ludzka krew, która było dużo cięższa do usunięcia niż ta tytanów.
Podróż na Mur Maria trwała kilkanaście godzin. Levi mimo ogromnego zmęczenia zatrzymywał się tylko wtedy, gdy czuł, że jego koń jest już u kresu sił. W końcu udało mu się dojechać do miasta. Patrzył z góry na przemieszczających się ludzi, którzy rzucali w jego stronę pełne lęku, błagalne spojrzenia. Kiedy zerknął w stronę Muru z daleka ujrzał połączone siły Zwiadowców, Korpusu Stacjonarnego i Żandarmerii, które co chwilę wzbijały się w powietrze, aby zaatakować.
- Levi!! Levi!! - Ackerman rozejrzał się i ujrzał jadącą za nim Hange.
- Hange? Co się dzieje?
- Tytani zaatakowali. Musimy ewakuować najbliższe domy. Jadę wydać rozkazy i zaraz do was dołączę. - powiedziała odjeżdżając, zanim zniknęła za rogiem odwróciła się jeszcze i zawołała- Erwin czeka na Ciebie przy centralnej bramie.Ackerman skinął jej na pożegnanie i popędził na Mur. Odstawił swojego konia do najbliżej położonej stajni i poszedł po sprzęt do trójwymiarowego manewru. Założył go jak zawsze, nienagannie i szybko. Po chwili zaczął lecieć w stronę szczytu Muru. Ledwie zdążył położyć obie nogi na stabilnej powierzchni, a od razu podbiegł do niego Erwin, który wrócił by wymienić butlę z gazem.
- Źle to wygląda - powiedział, gdy obaj podeszli do krawędzi. Kapitan spojrzał w dół i aż go zmroziło kiedy zobaczył rozgrywające się po drugiej stronie Muru sceny. Nie był w stanie zliczyć czyich ciał było więcej, tytanów czy ludzi.
- Na trzy? - Zapytał Erwina. Kiedy ten skinął głową skoczyli obaj w dół wyciągając ostrza. W blasku słońca zobaczył na górze Liselotte, która razem z Marco opatrywała wykrwawiającego się mężczyznę. Chociaż Ackerman nadal był zły, że jego znajomy zabrał dziewczynę w tak niebezpieczne miejsce czuł się dumny. Dumny bo widział, że Lisa mimo strachu radzi sobie z tak okropnym widokiem.

CZYTASZ
[Snk] Levi kim jesteś?
Fanfiction" Zaopiekuj się nią " takie były ostatnie słowa przyjaciela Levi'a, który zmarł ratując go przed tytanem. Po wielu latach Kapitan przypadkiem poznaje dziewczynę, która wie o jego przeszłości znacznie więcej niż on oraz chce mu pomóc poznać prawdę do...