Rozdział VI

218 25 3
                                    

Mistrz Luke zbliżył się powoli do środka sali. Poświata z miecza świetlnego, który trzymał luźno przy boku, oświetlała mu lekko twarz.
- Ben. Popełniłeś błąd zwabiając nas tu dziś. Co chciałeś osiągnąć?
Rey zamrugała zdziwiona. Zachodziła w głowę dlaczego mistrz Skywalker nazwał Kylo tym imieniem. Nagle coś zaświtało jej w głowie. Wspomnienie jej pierwszego spotkania z mistrzem.
Nie pamiętasz Bena?
- Ben? Mistrzu o czym ty mówisz? - Wyjąknęła Rey. Wszyscy na nią spojrzeli. Skywalker miał nieprzenikniony wyraz twarzy natomiast Kylo Ren wyglądał dziwnie. Jakby w jego wnętrzu kotłowały się emocje, których za wszelką cenę nie chciał pokazać.
- Wuju kiedy niby popełniłem błąd? Decydując się na spotkanie z Tobą? Dobrze wiesz, że nie masz ze mną szans. - Mówił głosem pełnym gniewu. Był taki inny od tego Kylo, którego ułamek pokazał Rey. Teraz widząc jego nienawiści dziewczyna poczuła strach.
- Jak zwykle charakteryzuje Cię butność i pycha mój drogi uczniu. - Zripostował Luke. Nagle stary mistrz został odepchnięty potężnym uderzeniem Mocy. Poleciał niczym szmaciana lalka i uderzył w ścianę. Rey i Chewbacca krzyknęli jednocześnie. Ten drugi zaczął atakować Rena pociskami ze swojej kuszy energetycznej. Rey stała w kompletnej niemocy. Czy powinna rzucić się na Kylo? On jednak rozwiązał jej dylemat. Za pomocą Mocy wyrwał kuszę Chewbacce i oboje przytwierdził do ściany. W tym czasie Luke powoli podniósł się z podłogi. Był blady i wyglądał na obolałego. Kylo Ren ruszył w jego kierunku z wyciągniętym mieczem. Skywalker odbezpieczył swój i w krótce starli się z sobą. Starty mistrz wyprowadzał szybkie ciosy lecz Kylo Ren z łatwością je blokował. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji wyglądał jak maszyna stworzona tylko w jednym celu. Aby zabijać. Jakby na potwierdzenie tego faktu teraz Kylo przeszedł do ataku. Zasypywał Luke gradem silnych ciosów. Rey zauważyła, że stary mistrz szybko słabnie. Próbował się bronić ale jego ruchy były zbyt słabe i powolne w porównaniu do jego byłego ucznia.
- Jesteś słaby starcze! - Wykrzyczał do niego Ren. - Po co wracałeś?! Twoja obecność bardziej szkodzi rebeli niż jej pomoga.
Kolejna wymiana ciosów.
- Rey mnie potrzebuje!
- Idioci! Powinniście ją od razu odwieźć na Jakku albo gdzie kolwiek indziej.
Nagle Kylo zatrzymał się gwałtownie, za pomocą Mocy unósł Skywalkera i zaczął go dusić.
Rey krzyknęła jednak on nie zwrócił na nią uwagi. Skywalker zaczął wierzgać się rozpaczliwie. Jednocześnie Rey poczuła, że wiążąca ją Moc lekko słabnie. Najwyraźniej Kylo skupił się tak bardzo na swoim dawnym mistrzu, że przestał kontrolować swoich pozostałych więźniów. Gdy Rey poczuła, że może się ruszać nie wiele myśląc pobiegła i rzuciła się na Rena. Zapomniała o mocy, mieczu świetlnym. Zadziałała czysto instynktownie. Gdy na niego wbiegła oboje omal się nie przewrócili, Kylo złapał ją w ostanim momencie zaraz przed upadkiem. Na jego twarzy malowało się niedowierzanie. Stali tak blisko siebie, że Rey dokładnie czuła jego zapach, jego oddech na swojej twarzy. Chewbacca zaryczał. Rey wyrwała się z letargu. Spojrzała na Skywalker. Leżał bez życia na podłodze podtrzymywany przez Chewbacce. Dziewczyna szybko do nich podbiegła. Na szczęście Luke był tylko nieprzytomny. Gdy klęczeli tak przy nim podszedł do nich Kylo. Patrzył na nich z góry z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Rey uniosła głowę i spojrzała mu prosto w oczy. Chwilę trwali tak w milczeniu. Rey chłonęła wzrokiem przystojną twarz chłopaka, jego pełne wargi i płonące od emocji oczy. Dlaczego ktoś taki był potworem? Nagle Kylo Ren odwrócił się do nich plecami i nic więcej nie mówiąc wyszedł.
***
Rey patrzyła się tępo w sufit. Od powrotu ze świątyni minęło parę godzin. Gdy wrócili Leia widząc w jakim są stanie prawie zamęczyła ich pytaniami. Luke udał się z nią na naradę, Rey z kolei zaszyła się w swoim pokoju. W jej głowie wirowały myśli, z których nie była dumna. Zastanawiała się głowie gdzie był Ren ... czy może jednak Ben? Nie mogła uwierzyć w to co powiedział jej Skywalker. Ona i on? Przyjaciółmi z dzieciństwa? Nie pamiętała go w ogóle. Skoro był dla niej taki ważny to dlaczego nie czuła do niego żadnych ciepłych uczuć? A może jednak czuła?
Dziewczyna narzuciła kołdrę na głowę z głośnym jękiem. Czuła, że ma dość. W tym momencie usłyszała pukanie do drzwi. Prawdopodobnie przybył ktoś po to aby ją dobić.
-Proszę wejść. - Powiedziała zrezygnowana i podniosła się do pozycji siedzącej. Do pokoju weszła Leia Organa utwierdzając Rey w przekonaniu, że jej koniec jest już bliski. Miała to chyba wypisane na twarzy ponieważ Leia zrobiła zaniepokojoną minę.
- Dobrze się czujesz skarbie? - Powiedziała do niej łagodnie.
- Nie wiem proszę Pani. - Przyznała szczerze Rey. - Mam mętlik w głowie.
- Ja też. - Westchnęła ciężko Leia i opadła na łóżko obok Rey.
Milczały przez chwilę tym razem dla odmiany obie patrzyły się tępo w ścianę.
- Myślisz, że mojego syna da się jeszcze uratować? - Szepnęła w końcu Leia. Rey westchnęła ciężko na to pytanie. Też je sobie zadawała.
- On jest taki wścieły. Ale i pełen pasji. Ma jakiś cel, misje ale nie wiem co chce osiągnąć. - Odpowiedziała w końcu.
- Zawsze był trudnym dzieckiem. - Stwierdziła Leia. - Już jako maluch był indywidualistą nie lubił tłumów ale też nie ciągnęło go do samotnych przygód jak Hana. Właściwie nawet nie wiem co lubił. Byłam złą matką Rey. Zajęłam się polityką, pokojem. Nie zaineresowałam się życiem własnego dziecka. - W jej oczach pojawiły się łzy. Wkrótce spłynęły bezgłośnie po jej policzkach.
- A ja? Podobno byłam jego najlepszą przyjaciółką właściwie jego cieniem. Czy wiedziałam co planuje? - To pytanie dręczyło ją cały czas.
- Nie znam odpowiedzi moja droga. - Westchnęła ciężko Leia. Siedziały przez chwilę w ciszy.
- Rey przykro mi, że ukrywaliśmy przed tobą część prawdy. - Powiedziała nagle Leia. Jej wzrok był poważny, czoło zmarszczone. - Obawialiśmy się twojej reakcji.
- On myśli, że powierzyliście mi misję zlikwidowania go. - Wyszeptała cicho Rey.
- Cóż nie dziwię się. Rey to okropne wiem ale już od dawna dyskutowaliśmy o tym z Lukiem i Hanem.
Dziewczyna spojrzała na nią zaszokowana. Jak mogła rozważać zabicie własnego syna? Czy zgorzknienie i gniew Kylo Rena naprawdę były taki bezpodstawne? Zdradzony przez najbliższych. Wiedziała jak mógł się czuć. Tak jak ona. Samotna i porzucona. Generał Organa dobrze odczytała emocje malujące się na jej twarzy.
- Och oczywiście ja byłam jak najbardziej przeciwna temu pomysłowi. Tak samo Han. Jedynie Luke cały czas forsował tę opcje. Dlatego też nasze drogi się rozeszły. Z czasem widząc jakie zniszczenie sieje mój syn. Zaczęłam wątpić. Ale teraz ... - Leia urwała. Spojrzała Rey prosto w oczy. - Może tobie uda się przywrócić go na właściwe tory. - Dokończyła z nadzieją w głosie.

Zguba Jedi - ReyloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz