Rozdział XIV

4 0 0
                                    

Bal był coraz bliżej, a ja skupiałem się na przygotowaniach. Codzienne męczące treningi oraz obmyślanie planu działania. Moja mama pojechała do znajomych, by zasięgnąć pomocy, ja natomiast zapoznawałem się ze swoją mocą, aby opanować ją do perfekcji. W mieście nie było takiej możliwości, więc wyjeżdżaliśmy za miasto, gdzie swobodnie i bez obaw mogłem dać z siebie wszystko.
Tamtego dnia razem z Rafałem pojechaliśmy w inne miejsce. Nieopodal polany, na której cały czas trenowaliśmy, stał mały opuszczony dom. Rafał pomyślał, że to będzie bardzo dobre miejsce do ćwiczeń, ponieważ muszę być gotowy na wszystko. Chodziło mu o to, że walka może odbyć się w budynku.
Miejsce było totalnie opustoszałe. Okna były powybijane, a cała jego konstrukcja wyglądała, jakby miała się zaraz zawalić. Spojrzałem na Rafała.
- Serio? - zapytałem. - Chcesz mnie zabić?
- Nie cykorz, tylko chodź - powiedział i udał się do środka.
Nie wiedząc, co robić, wszedłem za nim. Dom był wypełniony meblami. Na ziemi w salonie leżały zabawki dla dzieci. Na stole stała zastawa. Wszystko wyglądało tak, jakby ktoś uciekł stąd w pośpiechu.
- Orientuj się! - krzyknął Rafał, rzucając we mnie starym telewizorem.
- Zwariowałeś! - warknąłem, zatrzymując przedmiot przed głową.
Rafał zaczął rzucać we mnie tym, co mu wpadło w ręce. Kanapa, kredens, nawet stół leciały w moim kierunku, jedno po drugim. Ledwo zatrzymywałem jedno, zaraz widziałem lecące kolejne.
- Ej! - krzyknąłem, odbijając lecące w moją stronę przedmioty.
- Wróg nigdy nie będzie czekał -powiedział, dalej naparzając we mnie czym popadnie.

W pewnym momencie z góry dobiegł do nas pewien hałas. Coś jakby kroki. Spojrzałem na Rafała i po cichu udałem się w stronę schodów. Możliwe, że to jakieś zwierze albo bezdomny, który się tu zadomowił, ale musieliśmy to sprawdzić. Weszliśmy na piętro. Rafał poszedł przeszukać dwa pokoje, a ja udałem się na strych. Nic tam nie znalazłem, oprócz starych zakurzonych pudeł i innych rupieci.
Nagle usłyszałem krzyk Rafała i mocne uderzenie. Zbiegłem szybko na dół. Rafał leżał pod ścianą nieprzytomny. Coś albo raczej ktoś tu jest. Miałem się na baczności. Wszedłem do pokoju, z którego wyleciał Rafał, ale tam też nikogo nie było. Nagle usłyszałem za sobą dźwięk kroków z łazienki. Stanąłem, gotów do walki. Drzwi się otworzyły, a za nich wyszedł mały kotek. Postanowiłem szukać dalej. Słonce dawało przez rozbite okna, rzucając mój cień na ścianę. Wychodząc z pokoju, zauważyłem kątem oka, jak mały niewinny kotek zamienia się w damską postać. Zamaszystym ruchem odwróciłem się i przy użyciu mocy rzuciłem, napastnikiem o ścianę.
- Niegrzeczna kicia - powiedziałem, zbliżając się do tajemniczej kobiety.
Jej skóra była błękitna, tak jakby pokryta łuskami, a włosy miała rude. Nagle zerwała się z ziemi i rzuciła się na mnie. Zaczęła mnie kopać i bić. Użyłem swojej mocy, aby ją obezwładnić, a następnie wyrzuciłem ją na korytarz. Gdy wyszedłem, jej nie było. Możliwe, że uciekła.
- Co tu się stało? - powiedział Rafał, wychodząc obolały z łazienki. - Gdzie ona jest?
- Uciekła - oznajmiłem.
- Dobra, chodźmy stąd - powiedział - Twoja Wiktoria czeka.
Stanąłem jak wryty. Jaka moja Wiktoria? Ktoś źle odrobił lekcje.
- Prawie ci się udało. - powiedziałem i rzuciłem napastniczką o ścianę, co sprawiło, że wróciła do swojej formy. - Kto cię przysłał!?
- Ja - powiedział znajomy głos za mną.
Gdy się odwróciłem, myślałem, że widzę ducha. Zrobiło mi się słabo i nie wiedziałem, co powiedzieć.
- Tato...
- Witaj, synu.
- Co ty tutaj... -powiedziałem, próbując wydusić z siebie jakiekolwiek słowo.
- Musisz go uwolnić - powiedział ojciec.
- Kogo? - zapytałem, nie rozumiejąc, o co chodzi.
- Skup się! - krzyknął - Masz wielką moc!
- Tato - powiedziałem, nie wiedząc, o czym on mówi.
- Gdzie ukryłeś swojego przyjaciela? - spytał.
Nagle do pokoju wjechał profesor. Podjechał do mnie i spojrzał mi w oczy.
- Adamie, gdzie on jest? - spytał. - Musisz go uwolnić.
- Tam - powiedziałem, pokazując palcem drzwi na końcu korytarza.
- Dobrze skarbie, a teraz otwórz je, żeby tatuś mógł wrócić do domu.
- Tak chłopcze, otwórz je - wtrącił się profesor.
- Ale mamusia zabroniła - powiedziałem dziecięcym głosem.
W głowie czułem strach. Nie wiedziałem, co tu się dzieje.
Co z tym wszystkim ma wspólnego jeszcze mój ojciec?
Już miałem otworzyć tajemnicze drzwi, za których wydobywało się jasne światło, gdy nagle usłyszałem dobiegający z oddali głos.
- Obudź się! Adam, obudź się.
Całe pomieszczenie zaczęło się trząść, a postacie jedna po drugiej znikać.

Obudziłem się leżący na podłodze na strychu. Nade mną stal Rafał.
- Co się stało? - zapytał przestraszony.
- Gdzie ona jest?! - krzyknąłem, zrywając się z podłogi.
- Kto? O kim ty mówisz? - zapytał zaniepokojony chłopak -Mówiłeś, że idziesz do toalety, a po chwili znalazłem cię tu.
Nie wiedziałem, co tu się stało. Nie pamiętałem nic, z tego, co mówił Rafał. Moje wspomnienia wyglądały zupełnie inaczej. Powiedziałem mu, co ja widziałem i jak u mnie to wyglądało.
- Wiesz co, spadajmy stąd - oznajmił.
- To dobry pomysł - odpowiedziałem.
Wróciliśmy do mojego mieszkania. Włączyłem telewizor i rzuciłem się na kanapę, a Rafał poszedł do sklepu po piwo.
Jedyne, czego mi było wtedy trzeba, to zimne piwo z lodówki. A że nie robiłem ostatnio zakupów, to go zabrakło. Więc dobry przyjaciel postanowił po nie skoczyć. Zdecydowałem się wziąć prysznic, po całym tym męczącym dniu. Wszedłem do kabiny i odkręciłem wodę na maksa. Czułem, jakbym się gotował od środka. Jakby leciała po mnie wrząca woda, parząc moją skórę od środka.
- Wróciłem - krzyknął Rafał z salonu.
- Ok - odpowiedziałem. - Zaraz wyjdę, biorę prysznic.
Wyszedłem z kabiny i podszedłem do umywalki, piecie rając ręką zaparowane lustro.
- Co jest? - powiedziałem, widząc swoją twarz.
Moje oczy się świeciły niczym ogień. Moje całe ciało świeciło jaskrawym kolorem czerwieni pomieszanej z żółcią... Nie wiedziałem, co się działo.
- Wszystko w porządku? - zapytał Rafał.
- Tak! - krzyknąłem i przetarłem swoją twarz rękoma, zamykając oczy.
Gdy je otworzyłem, wszystko na szczęście wróciło do normy.
Odetchnąłem z ulgą. Nie chcąc teraz zamęczać tym kumpla, wyszedłem z łazienki i usiadłem na kanapie i otworzyłem piwo.
- Co to oglądamy? -zapytał Rafał. - Mecz?
- No spoko, włączaj - odpowiedziałem.
Tak przez resztę wieczoru, oglądaliśmy mecz i inne pierdoły, lecz w głowie cały czas miałem jedno pytanie: Co zdarzyło się w tamtym domu i co się ze mną dzieje?

0cm;margin-��՝�< 

GiftedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz