Rozdział I

195 12 12
                                    


 ODKĄD PAMIĘTAM, ZAWSZE BYŁEM ZWYKŁYM, PRZECIĘTNYM GOŚCIEM, KTÓREGO NIKT NIE KOJARZYŁ W SZKOLE.


JEDNEGO PRZYJACIELA I ZERO ŻYCIA TOWARZYSKIEGO. BYŁEM PO PROSTU SZKOLNYM CIAMAJDĄ, AŻ DO PEWNEGO MOMENTU, GDY TO WSZYSTKO SIĘ ZACZĘŁO...


Gdy zadzwonił telefon, od razu wiedziałem, że Oskar czekał już pod moim domem.

Mój najlepszy przyjaciel, którego poznałem za czasów piaskownicy i jedyny, z którym się zadaje w szkole. Nie jestem typem szkolnego luzaka, czy kapitana drużyny. Jestem bardziej niezdarnym, ciągle popychanym i wyśmiewanym gościem w okularach.

- Lecę do szkoły! - krzyknąłem. Wybiegłem z domu, a potem zamknąłem za sobą drzwi.
Stary Jeep Oskara stał na podjeździe pod moim domem. Wsiadłem na miejsce pasażera.

- Siema, stary – powiedział Oskar.

- Siema - odpowiedziałem i przybiłem mu grabe. - No to co? Ruszamy do budy na dzień pełen klasówek.

- A czy to jest konieczne? - spytał.
-Też mi się nie chce, ale no wiesz, ile potem zaliczania jest - powiedziałem, zapinając pasy.
- Eh, Adam, z tobą to nie ma żadnej rozrywki - odpowiedział, a potem się zaśmiał.

Ruszyliśmy do szkoły. Po kilkunastu minutach byliśmy już na miejscu.
Weszliśmy do budynku i udaliśmy się do szafek. Obok nich stały już Klaudia z Wiktorią.

- Hej - Szatynka uśmiechnęła się na nasz widok.
- Cześć - odparłem, a następnie wyjąłem z szafki książkę od biologii.
- Coś nas ominęło? - spytał zaciekawiony Oskar.
- Mamy nowego w szkole - odparła Wiktoria, patrząc na swoje paznokcie.

Jak na zawołanie do szkoły wszedł chłopak. Wysoki z metr osiemdziesiąt, muskularny. Z daleka można było zobaczyć jego jasnozielone oczy, które utkwiły każdemu w pamięci.

Jego wysportowane ciało podkreślała krótka, opięta bluzka. Na ręku miał tatuaże, chyba z jakiś wzór lub zbiór miliona tatuaży. Na plecach niósł czerwony jak krew plecak. Każdy się za nim oglądał. Roztaczał wokół siebie dziwną aurę. Zadzierał lekko nos do góry. Sprawiał wrażenie rozbestwionego dzieciaka.
Przeszedł obok nas, obdarzając nas pełnym wyższości spojrzeniem. Za nim, jak niewidoczna chmura, roztaczał się zapach jego perfum.
- Dziwny - mruknął Oskar.
- Podobno to syn Hilsów - odparła Wiktoria.
- Tych Hilsów? - spytał jej rozmówca. - Tych milionerów?
- A jakich innych? - dodała retorycznie Klaudia.

Zadzwonił dzwonek.
Oskar i Wika udali się na lekcje historii. Natomiast ja i Klaudia mieliśmy biologię. Okazało się, że razem z nami lekcje miał ten nowy Rafał, albo jak kazał na siebie mówić: Rafael. Usiadł obok mnie. Nogi położył na stół i całą lekcję obojętnie żuł gumę, kompletnie nic nie notując.
Następne lekcje przebiegały spokojnie.
Na przerwie śniadaniowej siedzieliśmy wszyscy grupom na stołówce.
- Mieliście okazje poznać tego nowego? - spytałem zaciekawiony.
Klaudia i Wiktoria pokręciły przecząco głową.
- Został wyrzucony ze szkoły i miał sprawę w sądzie - odparł Oskar.
- Skąd to wiesz? - spytała zaciekawiona Klaudia.
- Internet wie wszystko za nas - odparł.
- Masz coś więcej?- spytała Wika, napalona na nowe plotki.
- Podobno pobił całą drużynę footbolową i podpalił bibliotekę -szepnął, aby nikt inny tego nie usłyszał.

Pokazał nam w telefonie zdjęcia zmasakrowanych zawodników i totalnie spaloną szkolną bibliotekę.

- Miała wiele spraw, ale wygrała, dzięki pieniądzom rodziców i najlepszym prawnikom.
- A wyczytałeś gdzieś, że uciekłem z więzienia? - wtrącił głos za nami.

To był Rafał.
- Nie uczyli cię rodzice, że nie wtyka się nosa w nie swoje sprawy? - Obrócił sobie Oskara w swoją stronę, palec położył pod jego brodę, by unieść jego głowę , aby jego oczy były na wysokości jego. - Bardzo nie ładnie. Strasznie nie lubię, jak ktoś grzebie tam, gdzie nie powinien.
Oskar odsunął głowę od jego ręki, ze zmarszczonymi brwiami
- Sorry, ale nie grzebałem w twoich dokumentach, tylko w Internecie - odparł spokojnie na swoją obronę.
Rafał uśmiechnął się ironicznie pod nosem. Coś było w nim niebezpiecznego i przyciągającego. Coś, co sprawiało, że chciało się poznać bardziej tego człowieka, a jeszcze bardziej jego historie.

Zadzwonił dzwonek na ostatnią już dzisiaj lekcje.
Wstaliśmy od stolika i każdy udał się do swoich sal. Ja miałem lekcje wychowania fizycznego, a reszta jakieś przedmioty ścisłe. Gdy wychodziłem ze stołówki, kątem oka zauważyłem Rafała, rozmawiającego z Filipem, szkolnym tyranem. Ich konwersacja trwała zaledwie chwile, a następnie udali się moim śladem.

-Adam! Ćwoku!
Korytarz był całkowicie pusty. Odwróciłem się w stronę źródła głosu.
Nie zdążyłem dobrze ogarnąć, co się dzieje. Rafał chwycił mnie za szyje i uniósł mnie kilka centymetrów nad ziemię. Nie mogłem oddychać. W jego oczach widziałem chorą satysfakcje.

- Och nauczcie się nie grzebać w cudzej przeszłości, bo może stać wam się krzywda - powiedział, wciąż na mnie patrząc.
Chwyciłem jego rękę obiema dłońmi i próbowałem się wyrwać, ale powoli brakowało mi siły.
Nagle oczy Rafała zabłysły, a ja poleciałem z wielką siłą w stronę szafek, uderzając o nie głową.
Powolnym krokiem zbliżał się do mnie, żeby zadać mi ostatni cios, gdy nagle za rogu wyłoniła się pani dyrektor, a Rafał uciekł.

Podniosłem się obolały z ziemi i poskładałem swoje połamane kości. Gdy już miałem sobie pójść na zajęcia zdałem sobie sprawę z tego, z jaką siłą rzucił mną ten chłopak. Przeleciałem w powietrzu z cztery sale, zanim uderzyłem o szafki na końcu korytarza. W głowie tworzyły mi się pytania, kim on jest i do czego jest zdolny.

Po skończonych zajęciach udaliśmy się z Oskarem do pobliskiego pubu.
W „Coco" było pełno ludzi. Głównie to uczniowie naszej szkoły, którzy siedzą tu całymi dniami po zajęciach.

- To mówisz, że prawie cię załatwił? - spytał szeptem Oskar
- Gdyby nie dyrektorka, to by mnie zabił - oznajmiłem.
- Trzeba na niego uważać, to jakiś świr - zauważył przyjaciel.

W tym momencie do pubu wszedł Rafał. Pewnym krokiem podszedł do lady. Stanął tuż obok nas. Zamówił piwo i usiadł na jednym z wolnych miejsc.

- Mało ci jeszcze?- zapytał z uśmieszkiem na ustach.
- O co ci chodzi?
- Ty już dobrze wiesz - odparł i zepchnął mnie z krzesła, na którym siedziałem.

GiftedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz