Rozdział V

261 25 3
                                        

Rey poczuła szarpnięcie. Kylo Ren ciągnął ją jak na smyczy za pomocą Mocy. Ostani raz odwróciła się by zerknąć na swoich towarzyszy. Wisieli spory kawałek nad ziemią. Siatka energetyczna uniemożliwiała im ucieczkę ale również chroniła przed ewentualnymi zagrożeniami.
- Tak przy okazji. - Odezwał się Kylo lekko odwracjąc głowę do tyłu. Szedł już w stronę wyjścia z sali. - Twoja nienawiść mistrzu nie jest przypadkiem drogą na ciemną stronę mocy?
Nie zaczekał na odpowiedź Skywalkera i kontynuował ciągnięcie dziewczyny. Ona oczywiście nie zamierzała mu niczego ułatwić.
W końcu jednak jej ciekawość zwyciężyła walkę z gniewem.
- Gdzie idziemy?
Kylo zerknął na nią. Wyglądał jak by zastanawiał się czy udzielić odpowiedzi czy potrzymać ją w niepewności.
- Jak zapewne zauważyłaś zabezpieczenia tej światyni zostały stworzone tak aby rozbroić je mogły pewne oddziaływania mocy. Na przykład aby tu wejść potrzebnych było dwóch Jedi albo jednego, który potrafi oddzielić energię Mocy od siebie i skierować ją gdzieś indziej.
Im dalej tym zabezpieczenia są bardziej skomplikowane. Wymagają pełnego wymiaru mocy. A więc trzeba użyć jej jasnego i ciemnego aspektu.
- Ci, którzy zbudowali te świątynie chcieli żeby Jedi i Sithowie musieli współpracować? - Zdziwiła się Rey.
- Nie do końca. Widzisz ta świątynia powstała w czasach gdy podział jeszcze nie obowiązywał.
- No tak Luke mówił mi o tym. Ale na przykład ty należący do Ciemnej Strony Mocy nie możesz użyć jej jasnego aspektu tylko po to aby załamać zabezpieczenie?
- Teoretycznie tak. Gorzej z praktyką. Widzisz podział nas osłabia. Dawni użytkownicy Mocy byli od nas dużo potężnejsi. Niestety utrzymanie balansu było trudniejsze i w końcu podział wyparł stary porządek rzeczy. - Mówił z pasją, która zadziwiła Rey. Zazwyczaj zachowywał skrajny stoicyzm ale teraz gdy mówił jego oczy świeciły a sposób mówienia był pełen życia.
- Mówisz jak byś chciał aby tamten sposób myślenia powrócił. - Wytknęła mu zaintrygowna Rey. Pomyślała, że może Kylo nie był w całości oddany ciemnej stronie. Może chciał dopuścić do siebie dobro.
- Jeśli myślisz, że ciągnie mnie do Jasnej Strony Mocy, to mylisz się. Nie znoszę ograniczeń, które narzuca.
- Mógłbyś osiągnąć balans.
- Nie zdajesz sobie sprawy z tego jakie to trudne. Podział powstał bo wielu Jedi zatracało się, przechylało balans ma stronę zła. Garstka tych, którzy nie ulegli panicznie zaczęła się tego obawiać więc nałożyli na siebie szereg ograniczeń. Ich uczniowe z kolei zmęczeni tymi ograniczeniami przechodzili na Ciemną Stronę Mocy by się uwolnić. Błędne koło. - Nagle Ren zatrzymał się gwałtowne. Rey odkryła, że zasłuchała się tak bardzo w to co mówił, że zapomniała w ogóle o tym co się dzieje. Nawet nie musiał jej za sobą ciągnąć sama posłusznie za nim szła.
- A tak poza tym nie jestem sithem tylko rycerzem Ren. - Dodał Kylo. Rey otwierała już usta aby zapytać o różnicę miedzy tymi dwoma pojęciami ale Ren przerwał jej wskazując ręką na drzwi.
- Oto cel naszej podróży.
- Tam też czeka banda zmutowanych potworów?
- Nie. Tam akurat ich nie ma. Ale jak Ci się tak bardzo podobały to mogę Ci jeszcze parę z nich znaleźć. - Zadrwił Kylo. Rey odczuła nagłą, dziką chęć zasadzenia mu porządnego kopa w tyłek. Kylo natomiast widząc jej minę nie wytrzymał i parsknął śmiechem.
Opamiętał się jednak i przybrał opanowany i spokojny wyraz twarzy. Szybko przeszedł przez drzwi nie dając Rey możliwości kolejnego rozproszenia go.
Znaleźli się w przedziwnym miejscu. Właściwie nic tu nie było poza wielką misą pełną jakiejś dziwnej cieczy. Promieniowała ona osobliwym niebieskim światłem. Rey poczuła się bardzo dziwnie. Miała wrażenie
obcowania z czymś czego nie rozumiała i z czym nie powinna nigdy mieć kontaktu. Misa zdawała się wzywać ją, szeptać do niej. Rey nie była już pewna czy szepty były sugestią jej umysłu, wytworzone pod presją atmosfery, czy naprawdę je słyszała.
- Nie podoba mi się tu. - Szepnęła przestraszona do Kylo Rena. - Wyjdźmy stąd proszę.
Kylo spojrzał na nią z niepokojem.
- Spokojnie. - Odpowiedział z lekką naganą w głosie. - Nie masz się czego bać.
- Nie mam czego?! Nie czujesz energii, która promieniuje z tego czegoś?
- Czuję. Ta misa to starożytny artefakt Mocy nie ma nic dziwnego w tym, że oddziałuje silnie na nasze zmysły. Nie martw się nie użył bym przedmiotu, którego efektów działania nie znam. - Przerwał nagle. - Już nie. - Dodał cicho po krótkiej pauzie.
Rey aż kipiała z ciekawości ale nie przerywała mu.
- Przez ostanie miesiące analizowałem każde źródło, każdy strzępek informacji jaki mogłem znaleźć aby mieć pewność, że to miejsce niczym mnie nie zaskoczy.
Ta misa nosi nazwę Lustra Mocy. Działa w przedziwny sposób. Użytkownik mocy, który w nią spójrzy może nauczyć się czegoś co Moc może uznać, za potrzebnego dla tego człowieka. Co prawda uznać w cudzysłowiu. Moc nie jest samoświadoma. Ale w jakiś sposób kieruje ewolucją użytkowników mocy rozdając im dary, które dla danej jednostki okazują się być zaskakująco przydatne.
Rey z trudem przyswajała informacje, którymi zasypywał ją Kylo.
- I chcesz żebym pomogła Ci spojrzeć w to Lustro Mocy?
- Nie. Chce żebyśmy spojrzeli w nie razem.
- To nonsens. - Zawyrokowała Rey. - Nie boisz się, że zdobędę umiejętności dzięki, którym zyskam nad Tobą przewagę?
Kylo Ren zastygł i spojrzał jej głęboko w oczy.
- Zaryzykuje. - Odburknął po chwili. - Chodź. Nie ma czasu. - Nakazał.
Rey wykonała jego polecenie chodź dobrze wiedziała, że nie powinna. Usprawiedliwiła się sama przed sobą, że Kylo Ren i tak by ją zmusił więc nie było sensu tracić energii.
Naśladując jego ruchy stanęła na przeciwko, po drugiej stronie misy, kładąc ręce na jej bokach.
- Teraz Rey musisz się skupić. Poczuj Moc, która jest w twoim ciele. Zbierz ją i skieruj do swoich rąk.
Dziewczyna wypełniła polecenie wiedząc, że Kylo robi to samo. Moc zaczęła wibrować w pomieszczeniu a tafla dziwnej cieczy w misie zmarszczyła się i zaświeciła jednocześnie. Rey szeroko otworzyła oczy. Nagle jasny błysk wybuchły jej prosto w twarz, kompletnie ją oślepiając. Gdy odzyskała wzrok przed sobą nie dostrzegła Kylo Rena lecz smukłą i pełną gracji kobietę. Pochylała się nad rannym chłopcem. Powoli przyłożyła rękę do ramienia dziecka i wyzwoliła promień Mocy, który zasklepił ranę. Rey patrzyła na to z niedowierzaniem. I nagle ku swojemu zdziwieniu zorientowała się, że wie jak użyć Mocy tak aby wyzwolić jej lecznicze możliwości. Kobieta wyprostowała się, spojrzała na Rey i uśmiechnęła się do niej ciepło. Dziewczyna nie wiedziała jak zareagować ale zanim zdążyła podjąć decyzję wizja rozymyła się a ona wisiała nad misą ciężko dysząc. Kylo Ren wyglądał dokładnie tak samo jak ona. Rey bardzo chciała wiedzieć co zobaczył.
- Wszystko w porządku Rey? - Zapytał jednak pierwszy.
- Tak chyba tak. Co zobaczyłeś?
- Człowiek, który mógł ratować sobie tyłek za pomocą Mocy. - Wydyszał Kylo. Wyprostował się nagle i przeczesał swoje gęste włosy palcami.
- A ty? Co widziałaś?
- Kobietę niosącą pomoc. - Odpowiedziała z premedytacją równie tajemniczo jak on. Miała ochotę niemal pokazać mu język.
- Czy ty zaraz pokażesz mi język? - Zapytał Kylo z miną, która mówiła jasno, że uważa tę sytuacje za idiotyczną.
- Nie! - Odparowała oburzona Rey.
Ich przekomarzanie przerwał nagle pocisk energetyczny, który poszybował w stronę Kylo Ren. Odparował go tarczą z surowej Mocy.
Rey odwróciła się gwałtownie. Do pomieszanie wkroczyli właśnie mistrz Luke i Chewbacca, oboje zwarci i gotowi do walki.
Kylo Ren nie zwlekając również wyciągnął swój miecz.

Zguba Jedi - ReyloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz