Rozdział III

23 3 1
                                    

 Po odstawieniu samochodu i ogarnięciu się trochę udaliśmy się do osiedlowego klubu, gdzie większość szkolnej elity bawiła się do samego rana. Z głośników leciała głośna muza, do baru stała wielka kolejka czekających na drinka młodzieży a na parkiecie tłum ludzi skaczących i przytulających się do tandetnej muzy. Rafał pierwsze, co zrobił to udał się na wyrywanie pustych lalek, z którymi mógłby potem zaszaleć a ja udałem się do baru by dobrze się nawalić. Gdy podszedłem do baru jak na złość przede mną stał w kolejce Oskar.

- Co ty tu robisz? - zapytał oburzony. - Śledzisz nas?!

- Śnisz, chłopcze - Zaśmiałem się - Nie mam co robić, tylko łazić ci za tyłkiem.

- Wiecznie to robisz - odpowiedział i zaśmiał mi się w twarz.

- Coś ty powiedział? - krzyknąłem. - Słuchaj nie przyszedłem się tu kłócić, ale bawić, jak masz problem to wyjdź albo zejdź mi z oczu, bo...

- Bo co, pobijesz mnie? - zapytał lekceważącym głosem

W tym momencie podszedł do nas Rafał.

- Daj sobie spokój - powiedział stawając między nami. - Znam barmana, zrobi nam drinki bez kolejki.

- Właśnie, posłuchaj kolegi i spieprzaj stąd! - wtrącił Oskar

- Uważaj, co i do kogo gadasz, koleś - odpowiedział wkurzony Rafał

Odeszliśmy z kolejki i poszliśmy do kumpla Rafała po drinki. Czułem, że gotuje się od środka i miałem ochotę coś rozwalić, ale dobry kumpel mnie uspokoił i zapodał super schłodzonego browara na poprawienie humoru. I tak wypiliśmy jednego, drugiego potem trzeciego i poszliśmy się bawić. Na parkiecie było mnóstwo gorących dziewczyn, które przyklejały się do Rafała jak na magnes. Nie dziwie się kolej dobrze zbudowany i przystojny to ma wzięcie a ja... Ja tańczyłem sobie w tłumie. Tak, tańczyłem sam w tłumie. Nie wiem, może byłem zbyt nieśmiały, żeby kogoś poderwać albo po prostu laski nie lubią takich gości, jak ja. Miałem dość tańców, więc udałem się na jedną z loży, która była pusta. Usiadłem i zamówiłem sobie piwo. Siedząc tak i pijąc, miałem otwarte okno na cały klub. Widziałem wszystkie dzieciaki skaczące, tańczące i obściskujące się w tej spelunie. Jednymi z tych obściskujących się małolatów byli Klaudia i Oskar. Patrzyłem na nich przez dłuższą chwilę jak się obściskują na loży po drugiej stronie, gdy w pewnym momencie zauważyłem coś dziwnego. Dziewczyna, której oczy były tak widoczne i błyszczące, że nawet ślepy by je zauważył. Zielonooka blondynka za wszelką cenę chciała wydostać się z klubu. Za nią podążało dwóch wysokich masywnych kolesi. Widać było, że ona ucieka przed nimi. Postanowiłem zbadać sprawę i udać się za nimi. Dziewczyna wyszła z klubu i skręciła w ciemną uliczkę, a za nią ci dwaj mężczyźni. Schowałem się za rogiem i obserwowałem, co się wydarzy. Kobieta zapędziła się w ślepą uliczkę i nie miała możliwości ucieczki. Faceci dopadli ją i wyciągnęli broń. Przestraszona postanowiła się bronić, lecz nie miała szans. W pewnym momencie jeden z mężczyzn wycelował w nią bronią. Nie mogłem czekać i wkroczyłem do akcji

- Zostawcie ją! - krzyknąłem i udałem się w ich kierunku.

- To nie twój interes, młody. Spieprzaj stąd! - krzyknął jeden z napastników .

- Powiedziałem: zostawcie ją! -krzyknąłem i zamaszystym rucham dłoni odepchnąłem ich swoją mocą. W tym momencie udało mi się użyć mojej mocy. Wtedy jeden z facetów zgłosił komuś przez krótkofalówkę, że mają jeszcze jednego. Skojarzyłem, że chodzi o mnie i o to, że ci dwaj to agenci rządowi, którzy łapią mutantów. Gdy ci dwaj się podnieśli użyłem mocy, by wyrwać im pistolety i z całej siły uderzyłem nimi o mury budynku. Gdy było już po wszystkim zauważyłem, że tajemnicza dziewczyna uciekła. Nie wiem gdzie się podziała, po prostu już jej tam nie było. Nie wiedząc, co dalej robić, zadzwoniłem po Rafała i powiedziałem mu całą sytuację, jaka miała miejsce. Był na mnie wściekły, bo właśnie miał się udać z dziewczyna do jego domu, a ja pokrzyżowałem mu plany. Zmyliśmy się stamtąd, żeby nikt nas nie rozpoznał. Bardziej mnie, ponieważ według Rafała na pewno tamta dwójka wezwała wsparcie. Ale mnie nie obchodziło to, co mogła zrobić ta dwójka. Dla mnie liczyło się tylko to, że uratowałem tamtą dziewczynę.

- Rozumiesz, że ściągnąłeś na siebie kłopoty? - szepnął Rafał

- Ja?! - Spytałem szokowany. - Niby jak?!

- Ciszej. Normalnie teraz wiedzą, że jesteś mutantem i będą cię szukać, głupku.

- To będę na nich czekał i walczył - oznajmiłem.

- Żeby walczyć, to musisz umieć panować nad mocą -odpowiedział. Jutro kolejny trening, ale w innym miejscu.

- Nie ma problemu, skopie ci tyłek - odpowiedziałem, a potem się zaśmiałem, obracając całą sytuację w żart.

-Do jutra - mruknął Rafał, udając się następnie w kierunku swojego domu.

Ja do swojego miałem jeszcze kawałek. Noc była ciepła, więc malutkim krokiem szedłem chodnikiem, mijając kolejne domy i licząc zepsute latarnie na ulicy. Było ich dość sporo. Ciekawe, kiedy miasto wkopu je naprawi. Noc była młoda, a mi się nie chciało wracać do domu. Postanowiłem iść okrężną droga. Drogą, która biegła obok domu Klaudii.

Przechodząc tamtędy, wpatrzony byłem w jej okno, widząc zarys jej cienia. Pewnie myślicie sobie, że jestem jakimś pedofilem, ale tylko sprawdzałem, czy bezpiecznie dotarła do domu. W pewnym monecie w oknie pojawił się drugi cień. Męska sylwetka, zbliżająca się do niej i czule całująca. Już wiedziałem, że tę noc Klaudia spędza z moim przyjacielem. A raczej byłym przyjacielem. Przez roletę widziałem, jak ten rozpina jej stanik, a ta ściąga mu koszulkę. Nie miałem ochoty oglądać tego dalej, więc szybkim krokiem postanowiłem udać się w stronę domu. Nagle za rogu ulicy wyłoniła się czarna furgonetka, która oślepiła mnie swoimi reflektorami. W pewnej chwili wyskoczyło z niej trzech kolesi. Dwóch już widziałem pod klubem. To Ci, którzy chcieli porwać tą dziewczynę i jeden, którego twarz wydawała mi się znajoma, ale nie wiedziałem skąd. Wyciągnęli pistolety i puścili się biegiem w moją stronę. Zacząłem uciekać. Nie wiedziałem, dokąd mam się udać jedyne, co robiłem to biegłem przed siebie. Przecież nie zaprowadzę ich prosto do swojego domu, ponieważ to by była głupota. Skręciłem do parku, by ukryć się wśród krzaków i drzew.Nagle z trójki zrobiła ich się gromada widać było ze mnie szukają.Nie wiedziałem gdzie mam się ukryć, by mnie nie znaleźli a zastając w miejscu szybko by to zrobili. Nie wiem, czy byłbym wstanie użyć swojej mocy, a nawet jeśli, to nie pokonałbym ich wszystkich sam, gdyż było ich za dużo. Już widziałem tych ludzi, idących w moim kierunku i miałem przed oczami jak zabierają mnie gdzieś, albo co gorsze mordują, strzelając kulę w łeb, gdy nagle w pewnym momencie za mną otworzył się jakby portal i ktoś pociągnął mnie za rękaw kurki na jego druga stronę, po czym go zamknął. Będąc w szoku nie wiedziałem gdzie jestem .Był to wielki magazyn na obrzeżach miasta. Osobą, która mnie uratowała, była dziewczyna z klubu. Ta sama, która zniknęła po tym, jak uratowałem jej życie.

- Miałeś szczęście, że cię zobaczyłam - oznajmiła.

- Dzięki - odpowiedziałem. - Kim jesteś?

- Nazywam się Kamila, ale mów mi Kam.

- Miło mi, Adam - odpowiedziałem.

- Wiem, kim jesteś, oni wszyscy wiedzą – odpowiedziała.

- Wszyscy? - spytałem przerażony.

- Agenci - odpowiedziała uniesionym tonem. - Używając swojej mocy zwróciłeś ich uwagę, a to moment zanim dowiedzą się, kim jesteś.

- Czyli co, wiedzą, gdzie mieszkam? -spytałem przerażony.

- Możliwe, że nie. Na razie cię śledzili, ale kto wie, co dalej -oznajmiła.

Nie wiedziałem, co mam robić. Agenci na karku, te całe przedstawienie, mutanci i to wszystko w pewnym momencie wywaliło moje życie do góry nogami. Miałem ochotę się obudzić ze świadomością, że to tylko sen, ale wiedziałem, że jest inaczej.

- Muszę spadać. Niedaleko stąd masz busa do centrum -powiedziała Kamila.

- Centrum? To gdzie my jesteśmy? - Spytałem, ale Kamjuż uciekła przez portal, a ja zostałem sam w wielkim pustym magazynie naobrzeżach miasta parędziesiąt kilometrów od domu. Po prostu rewelacja. W tymmomencie chciałem tylko, by ten koszmarny dzień się zakończył, ale czekał mniejeszcze długi powrót do domu. Nie czekając ani chwili, ruszyłem na przystanek,gdzie miał zatrzymać się autobus, lecz pierwszy nocny bus miał być dopiero zatrzy godziny. Nie czekając, wezwałem taksówkę i wróciłem do domu, gdziezmęczony padłem na łóżko jak kłoda i poszedłem spać. 

GiftedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz