- Ej, zakochańce! - patrzę na drzwi, w ich progu stoi Tony. - Za trzy dni organizuje imprezę. Macie na niej być! - jak się pojawił, tak i zniknął.
- Nie lubię imprez, jest tak tłoczno - mówie patrząc na czarnowłosego.
- Ja też, ale co poradzić? Jak nie przyjdziemy, będzie udawał, że nas nie ma.
- Słuszna uwaga.~Trzy godziny później~
- Jest już późno, lepiej pójdę do siebie. - widząc jak wstaje, pociagnęłam go za rękę.
- Śpij ze mną. - patrzę na niego oczami kota ze "Shreka".
- Jesteś pewna?
- Tak. - znów kładzie się koło mnie, a ja kładę głowę na jego torsie.
- Nie zawygodnie ci? - pyta mnie z nutką rozbawienia.
- Nie, jest wręcz idealnie. - czuję jak wzmacnia uścisk na moim biodrze. - Dobranoc.
- Miłych snów. - po tych słowach odpływam w sen.~Rano~
Budzą mnie szepty i pstryk aparatu. Otwieram oczy, nad moim łóżkiem stoją bohaterowie.
- Co wy tu robicie? - pytam lekko zaspana.
- Bo Clint wszedł do pokoju cię obudzić, ale widząc to zawołał nas. - patrzę na ródowłosą niezrozumiale.
- Tak słodko razem wyglądacie. - słyszę głos Thora. Patrzę na moją "poduszke" (tak, chodzi o Loki'ego).
- Jelonku, wstajemy. - potrząsam nim lekko.
- Jeszcze chwilę. - mruczy pod nosem.
Trzeba zastosować inną technikę.
- Aaaaa! Loki! Porywają mnie! - mężczyzna otwiera gwałtownie oczy i wstaje na równe nogi. Patrzy po wszystkich zdezorientowany. Ja i drużyna wybuchamy śmiechem.
- Jakbyś widział swoją minę! - krzyczy Clint.
- Hahahaha, bardzo śmieszne. - wychodzi z pokoju zarumieniony.
- Dobra! Ekipa, wynocha z mojego pokoju! - mówie i macham rękami w geście ich "wygonienia".
- Ja bym popatrzył. - oczywiście Stark musiał coś dopowiedzieć. Biorę kapcia i trzepie go po głowie.
- WYNOCHA STĄD, ZBOCZŃCU!!!
- Spokojnie, złość piękności szkodzi. - znowu go wale kapciem. - Dobra! Już wychodzę. - gdy ma już wychodzić, przystaje - A i mam pytanko, będę chszestnym? - rzucam w niego pantoflem. On przestraszony wychodzi, trzaskając przy tym głośno. Mam go dość. Ubieram czarne jeansy, koszule w czerwoną kratkę i czerwone tenisówki. Wchodzę do salonu, jest godzina 13.00, tak długo spałam? Przy stole siedzi Tony, Clint, Natasha, Thor, Steve oraz Loki.
- Co chcesz do jedzenia? - słyszę pytanie ze strony Kapitana.
- Wystarczą dwie kanapki. - patrzę na blondyna.
- Proszę. - przed moim nosem pojawiają się dwie kanapki z szynką, sałatą i pomidorem.
- Dziękuję. - wzięłam kęs. Jakie one są dobre! Gdy skończyłam, poinformowałam drużynę o moim wyjściu na miasto, nic nie mieli przeciwko. Gdy mam wychodzić z pomieszczenia, przystaję i kieruję pytanie do blaszaka. - Tony? Na przyjęcie może przyjść moja koleżanka?
- Pewnie! - widzę uciesz na jego ryju.
- Ma chłopaka (nie wspomniałam o tym wcześniej? Nie? To teraz mówię ~ od autorki). Patrzę na niego, ma naburmuszoną minę. Śmiejąc się, idę do pokoju. Wchodzę do łazienki i zakładam soczewki. Emily jeszcze nie wie o moim naturalnym kolorze oczu. Biorę jakąś małą torebkę, wkładam do niej portfel oraz telefon i wychodzę z budynku. Idę spokojnie, ciesząc się dobrą pogodą. Nawet nie zauważyłam, że dotarłam już do swojego celu. Chwilę się waham i w końcu wchodzę do kafejki. Podchodzę do mojej przyjaciółki.
- Hej. - zaczyna.
- Cześć.
- Co było tak ważnego? - spogląda na mnie pytającym wzrokiem.
- Chodź na zaplecze. - ciągnę ją z rękę. Przystaję, po chwili milczenia mówię. - Może Ci się to wydać dziwne, nienormalne, ale spróbuj mi uwierzyć.
- Raf, o czym ty mó.............WOW - z piasku robię koszmara, koń zaczyna biegać wokół niej. "Znikam" zwierzę i zaczynam mówić.
- To nie wszystko. - ściągam soczewki, Em wpatruje się intensywnie w moje oczy. - Emi, powiedz coś.
- Myślałaś, że będę zła? - przytakuję jej głową. - Zwariowałaś? To jest fantastyczne!
- Nie gniewasz się? - patrzę na nią z nadzieją.
- Oczywiście, że nie! - zamyka mnie w szczelnym uścisku. Nagle przypomniałam sobie coś.
- Bo wiesz, teraz mieszkam z Avengers i oni organizują imprezę za dwa dni, przyjdziesz? - patrzę na brunetke, ma rozdziabioną buzię w ździwieniu. Zaczynam się z niej śmiać.
- Żartujesz sobie ze mnie!? Oczywiście, że przyjdę! - mocniej mnie przytula. Patrzę na zegarek, 15.47. Tak szybko minął ten czas?
- Dobra. Ty teraz lecisz pracować, a ja idę do domu. - widząc jej wyraz twarzy mówię. - No, dobra. Zostanę jeszcze na kawę. - dziewczyna zaczyna piszczeć i ciągnie mnie do blatu. Zamawiam moją ulubioną kawę i zaczynam rozmowę z przyjaciółką.~Dwie godziny póżniej~
- Będę się już zbierać. - informuję barmanke (czyt. Emily).
- Już? - patrzy na mnie smutnym wzrokiem.
- Muszę. - wychodzę z budynku i idę do Stark Tower. Gdy wchodzę do salonu, rzuca się na mnie Loki i przytula. Zaciąga mnie do mojego pokoju, kładzie nas na łóżku i zasypiamy przytuleni do siebie.