27. they say the end is coming sooner, but the end's already here

814 108 108
                                    

Z każdym podskokiem samochodu na wyboistej drodze ciało chłopaka obsuwało się coraz niżej ku siedzisku. Jego głowa zdążyła już stracić podparcie w postaci zagłówka i teraz odskakiwała od klatki piersiowej we wszystkich kierunkach. Taehyung siedział wbity w przeciwległy koniec siedzenia i w panice zastanawiał się, jak doszło do tego, że trzyma się za ręce z trupem w pędzącym przez obrzeża stolicy audi a4, słuchając skrzypcowego koncertu na cały regulator. Jakoś głupio mu było wysunąć poszukujące pulsu palce z pośmiertnego uścisku – w pewnym sensie mogło to dodawać otuchy, musiał tylko nie myśleć o tym jednym, nieistotnym szczególe. Jungkook skręcił gwałtownie w leśną drogę. Taehyung zaczął piszczeć, gdy bezwolne ciało spadło na jego kolana jak worek kartofli.

„Ścisz te decybele, martwego być obu-, kurwa. Niezamierzone, sorry," mruknął Jungkook, włączając długie światła, gdy oddalili się wystarczająco od szosy. Zimny blask reflektorów zamieniał zarośla w prześwietlone zdjęcie, a profilowi twarzy chłopaka nadawał -zgodnie ze stanem faktycznym- trupi odcień. Jego białka szkliły się nieruchomo kilka centymetrów od ud Taehyunga.

„Przygniótł mnie! Jungkook, on krwawi mi na dresy, zrób coś!"

„Mam mu powiedzieć, żeby przestał!?"

„To nie jest zabawne," jęknął spazmatycznie Taehyung. „Weź go natychmiast!"

Samochód zatrzymał się gwałtownie, a chłopak poleciał do przodu, zsuwając się między tylne, a przednie siedzenia z głuchym bęcnięciem. Wraz ze zgaszonym silnikiem przestała grać muzyka – Taehyung skrzywił się, by następnie uwolnić wreszcie swoje palce z zaciśniętej pięści. Ręka spadła ku tułowiowi, tym razem bezgłośnie.

„Jezu Jungkook, jesteś taki-, taki... nie to miałem na myśli! Połamiesz go," zaczął paplać, szorując mokrymi od potu palcami o materiał spodni. Jungkook odwrócił się powoli i spojrzał na niego w sposób jednoznacznie wskazujący na to, że lepiej by było, by się zamknął.

„I tak jest martwy," westchnął ciężko, wychylając się przez oparcie. W ciszy było coś złowieszczego, ale Taehyung nie umiał jej przerwać. Przez jakiś czas wpatrywał się wraz z Jungkookiem w miejsce, gdzie, gdyby w aucie było nieco jaśniej, zobaczyliby ciało chłopaka.

„Pójść po łopatę?" Głos Hoseoka sprawił, że Taehyung podskoczył w miejscu. Przez całą drogę nie odezwał się ani słowem i teraz, kiedy już to zrobił, z jakiegoś powodu brzmiał tak, jakby wcale go tu nie było.

„Nie wiem, Hoseok... przemyślmy to," stęknął Jungkook, wciskając twarz w zagłówek swojego siedzenia. „My mamy w ogóle łopatę? Kurwa, nie wiem, mieliśmy kiedykolwiek?"

„Jedźmy do domu," mruknął Taehyung pod nosem. Nie był pewien, co się stanie, jeśli posiedzi tutaj, w środku lasu, ze stopami przygniecionymi ciałem martwego nastolatka, jeszcze kilka minut, ale coś stanie się na pewno. I nie chciał być w tamtej chwili ani w swojej skórze, ani któregoś ze wspólników, ani-, a szczególnie nie w jego, do cholery. Niech ktoś zabierze stąd tego nieboszczka.

„Chcesz jechać do domu z nim?" odparł Jungkook, równie zirytowany. „I co z nim zrobisz wtedy? Zakopiesz go pod oknem naszej sypialni? Ukryjesz pod stertą jesiennych liści? Jeśli gliny go znajdą to nie wyjdziemy z pierdla, ja pier-do-lę."

„To ja już pójdę po tę łopatę."

Hoseok pozostał na miejscu jeszcze przez moment, jakby czekał na odpowiedź ze strony Jungkooka, ale ponieważ nie doczekał się żadnej, nacisnął wreszcie na klamkę i niezdarnie opuścił samochód. Rozejrzawszy się wokoło, zaczął iść w stronę ich domu – Taehyung wpatrywał się bezmyślnie w jego oddalającą się sylwetkę, podczas gdy chrzęst liści stawał się coraz cichszy. Zanim kontur jego ciała rozmył się całkiem w czerni nocy, Hoseok zatrzymał się nagle i obejrzał przez ramię w ich kierunku. Potem przyśpieszył kroku, ale Taehyung nie mógł już go usłyszeć. Słyszał tylko jak Jungkook oddycha ciężko, uciskając opuszkami palców zaciśnięte powieki.

top shelf dregs |vkook & yoonseok|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz