Rozdział IV

18 2 0
                                    

  Po weekendzie nadszedł czas by wrócić do szkoły. Wstałem z łóżka, ogarnąłem się, ubrałem i zleciałem na dół. Tam czekała moja mama ze śniadaniem do szkoły. Kochana mamusia, jak zwykle przygotuje pyszne jedzonko dla swojego synka, za to ją kocham. Chwyciłem torbę z kanapkami, dałem jej buziaka i już miałem wybiec z domu, gdy nagle usłyszałem jak mnie wołała. Wróciłem do kuchni.


- O co chodzi? - spytałem.
- Może cię podwieźć do szkoły? - spytała - Zauważyłam, że Oskar już nie podjeżdża po ciebie, coś się stało?
- No spoko - odpowiedziałem, unikając odpowiedzi na drugie z jej pytań.
- Dobrze to wsiadaj do auta, a ja wezmę, klucze - oznajmiła.

Do szkoły szybciej jedzie się autem, niż ma się iść pieszo. Dwa zakręty i jedno skrzyżowanie i jesteś, a tak to trzeba iść przez park i w ogóle. Kiedy podjechaliśmy pod szkołę, podziękowałem mamie i wysiadłem z auta i kierowałem się w stronę szkoły. Ludzie patrzyli na mnie. Czułem każdy wzrok na sobie. Wszedłem do szkoły i udałem się do mojej szafki. Obok niej stała Klaudia, Wiktoria i Oskar. W sumie, co się dziwić mają szafki tuż obok mnie. Podszedłem do szafki, otworzyłem ją. Nagle za drzwiczek słyszałem głupie śmieszki moich dawnych znajomych.

- Macie jakiś problem? - spytałem i trzasnąłem drzwiczkami od szafki.
- Widocznie ty go masz - odpowiedział Oskar, przybliżając się do mnie.
- Uważaj do kogo mówisz - odpowiedziałem mu prosto w twarz, następnie odpychając go.
- Skąd ta zmiana stylu, Adam? - spytała zaciekawiona Wiktoria.
- Potrzebowałem czegoś nowego - odpowiedziałem, uśmiechając się, po czym odszedłem.

Udałem się w stronę klasy, w której miałem pierwszą lekcję biologii. W klasie słyszałem różne plotki i ludzi patrzących w moim kierunku. Widać było i słychać, że wszyscy zachwalają mój nowy wygląd. W weekend udałem się do centrum po nowe ciuchy. Postanowiłem zmienić coś w swoim wyglądzie. Kupiłem czarne jeansy, biały T-shirt, AirMaxy i skórzaną kurtkę. Wstąpiłem też do fryzjera, by trochę się obciąć. Widocznie zmiana wizerunku wpływa pozytywnie na ludzi. Na lekcji biologii rozmawialiśmy o DNA. Bardzo rozłożony temat i skomplikowany. Każdy człowiek ma inne DNA, które różni się od siebie to innymi cechami. DNA to nić, w której zapisane są rzeczy takie jak kolor włosów, oczu, skóry... Ja w swoim DNA dostałem do kompletu moce. Ciekawe czy jeśli ktoś miałby zbadać moje DNA to, czy wykryty zostałby tam gen X. Podejrzewam, że tak, ponieważ gdyby tego nie wykryli, to agencja rządowa nie ścigałaby ludzi takich jak ja i wsadzała ich za kratki lub co gorsze zabijała. Ludzie, którzy ścigali mnie w parku, na pewno nie chcieli ze mną tylko porozmawiać. Nastawienie byli bardziej na zabicie mnie. Gdybym sam nie miał tych zdolności, to sądzę, że postąpiłbym tak jak oni. Ze strachu bałbym się, że ludzie tacy jak ja mogą wyrządzić mi krzywdę. Moja mama zawsze powtarzała „nie osądzaj książki po okładce ''. Dlatego ja nigdy nie oceniam ludzi na podstawie wyglądu. Nie liczy się przecież wygląd, ale charakter drugiej osoby.

Po zajęciach udałem się do szkolnej biblioteki, by odrobić zadanie, które zadała nam pani od biologii. Zastanawiacie się pewnie, dlaczego biblioteka skoro jest Internet. Nasza przesympatyczna pani profesor dobrze wie, że jest Internet, dlatego szukając dla nas zadań, szuka takich, których tam nie znajdziemy i które znajdziemy tylko w książkach. Sprytna z niej kobieta, ale wracając do tematu. Poszedłem do Biblioteki i udałem się w regały, gdzie znajdę książki przyrodnicze i biologiczne. Jak na złość w tym samym momencie, co ja, była tam Klaudia.

- Co ty tu robisz? ­­­­- spytała. - Śledzisz mnie?
- To samo, co ty - odpowiedziałem. - Nie mam, co robić tylko cię śledzić.
- Dobrze wyglądasz - powiedziała, uśmiechając się do mnie.
- Dzięki. Taka mała zmiana wyglądu - odpowiedziałem.
- Na twoją korzyść - dodała i klepnęła mnie w tyłek, po czym odeszła do stołu.

Zamurowało mnie. Szybko się otrząsnąłem i podszedłem to stołu, przy którym siedziała Klaudia.
- Co to było? - spytałem.
- Powiedziałam, że dobrze wyglądasz - odpowiedziała.
- Nie to, chodzi o to, co zrobiłaś potem - dodałem.
- Taki żarcik - powiedziała i się zaśmiała.

Usiadłem naprzeciwko niej i otworzyłem książkę, mając zamiar się uczyć, lecz Klaudia chyba nie miała takiego zamiaru.

- Czemu zrobiłeś to Oskarowi? - spytała.
- Co niby zrobiłem? - spytałem zdziwiony.
-Jak to co? Pogrążyłeś go przed policją i twoją mamą - powiedziała.

Nie miałem ochoty ciągnąć dłużej tego tematu, więc postanowiłem wypożyczyć książkę i pouczyć się w domu. Wstałem od stołu i wyszedłem ze szkoły. Po chwili usłyszałem głos Klaudii. Gdy się obróciłem, zobaczyłem ją biegnącą w moim kierunku.

- Idziesz do domu? - spytała z ciekawości.
- Tak - odpowiedziałem.
- Super to idę z tobą - powiedziała i ruszyła przed siebie.

No, co poradzić przecież nie powiem jej, niech sobie idzie sama. A skoro mieszkamy w jednej okolicy, to wracaliśmy razem. Spacer wydawał się długi. Klaudia zadawała miliony pytań związanych z moją kłótnią z Oskarem, ale ja nie miałem ochoty o tym rozmawiać i zmieniałem temat. Widać było, że nie daje jej to spokoju. Co miałem powiedzieć, że najlepszy przyjaciel zabrał się za dziewczynę, która mi się podoba. Dobrze wiem, że Klaudia zna moje uczucia, ale widocznie nie ja jestem w jej guście. Odprowadziłem Klaudię pod dom i udałem się w kierunku swojego. Po drodze zastanawiałem się nad tym, że w ogóle nie widziałem dzisiaj Rafała. Może zachorował i został w domu? Wiedząc, że polując na nas agenci, jakoś miałem milion opcji w głowie. Gdybym miał jego numer telefonu, to bym zadzwonił, ale go nie mam. Dotarłem do swojego domu, gdzie z wielkim zaskoczeniem zobaczyłem Oskara, czekającego na schodach od werandy. Gdy podszedłem do schodów, ten nagle zerwał się i zamaszystym ruchem uderzył mnie z pięści w twarz.


- Nie zbliżaj się do mojej dziewczyny! - dodał i udał się w stronę ulicy.

Opanowany otarłem lecącą krew z mojej wargi i wszedłem do środka, a potem zatrzasnąłem za sobą drzwi. Na szczęście matki nie było w domu. W tamtej chwili miałem ochotę odwrócić się i oddać mu z większą siłą, ale bałem się, że moja siła będzie zbyt wielka i użyje swojej mocy i mogę posunąć się o krok za daleko. Rzuciłem plecak w korytarzu, wszedłem do pokoju i zobaczyłem mojego psa. Tak mam małego psa. Kundelka wabi się Tina i jest moją najlepszą przyjaciółką. Znalazłem ją porzuconą w lesie i postanowiłem zabrać ją do siebie. Mama i ja szybko ją pokochaliśmy i daliśmy ciepły kochany dom.

- Tina! Chodź na spacer - krzyknąłem. Chwyciłem smycz i wyszedłem z nią na dwór. Zazwyczaj chodzę z nią tuż obok domu, ale dzisiaj miałem ochotę udać się na dłuższy spacer i poszliśmy do pobliskiego parku. Jest on tak wielki, że łatwo się w nim zgubić i wyjść gdzieś parę przecznic dalej. Dosłownie nie raz tak zrobiłem i musiałem wracać do domu autobusem. W pewnym momencie zadzwonił do mnie telefon. To była Klaudia. Odebrałem go i usłyszałem.

- Potrzebuję twojej pomocy! - krzyczała do słuchawki.
- Co się stało? - spytałem.
- Przyjdź szybko pod dom Oskara - powiedziała i rozłączyła się.

Nie wiedziałem, co się dzieje. Z jednej strony nie chciałem iść w to miejsce, żeby widzieć tego kretyna, ale z drugiej strony może stało się coś strasznego. Na szczęście byłem niedaleko, więc szybko tam doszedłem. Zobaczyłem Klaudię i Wiktorię stojącą pod domem Oskara z jego rodzicami. Z okien wylatywały iskry, które rozwalały każdą napotkaną na drodze rzecz.

- Co się dzieje? - spytałem.
- Pomóż mu, on tam został! - wykrzyczała Klaudia.
- Ale czemu ja? - spytałem.
- Proszę - poprosiła zapłakana mama Oskara

Nie wiedziałem, co mnie czeka, ale musiałem coś zrobić.

- Trzymaj psa - powiedziałem i podałem Klaudii smycz, do której była przypięta Tina i sam ruszyłem do przodu.

Z trudem dostałem się do środka, nie używając, by nie zobaczyli jej pozostali. W środku dom wyglądał, jakby przechodził tędy huragan. Po całym obiekcie latały iskry albo pioruny. Trudno było mi to stwierdzić. Jedyne, co mogłem zobaczyć, że wszystko wydobywa się z samej góry.

Musiałem udać się do góry. Wchodząc po schodach, odbijałem swoją mocą nadchodzące pioruny. W połowie drogi do góry zobaczyłem, że wszystko wydobywa się z pokoju Oskara. Wiedziałem już, co się dzieje, ale nie byłem tego pewny. Aż do momentu otworzenia drzwi. Na środku pokoju zobaczyłem Oskara. Unosił się w powietrzu, a jego oczy iskrzyły. To on wytwarzał te pioruny. Wiedziałem już, że uaktywniły się w nim moce. Nie wiedziałem, jak go uspokoić by wszystko wróciło do normy. W pewnym momencie nie wiem jak, ale usłyszałem jego myśli. Przejawiała się w nich złość i strach. I tak wpadłem na plan. Skoro ja mogę czytać jego myśli, to może mogę też jakoś do niego dotrzeć. Niestety moje działania były bez skutku.

Postanowiłem, więc unieszkodliwić go jego własnymi mocami. Skupiłem się i swoją siłą stworzyłem wokół niego jakby pole siłowe, które blokowało wydostawanie się tych piorunów w większym obszarze. Niestety moja moc była zbyt słaba i pole pękło. Nie wiedziałem, co robić. Jeśli dłużej to potrwa, to cały dom runie.

- Oskar, uspokój się! - krzyknąłem.
- Nie mogę - odpowiedział.
- Spróbuj pomyśleć o czymś miłym - dodałem.
- Ok - odpowiedział.

Nie wiedziałem, co się stanie. Postanowiłem użyć swojej nowej zdolności i wejść do jego głowy. Nie wiedziałem jeszcze, z czym to się wiąże i jakie mogę wyrządzić mu krzywdy, ale nie było innego wyjścia. Zamknąłem oczy i skupiłem się na Oskarze. Otworzyłem oczy i ujrzałem las. Ciemny, ponury a w głębi niego stał Oskar walący z pięści w drzewo. Wiedziałem, że jestem w jego głowie. Szok, co nie.

- Musisz się uspokoić - powiedziałem.
- Co ty tu robisz? Jak?- spytał.
- Tak samo, jak ty - powiedziałem, od razu dodając: - Musisz się uspokoić, wtedy to przejdzie.
- Nic nie przejdzie - odpowiedział. - To twoja wina!
- Moja? - spytałem zszokowany.
- Ze złości na siebie, że cię uderzyłem, zacząłem wariować i patrz, co się dzieje - odpowiedział.
- To twoja moc i to ty musisz ją kontrolować, a nie ona ciebie - powiedziałem spokojnym głosem.
- Jak? - spytał.
- To już wiesz tylko ty - odpowiedziałem. - Na początek się uspokój.
- Dobrze.

W tym momencie powrotem znalazłem się w pokoju Oskara.

Jedyne, co musiałem zrobić, to poczekać aż sam się z tym upora.
Nagle do pokoju wleciał zaniepokojona Klaudia. Gdy ujrzała Oskara, z przerażenie krzyknęła. Chwyciłem ją mocno i przytuliłem do siebie. Nie wiedziałem, co jej powiedzieć. Musiałem czekać, aż wszystko się unormuję.


- Co mu jest? - spytała przerażona.
-Zaraz będzie dobrze - odpowiedziałem, uspokajając ją.
-Skąd wiesz?- spytała i spojrzała na mnie.
-Po prostu wiem - odpowiedziałem i przytuliłem ją mocniej.

W tym momencie wszystko się uspokoiło, a Oskar z wycieczenia padł na ziemie. Podszedłem do niego i pomogłem mu wstać.

- Wszystko dobrze? - spytałem.
- Tak. Dziękuję za pomoc - odpowiedział i udał się w stronę Klaudii, by ją przytulić, lecz ta przerażona uciekła.
- Daj jej czas - powiedziałem i złapałem go za ramię.
- Jak to zrobiłeś? - spytał zaciekawiony Oskar
- Tak samo, jak ty. Użyłem swoich mocy - odpowiedziałem i uśmiechnąłem się.
- Mocy? - spytał z przerażeniem.
- Potem ci wytłumaczę. Chodźmy na dół.
Dom był totalnie zniszczony. Gdyby dłużej to potrwało możliwe, że go już by nie było. Wyszliśmy na zewnątrz, gdzie czekali na nas już jego rodzice i Klaudia z Wiktorią.

- Już wszystko okej - powiedziałem.
-Dziękuję - odparła mama Oskara i podleciała do niego, a potem go przytuliła.
- Co tam się stało? - spytał jego ojciec.

Oskar spojrzał na mnie wzrokiem pełnym niepewności, a Klaudia spuściła głowę w dół.

- Kabel od instalacji elektrycznej pękł i stąd te iskry - odpowiedziałem.

Wiem, że to kiepska wymówka, ale nie wiedziałem, co mam odpowiedzieć, ale najwyraźniej jego rodzice i Wiktoria to łyknęli. Niestety Klaudia wiedziała, co tak naprawdę się tam stało. I musiałem jej to jakoś wytłumaczyć. Odprowadziłem ją do domu, gdzie po drodze wytłumaczyłem jej wszystko.

- Ale jak to? - spytała.
- Normalnie tak, jak ci mówiłem - odpowiedziałem.
- Ale ty też? - dopytywała z ciekawości.
- Tak, ale nauczyłem się nad tym panować - odpowiedziałem.
- To dlatego się od nas odsunąłeś? - spytała zaciekawiona.
- Mniej więcej, drugim powodem było coś innego - odpowiedziałem i odpuściłem głowę.
- Związek mój i Oskara, prawda?
- Cieszę się waszym szczęściem, ale zabolało mnie to, że to ukrywaliście.
- Nie wiem, co teraz robić. Jestem zakłopotana - powiedziała.
- Musisz przy nim teraz być, to najważniejsze - odpowiedziałem - On cię teraz potrzebuję
- Nie wiem, czy dam radę - oznajmiła.
- Pomogę wam - powiedziałem i przytuliłem ją,
- Dziękuje - odpowiedziała.

Klaudia udała się do domu a ja zostałem sam z psem na ulicy. To był ciężki dzień. Pełen emocji wrażeń i niespodzianek. Mój kumpel jest taki jak ja. Mimo złości na niego nie widziałem innego wyboru, tylko mu pomóc oswoić się z tym by nie zszedł na złą drogę. Oznacza to, że muszę wrócić do swojej paczki.

GiftedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz