Rozdział 5

6.8K 367 70
                                    

Nareszcie poszli. Czym by się tu zająć? Stworzyłam z piasku "monetę" i zaczęłam ją obracać między palcami. Wiem, że mnie monitorują. Przedemną nie ukryją niczego. W sumie to już wiedzą jaką mam moc, to po co ją ukrywać? Z monety stworzyłam koszmara, to znaczy "konia trupa". Jest cały czarny oraz posiada złote oczy. Moim zdaniem jest nietypowy, ale takie rzeczy lubię najbardziej. Nie mogę się go bać, ponieważ wyczuwa strach. Zaczął biegać po pomieszczeniu. Uśmiechnęłam się niewidocznie. Koń "rozpłynął się". Położyłam się na pryczy i zamknęłam oczy. Ciekawe ile tu będę siedzieć? Nawet nie wiem, kiedy zmorzył mnie sen.

* Perspektywa Lokiego *

Siedzimy w salonie. Vision jest w pokoju z Wandą i próbuje ją pocieszyć. Stark wyświetlił kamery z celi nieznajomej. Bardzo zainteresowała mnie ta dziewczyna. Ma fantastyczną moc. Zadziwiające są jej subtelne ruchy rąk, wytwarzając swoją zdolność. Chciałbym wiedzieć co zobaczyła Wanda. Co ją tak wystarszyło? Moje rozmyślania przerwała Natasha.
- Dlaczego nie ucieka, przecież ma możliwości do tego?
- Najwidoczniej wygodnie jej u nas. - skomentowałem.
- Jest całkiem ładna. Zajmuje ją! - oczywiście Stark musiał dorzucić swoje trzy grosze. Na jego komentarz przewróciłem oczami. - Widzę, że nie tylko mi się podoba. - uśmiechnął się szeroko i poruszał sugestywnie brwiami w moją stronę. Boże, co za dureń! Głupszego człowieka chyba nie widziałem. No chyba, że Thor, ale on jest bogiem.
Nie skomentowałem jego wypowiedzi. Spojrzałem na jedeno z nagrań. Stworzyła jakiegoś konia. Wyglądał na trupa. Przybliżyłem się do monitora. Przypatrzyłem mu się. Był cały czarny, posiadał złote oczy. Zaczął biegać po całej klatce. Uśmiechnęłem się. Nagle koń "rozpłynoł się". Szkoda, był piękny.
- Musimy ją do siebie przekonać. - rzekł Kapitan. - Ktoś do niej zejdzie i porozmawia na spokojnie.
- To chyba zły pomysł skoro klatka nie hamuje jej mocy. W każdej chwili może zaatakować. - najwidoczniej Clint nie popiera pomysłu Steve'a.
Jeszcze chwilę się kłócili, gdy ja im przerwałem.
- Ja pójdę. - wszyscy odwrócili w moją stronę.
- Szykujesz się na śmierć, bracie.
- Nie wątpie. - spojrzałem wszystkim w oczy. Wstałem z fotela i poszłem do windy i zjechałem na piętro -5.
- Ciekawe jak przebiegnie ta rozmowa? - pomyślałem głośno. Wychodzę z windy. Dziewczyna leży na łóżku. Miarowo oddycha.
- Kochana, mnie nie oszukasz. - powiedziałem z ironicznym uśmiechem. Dziewczyna spojrzała na mnie. Jej złote oczy świdriwały moją osobę na wylot.
- Czego chcesz? - spytała zachrypniętym głosem. Najwidoczniej długo nie piła. Przyjrzałem jej się.
- Co ci zrobili, że nie chcesz nam zaufać? - spytałem.
- Nie powinno cię to interesować. - odpowiedziała oschle. Będzie trudniej niż myślałem.

* Perspektywa Raf *

Ten koleś jest jakiś dziwny. Czego ode mnie może chcieć? Wpatrzyłam się w niego. Najbardziej zainteresowałam się jego oczmi, takie intensywnie zielone.
- Jestem Loki Laufeyson.
- Wiem.
- Skąd?
- Nie musisz wiedzieć. - rzekłam tajemniczo.
- Słuchaj jak powiesz na moje pytania, może szybciej stąd wyjdziesz.
- I co z tego? - uniosłam lekko prawą brew.
- Będziesz mogła wieść normalne życie.
- Moje życie nigdy nie było i nigdy nie będzie normalne.
- Daj sobie pomóc.
- Nie chce waszej pomocy. - po tym zdaniu wypowiedzianym przezemnie, umilk. Nagle usłyszałam.
- Pamiętaj, w każdej chwili możemy Ci pomóc. - po wypowiedzeniu tego zdania zaczął się kierować w stronę windy.
- Rafaela. - powiedziałam cicho.
- Proszę?
- Rafaela. Tak mam na imię. - Loki szeroko się uśmiechnął.
- Miło cię poznać, Rafaelo. - mówiąc to jeszcze szerzej się uśmiechnął. Wszedł do windy i na pożegnanie pomachał mi ręką. Lekko się uśmiechnęłam, ale tak żeby nie zauważył.



Pani Snów || Loki Laufeyson Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz