Rozdział X

444 29 9
                                    

Rey czuła, że paraliżuje ją strach. Trójkę jej przyjaciół zabrał mały oddział szturmowców a ona sama została z Huxem w doku. Generał przez chwilę zajęty był wysyłaniem do kogoś wiadomości o potem chciał chyba coś powiedzieć. Nie zdążył bo nagle otworzyły się drzwi i z jednej z wind i wyszedł Kylo Ren. Serce Rey zabiło gwałtownie. Jego twarz jak zwykle nie wyrażała niczego mimo wszytko dziewczynie wydawało się, że wyczuwa w nim jakiś konflikt emocji. Zmarszczyła brwi i spróbowała skupić się aby uchwycić te wrażenie i dokładniej je przeanalizować. Kylo spojrzał na nią najwyraźniej dostrzegając, że próbuje coś osiągnąć. Chwilę później Rey nie wyczuwała już jego najmniejszej emocji.
- Dobra robota Hux. - Powiedział mechanicznym głosem. - Przejmuje ją. - Dodał i chwycił Rey za ramię. Pociągnął ją w stronę windy. Gdy drzwi zamknęły się za nimi Rey natychmiast odwróciła się do niego.
- Gdzie mnie zabierasz?
- Do Snoke'a. - Odpowiedział. Stał sztywno wpatrując się w drzwi.
Rey zrobił się słabo ze strachu.
- Ben proszę. - Szepnęła przerażona.
Spojrzał się na nią. Trwali tak przez chwilę ale drzwi od windy otwarły się i wyrwały ich z letargu. Kylo wyszedł szybko ciągnąc Rey dalej za sobą. Przed nimi były tylko jedne drzwi. Na straży stała dwójka mężczyzn. Ich widok dodatkowo podsycił strach, który odczuwała Rey. Byli ubrani w krwistoczerwone zbroje ich twarze były całkowicie zasłonięte przez budzące grozę hełmy. Gdy obok nich przechodzili Rey automatycznie skuliła głowę. Kylo wprowadził ją do ogromnej sali tronowej. Pomieszczenie było prawie puste, utrzymane w czarno-czerwonych barwach. Wokół centralnego punktu, rozlokowani byli w różnych odstępach kolejni strażnicy. W samym środku stało ozdobne krzesło, na którym zasiadał Snoke. Ren zatrzymał się przed nim i ukląkł na jedno kolano. Rey natomiast miała okazję przyjrzeć się z bliska Najwyższemu Przywódcy. Zamiast przerażenia, jego widok wzbudzał przede wszystkim odrazę. Był dziwnie powykręcaną kreaturą o zimnych, gadzich oczach.
- No proszę. - Odezwał się. Jego głos ociekał pełnym jadu zadowoleniem. - Niesamowite, wyczuwam w Tobie ogromną moc. Mówiłem mojemu uczniowi, że im on będzie silniejszy tym potężniejszy będzie jego odpowiednik po jasnej stronie mocy. Sądziłem, że będzie to Luke Skywalker. Ale to jednak ty.
Rey stała sztywno nie wiedząc co ma zrobić. Nagle bez ostrzeżenia jej głowę przeszył potworny ból. Zawyła głośno, próbując odpchnąć od siebie paskudne macki mocy, którymi atakował ją Snoke. Instynktownie wyciągnęła miecz lecz moc jej oprawcy natychmiast wyrwała go jej z dłoni. Snoke umieścił go przy swoim boku i na chwilę cofnął swój atak.
- Tak łatwo dostać się do twojej głowy. Nie masz poza surową mocą żadnych umiejętności godnych uwagi. Mój uczeń jest żałosny. Nie potrafił pokonać tak słabej jednostki.
Rey nie śmiała odwrócić się i spojrzeć jaką minę miał Kylo.
- Może nie znasz go tak dobrze jak myślisz. - Wysyczała w odpowiedzi. Gniew zaczął się w niej kumulować wypierając powoli strach.
- Głupia istoto. - Wygulgotał Snoke. - Znam każdą myśl mojego ucznia. Każde jego skryte pragnienie. Teraz po raz kolejny wykona swoje zdanie. - Powiedział i obrócił Rey w stronę Kylo. - Mój uczniu, zgładź swego wroga i stan się potężniejszy w mocy.
Kylo Ren posłusznie uniósł swój miecz. Spojrzał Rey prosto w oczy. Za nimi Snoke dalej mówił jątrząc rany swymi słowami.
- Tak, czuje jego gniew, jego nienawiść. Za chwilę miecz zatopi się w ciele jego wroga i wypełni się przeznaczenie.
Rey czuła jak by sekundy zamieniły się dla niej w minuty i godziny gdy Kylo powoli podnosił miecz. Usłyszała dźwięk ostrza i zacisnęła powieki ze strachu. Cios jednak nie dotknął jej ciała. Za sobą usłyszała za to głuche uderzenie. Odwróciła się gwałtownie i zobaczyła ciało Snoke'a przecięte w pół leżące bez życia na podłodze. W momencie zrozumiała co się stało. Kylo za pomocą mocy obrócił miecz Rey, który Snoke zostawił przy swoim boku i odbezpieczył go kończąc tym samym żywot swojego mistrza. Zapadła głucha cisza. Rey spojrzała na Kylo Rena. Jego twarz była blada ale malował się na niej wyraz dzikiej satysfakcji. Trwało to tylko chwilę bo znajdujący się w sali strażnicy otrząsnęli się z szoku i rzucili się na nich dwoje. Rey przyciągnęła mocą swój miecz i błyskawicznie zablokowała atak jednego z nich. Drugi zaatakował ją od boku. Wywiązała się brutalna walka. Cudem Rey udało się powalić jednego gdy popełnił błąd i wziął zbyt szeroki zamach, odsłaniając się na jej cios. Dało jej to chwilę by rozeznać się w sytuacji. Ren też walczył. Na nim skupiły się główne siły, uznali go prawdopodobnie za dużo większe zagrożenie. Chwila wytchnienia minęła gdy na Rey ruszyła kolejna para strażników. Oboje mieli elektrolance. Jeden z przeciwników rozdzielił swoją na dwie części. Rey instynktownie zaczęła się cofać. Kylo zrobił to samo i wkrótce stali plecami do siebie, nawzajem się osłaniając. Chmara przeciwników rzuciła się na nich. Zaczęli walczyć ramię w ramię jak jednen organizm. Rey całkowicie wyłączyła logiczne myślenie, dała się ponieść mocy, która zdawała się synchronizować w idealnej symbiozie jej ruchy z ruchami Kylo Rena. Gdy ona nie mogła obronić się przed jakimś atakiem, on szybkim ciosem osłaniał ją przed nim. Szybko jednak zaczęli odczuwać zmęczenie co gorsza strażniką udało się ich rozdzielić. Rey ponownie została sama z dwójką przeciwników, którym gwałtownymi atakami udało się zapędzić ją w róg. Jeden z nich zablokował jej cios mieczem i zaczął popychać jej własne ostrze na nią. Było już kawałek od jej twarzy gdy Rey wpadła na pomysł i upuściła swój miecz. Przeleciał on pod ręką strażnika i spadł wprost do rąk Rey która zdążyła już kucnąć. Z tej pozycji wyprowadzony przez nią atak był nie możliwy do odparowania. Gdy jednen strażnik padł wykorzystała zaskoczenie drugiego i równie szybko dołączył on do swojego martwego już towarzysza. Tym czasem Ren był w tarapatach. Ostatni żyjący strażnik złapał go jakimś cudem za szyję i tak trzymając próbował poderżnąć mu gardło. Rey nie wiele się zastanawiając rzuciła mu miecz, który Kylo bez trudu złapał i jednym szybkim ruchem zatopił ostrze miecza świetlnego w hełmie strażnika. Rey chciała zrobić cokolwiek, podbiec do Kylo sprawdzić czy nie jest ranny, zapytać go co się do cholery tu stało ale nie zdążyła wykonać nawet jednego kroku ponieważ do sali wpadł Hux z całym oddziałem szturmowców. Generał wyglądał jak by stracił rozum. Jego twarz była czerwona, usiana plamami, gładkie zazwyczaj włosy odstawały mu na wszystkie strony.
- Tyyy! - Zawył w stronę Rena. - Zdrajca! Łapać zdrajce!!! - Darł się w niebo głosy.
Oddział ruszył na nich ale Kylo był szybszy. Pobiegł do Rey, złapał ją za rękę i zaczął biec na szturmowców. Rey chciała już mu się wyrwać i krzyknąć, że kompletnie oszalał ale Ren podniósł rękę i mocą odepchnął przeciwników stojących im na drodze. Zaczęli uciekać ku windą cały czas słysząc za sobą odgłosy strzałów i szaleńcze wrzaski Hux'a. Z windy na przeciwko nich wybiegła właśnie dwójka mężczyzn.
- Arcole, Drew! - Ryknął do nich Kylo. Mężczyźni widząc sytuację, w której się znaleźli cofnęli się szybko wpuszczając ich do kabiny.
- Kylo co się stało?! - Krzyknął młodszy mężczyzna gdy drzwi windy zatrzasnęły się z nimi.
- Snoke nie żyje. Nie ma czasu. Musimy się ewakuować, za 5 minut odlatujemy daj znać bliźniaką mają być na statku. - Wydyszał Ren na jednym wydechu.
- Zabieramy ją ze sobą?
- Tak zabieramy. - Wysyczał Ren.
Winda się zatrzymała i Kylo znów zaczął ciągnąć ją za sobą. Rey zatrzymała się i zaczęła wykręcać swoją dłoń.
- Ren nie, czekaj! Moim przyjaciele tu są nie mogę ich zostawić!
Wszyscy trzej mężczyźni spojrzeli na nią z naganą.
- Nie ma czasu Rey musimy uciekać TERAZ.
- Nie zostawię ich! - Krzyknęła Rey i zaczęła wić się w uścisku Rena. Ten zamarł na chwilę a potem skrzywił się złapał ją w talii a następnie przerzucił sobie przez ramię i jak nigdy nic ruszył dalej.
- Kylo Ren ty draniu!!! - Wydarła się Rey i zaczęła rękami i nogami bić go jak tylko mogła.
- Stop. - Warknął starszy z towarzyszy Rena. - Pójdę po nich i dołączę do was na statku.
- Arcole, nie. Nie możemy ryzykować.
- Oni mogą się jeszcze przydać Ren.
Patrzyli sobie przez chwilę w oczy a potem Ren kiwnął głową i ruszył dalej a Arcole zmienił kierunek i pobiegł do bloku więziennego. Ren wciąż z Rey na ramieniu ruszył dalej. Bez większych problemów udało im się dotrzeć do doków. Było tam sporo personelu lecz najwyraźniej wiadomość o zdradzie Rena jeszcze się nie rozeszła ponieważ nikt ich nie zatrzymał choć wszyscy się na nich patrzyli.
- Bliźniaki zakłóciły działanie fal komunikacyjnych. - Wyjaśnił im cicho Drew.
W końcu dotarli do całkiem sporego statku kosmicznego. Wyglądał na nowy model z wyższej półki. Ren postawił Rey i wepchnął ją do środka. Razem ze swoim towarzyszem zajęli stanowiska pilotów.
- Rey ze stery działka. - Krzyknął do niej przez ramię Kylo. Dziewczyna uznała, że jednak lepiej się z nim teraz nie kłócić i wykonała polecenie.
Ze swojego stanowiska widziała przez szybę wnętrze doków i dostrzegła Arcole biegnącego wraz z Finnem, Poe, Chole i dwójką identycznie wyglądających mężczyzn w ich stronę. Krzyknęła z radości ale jej entuzjazm szybko osłabł gdy zobaczyła, że goni ich pół jednostki. Nie wiele myśląc odpaliła działo i zaczęła ostrzeliwać szturmowców. Udało jej się powstrzymać pościg i wkrótce wszyscy byli już na pokładzie. Finn i Poe dołączyli do niej przy działach i statek uniósł się. Nie wiadomo jakim cudem udało im się wylecieć z doku. Rey zauważyła, że jednostka Rena rozwija jedną z największych prędkości jaką kiedykolwiek widziała. Myśliwce porządku nie miały z nimi szans, szybko uciekli poza ich zasięg i skoczyli w nadprzestrzeń.
Gdy sytuacja się uspokoiła Rey zeszła z wnęki działka i ruszyła w stronę sterowni. Okazało się, że wszyscy się tam zebrali. Każdy patrzył na siebie wzajemnie i chyba nikt nie wiedział co powiedzieć. Ciszę przerwał dopiero Poe.
- Dobra niech mi ktoś powie. Co tu się do cholery wydarzyło?!

Zguba Jedi - ReyloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz