Rozdział I

335 27 5
                                    

Rey wspinała się zeciekle po kamiennych stopniach, które oplatały wyspę. Nie poświęciła nawet chwili aby podziwiać niesamowity widok roztaczający się do okoła. W głowie wciąż słyszała głos Generał Organy. Znajdź Luke'a Rey! Znajdź mojego brata. Pomimo zmęczenia przyspieszyła kroku i w końcu jej oczą ukazał się szczyt. Dostrzegła go od razu. Zakapurzona postać stała przy krawędzi klifu przyglądając się wspienionemu oceanowi. Nagle zesztywniał. Rey wiedziała, że wyczuł jej obecność. Wstrzymała oddech a gdy Skywalker powoli się obrócił. Cały świat jak by zastygł. Rey powoli wyciągnęła przed siebie miecz świetlny i czekała. Nie śmiała zabrać głosu. Twarz starego mistrza zastygła w grymasie niedowierzania.
- Rey? Rey czy to ty? - Wyjąknął w końcu. Dziewczyna aż pisła. Skąd ten człowiek znał jej imię? Czy znał jej rodziców? Wiedział dlaczego zostawili ją na Jakku?
- Jakim cudem przeżyłaś?! - Wydzyszał Luke podszedł do niej i chwycił ją za ramiona. - Czy on? On Cię oszczędził?
Rey osłupiała. O czym mówił ten człowiek?
- Jaki on Proszę Pana? Ocalałam z czego?
Teraz nadeszła kolej Luke'a aby osłupieć.
- Rey nie pamiętasz? Mnie? - Zawachał się chwilę. - Nie pamiętasz ... Bena?
- Ja nie wiem o czym Pan mówi? Czy Pan zna moich rodziców?
- Twoich rodziców?
- No tak. Zostawli mnie na Jakku. Ale przysięgli, że kiedyś po mnie wrócą.
Rey wpatrywała się uparcie w starego mistrza. On musiał coś wiedzieć!
Z kolei Luke nie widział jak się zachować. Dziewczyna nie pamiętała najwyraźniej ani jego ani swojej przeszłości. Skąd jej się wzięła ta historyjka o rodzicach? Ktoś jej ją wpoił czy po stracie pamięci to właśnie sobie wmówiła?
- Rey jak mnie tu znalazłaś? - Zapytał w końcu z trudem. Dziewczyna poczuła, że rodzi się w niej gniew, chciała wciągnąć wszystkie informacje jakie miał na jej temat Skywalker. Ale opanowała się. Przypomniała sobie, że powierzono jej ważną misję, od której powodzenia zależało wiele istnień. Obiecała sobie, że wyjaśni jej wszytko gdy razem wyruszą do bazy głównej rebeliantów.
- Mistrzu! Generał Leia Organa wysłała mnie z misją odnalezienie Ciebie.
Skywalker skrzywił się.
- Mówiłem jej żeby mnie nie szukali.
- Ale mistrzu! - Warknęła Rey. Gniew ponownie zaczał w niej wzbierać. - Jesteśmy w rozpaczliwej sytuacji. Ludzie giną! Ruch oporu walczy ze szturmowcami ale nie dajemy rady zakonowi Ren! Straciliśmy ostanio Hana Solo. Genrał jest w rozpaczy. Potrzebujemy nowej nadziei!
- Han nie żyje? -Luke skrzywił się gorzko. A więc nie zdążył spotkać się ze swoim przyjacielem. Po mimo tego wszystkiego co ich podzieliło, wszystkich ran, które sobie zadali nadal ten stary drań był jego najlepszym przyjacielem. Którego zawiódł w najgorszy możliwy sposób.
- Jak zginął? - Spytał Luke przez ściśnięte gardło.
- Zabił go ten potwór. - Kolejna fala gniewu przeszła przez jej ciało. - Kylo Ren. Musisz nam pomóc mistrzu! Zgładzić potwora i pomścić śmierć Hana!
- Zgładzić? - Zapytał z niedowierzaniem Skywalker.
Rey stała przez chwilę w ciszy a potem wybuchła.
- Człowieku! Czyś ty kompletnie oszalał! Mordują nas jak zwierzęta a ty wielki mistrz jedi siedzisz spokojnie na jakimś kawałku porośniętej mchem skały i gapisz się na wodę?!
Jej gniew był tak potężny, że małe kamyki pokrywające ziemię, na której stali usniosły się i zaczęły wirować dookoła niej. Luke cofnął się. Przerazła go potęga Rey. Już jako dziecko wskazywała ogromny potencjał teraz gdy dorosła, nawet nie szkolona, potrafiła robić rzeczy, które nie mieściły się w głowie starego mistrza.
- Rey nie rozumiesz! Musiałem się wycofać. To wszystko jest moją winą. Najwyższy Porządek nie powstał by gdyby nie wydarzenia, które wprawiłem w ruch!
- A więc weź odpowiedzialność za swoje czyny! - Wydarła się Rey. Nagle jak by zdała sobie sprawę, że całkowicie straciła nad sobą kontrolę.
- Pomoż nam proszę! - Ostanie słowa wyszeptała. Gniew opuscił jej ciało, skały które wprawiła w ruch gwałtownie spadły na ziemię. Luke nabrał głeboko powietrza. Jego misja na tej planecie i tak się nie powiodła. Nic go już tu nie trzymało. Podszedł do Rey i wyciągnął rękę. Dziewczyna podało mu jego miecz. I razem ruszyli w stronę Sokoła Milenium.
***
Rey podchodziła do londowania. Była strasznie rozczarowna podróżą do bazy. Myślała, że w czasie gdy lecieli zdoła wyciągnąć z Skywalkera chociaż ułamek faktów na swój temat. Ten jednak zbył jej pytania i powiedział, że przed spotkaniem z Leią musi oddać się medytacji. Rey zacisnęła mocno usta. Może tym razem nie uzyska odpowiedzi ale prędzej czy później jej się to uda.
Na londowisku dostrzegła już Generał Organę oraz kilku najwyższych stopniem buntowników. Wylądowali. Generał Organa szybkim, dziarskim krokiem podeszła i zatrzymała się o krok przed swoim bratem.
- Leia ja ... Tak mi przykro z powodu Hana. - Wyszeptał Luke. Widział jak siostra walczy z emocjami. Próbuje nie dopuścić aby stały się widoczne na jej twarzy. Jednak jej oczy zdradzały wszytko.
- Musimy porozmawiać Luke.
- Owszem. Jednak myślę, że zdecydowanie w węższym gronie.
Oboje spojrzeli w tym momencie na Rey. Dziewczyna poczuła się urażona. Chcieli przed nią ukryć kolejne informacje.
- Rey moja droga. - Powiedziała Leia i chwyciła dziewczynę za ręce. - Odpocznij teraz i zjedz coś. Gdy porozmawiam z bratem wezwiemy Cię i odpowiemy na pytania, które jak widzę Cię dręczą. Przysięgam. - Dodała widząc wachanie na twarzy Rey. Ta westchnęła ciężko ale przystała na te propozycje. Skłoniła się lekko przed rodzeństwem i ze spuszczoną głową udała się w kierunku kantyny. Generał Organa poczuła ukłócie wyrzutów sumienia lecz dostrzegła, że dziewczyna została zauważona przez Finna i Poe. Oboje natychmiast do niej podbiegli. Miała nadzieję, że zajmą jej myśli przez jakiś czas.
- Dobrze zrobiłaś, że ją odesłałaś. - Stwierdził Luke gdy gestem wskazała mu by podążył z nią do bardziej zacisznego miejsca. - Ona ma dużo większe znaczenie w tej historii niż widać na pierwszy rzut oka. Czujesz to prawda?
- Wyczułam to gdy tylko poraz pierwszy ją zobaczyłam. Wydaje mi się znajoma. I taka ... bliska mojemu sercu. Nie umiem powiedzieć dlaczego.
Pani Generał zatrzymała się aby wpisać kod zabezpieczający drzwi do wolnego od szpiegów i pdsłuchów, wygłuszonego pomieszczenia.
Staneli w nim na przeciwko siebie. Po chwili oczy Lei wypełniły się łzami.
- Och Luke. - Szepnęła i wtuliła twarz w ramię brata. - Dlaczego nas porzuciłeś?
- Leia zrozum. Wszystko to, jest moją winą. Nie powinienem otwierać akademii, nie powinienem szkolić Bena. To ja nie okazałem mu odpowiedniego wsparcia. Te wszystkie dzieci. Zginęły z mojej winy. To ja sprowadziłem do akademii ten holocron, którym Snoke zawładną Benem, którym go przekonał. - Luke mówił i mówił a na jego twarzy widać było ogromne cierpienie i wyrzuty sumienia.
- Ale nie tylko ty jesteś winny! Byłam koszmarną matką. Bardziej zajęta republiką niż własnym dzieckiem. A bez szkolenia on i tak by miał Moc Luke. I Ciemna Strona i tak mogła by go skusić. Proszę nie bierz na siebie całej odpowiedzialności.
Leia drżała w ramionach swego brata ale jej niezłomny charakter jak zwykle dał o sobie znać.
- Nie obrzucajmy się winą to naprawdę nie jest teraz istotne. Najważniejsi są ludzie Luke. Musimy skupić się na ich teraźniejszości i przyszłości a nie na naszej przeszłości.
Luke nie chciał mówić siostrze, że wyrzuty sumienia zrzerają go od środka tak bardzo, że prawie uniemożliwają mu normalne funkcjonowanie. W duchu przyznał jej rację. Za długo patrzył tylko na siebie, na swoje problemy.
- Co więc proponujesz? Co moja obecność może zmienić?
Leia spuściła lekko głowe słysząc to pytanie.
- Sama nie wierzę, że to mówię. - Przyznała cicho. - Widzisz ja kiedyś wierzyłam, że Ben może do nas wrócić. Miałam nadzieję, że razem przywrócimy go Jasnej Stronie Mocy. Ale teraz ... po tym jak zginął Han. - Leia nie była nawet wstanie powiedzieć, że jej mąż zginął z ręki swego syna. - Ja prawdopodobnie jestem najgorszą matką na świecie Luke ale musimy powstrzymać Bena.
Kobieta spodziewała się po bracie każdej rekacji od przyznania jej racji po wyrażenie zdziwienia jej chęcią do planowania śmierci własnego syna. Luke jednak zamiast coś powiedzieć zamyślił się i zaczął gładzić swoją bujną brodę.
- Niekoniecznie. - Powiedział w końcu. Leia nie wierzyła własnym uszą. Przecież o to pokłócili się wiele lat temu. Skywalker zaproponował zgładzenie Bena, przedstawiając to jako jedyną słuszną opcje, co spotkało się z żywym protestem Lei i Hana.
- Leia rozmawialiśmy o Rey. Ona rzuca nowe światło na całą te sprawę. Dziwię się, że nie skojarzyłaś faktów. Nie poznałaś jej osobiście ale i ja i Ben mówiliśmy Ci o niej nie raz. Powinnaś mieć nawet zdjęcia, na których można zobaczyć ich razem.
- Razem? - Zapytała zdziwiona Leia. - Nie pamiętam wzmianek o niej i sama dziewczyna nie mówiła mi, że zna Ciebie albo Bena.

- Wydaje mi się, że straciła pamięć. Sądzi, że rodzice zostawili ją na Jakku ale ona nigdy nie poznała swoich rodziców. Wziąłem ją z sierocinca na Qin jak miałam 5 lat. W dniu masakry w świątyni miała chyba 9 lat o ile się nie mylę.
- Jak więc przeżyła?
- Albo już jej tam nie było albo Ben ją oszczędził.
- Ale Luke dlaczego miał by to zrobić? Przecież zginęli tam wszyscy zarówno jego przyjaciele jak i wrogowie.
- Ich relacja, to było coś więcej nawet niż przyjaźń. Byli ze sobą bardzo blisko mimo, że dzieliło ich siedmioletnia różnica wieku. Nigdy nie widziałam, żeby Ben obdarzał kogoś innego równie dużą sympatią jak Rey. Była jego oczkiem w głowie i pozwalał jej na wszytko. Ciągle razem przebywali ona nawet czasem spała w jego pokoju. Dla niej z kolei Ben był bohaterem. Zawsze choćby nie wiem co stała po jego stronie i wszystkim mówiła, że jak dorosną on zostanie jej mistrzem i wyszkoli ją na najlepszego Jedi w galaktyce. Myślałem, że ją też zabił. Dlatego byłem tak przekonany, że jego przejście na Ciemną Stronę Mocy jest nieodwracalnym faktem. Tym czasem Rey jak gdyby nigdy nic jako jednyna uninknęła czystki.
Leia patrzyła na swojego brata z niedowierzaniem. Czy naprawdę była aż tak złą matką, że nie wiedziała takich rzeczy o własnym synu?
- Słyszysz Leia? Może on pozwolił jej uciec? Mimo, że my nie możemy mu pomóc ona ma szanse. Doskonale pamiętam jaki miała na niego wpływ. Potrafiła uprosić u niego dosłownie wszystko.
- Ale ona go nawet nie pamięta! Walczyła z nim wiesz? Nie mówiła Ci? Próbował siłą wydrzeć z jej umysłu dane o twoim miejscu pobytu. A potem chciał ją schwytać ale go pokonała.
Luke spojrzał na nią z powątpiewaniem.
- Jak to próbował Leia? I nie możliwe żeby ona pokonała go w walce uwierz mi.
- Nie udało mi się dostać do jej umysłu Luke sam to powiedział.
- Zrozum Rey spędziła tylko 4 lata w akademii, nie ukończyła nawet połowy szkolenia. Zresztą i tak wszystko zapomniała. Ben potrafił przebić się nawet do mojego umysłu jako nastolatek. Teraz prawdopodobnie jego umiejętności są jeszcze większe. Co do pokonania go w walce. Rey ma potężną Moc w sobie ale jej umiejętności dalej są na poziomie dziecka. Jeśli nie wydarł jej mapy i ona go pokonała to tylko i wyłącznie dla tego, że jej na to pozwolił.
- Ale Rey mówiła, że przejrzał jej myśli widział w nich Hana i to co robiła na Jakku. Jak tak mu na niej zależy to po co wdzierał jej się do umysłu?
- Cóż jeśli moja teoria jest prawdziwa i jemu nigdy nie przestało na niej zależeć to wydaje mi się oczywiste, że chciał dowiedzieć się dlaczego ona go nie poznaje i jak znalazła się na Jakku. Może nie mógł się powstrzymać tak bardzo chciał poznać prawdę.
Leia poczuła nagle, że to wszytko ją przytłacza. Ledwo co pogodziła się z myślą, że jej syna nie da się uratować. Tym czasem Luke, ten który od początku chciał zabić Bena nagle uznał, że jednak można go ocalić.
- Boję się, że dajesz mi fałszywą nadzieję. - Westchnęła Leia.
Luke nie odpowiedział. Też się tego obawiał. Zamiast tego wolał poruszyć inną kwestię.
- Dziewczyna oczekuje odpowiedzi.
- Nie wiem jak zareaguje na fakt, że morderca, którego nienawidzi jest jej dawnym przyjacielem z dzieciństwa. Boję się, że to będzie dla niej za dużo.
- Może na razie powiemy jej tylko część prawdy? Że należała do zakonu i że nie powinna czekać na powrót rodziców. Rozpocznę jej szkolenie. Jeśli ma w jaki kolwiek sposób zbliżyć się do Bena będzie musiała umieć się bronić. Ponad to podczas medytacji może przypomni sobie przeszłość.
- Cóż jak tak się nie stanie to z czasem jakoś jej to powiemy.
Leia wstała i spojrzała na brata.
- Chesz żebym była przy tej rozmowie?
Luke zaśmiał się.
- Zdecydowanie tak! Jak zaplątam się w zeznaniach jakoś mnie uratujesz.

Zguba Jedi - ReyloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz