~Marinette~
Przerażona podniosłam się z łóżka na równe nogi, gdy moja mała kwami, Tikki, zaczęła skakać mi po klatce piersiowej.
- Marinette masz dwadzieścia minut do pierwszego dnia szkoły! - Krzyczała dość głośno, aby mieć pewność, że usłyszałam.
Przez to całe podekscytowanie trzecią klasą liceum zapomniałam nastawić sobie budzik. W dodatku nie spałam przez większość nocy. Nowy rok szkolny to zawsze okazja do poprawienia ocen, pokazania się z jak najlepszej strony.
W pośpiechu zabrałam z krzesła przypadkowe ubrania. Założyłam na siebie białą koszulę ze wzorem w słoneczniki, wpuściłam ją w ciemne, jeansowe spodnie. Na nogi założyłam żółte trampki przed kostkę. Włosy związałam w pośpiechu. Spięłam je spinką z tyłu, zostawiając część z nich luźno, opuszczoną na ramiona.
Plan mieliśmy podany jedynie na pierwszy dzień. Spakowałam, więc do plecaka potrzebne mi książki, zeszyty i piórnik. W ostatniej chwili spryskałam się jeszcze perfumami.
Prawie dosłownie zeskoczyłam ze schodków mojego pokoju wprost do salonu, z niego przeszłam do kuchni. Rodzice już od rana pracowali w piekarni. Wzięłam, więc pierwszy lepszy rogalik na śniadanie, trochę ciastek dla Tikki oraz kawałek jabłecznika do szkoły. Kwami schowało się do mojego plecaka.
Już miałam wychodzić, gdy na stole dostrzegłam niewielki stos papierów, które miałam zanieść dzisiaj do dyrektora. Wzięłam je w rękę, przyciskając do piersi. Nie miałam już czasu na włożenie ich do tornistra.
Do liceum miałam około dziesięć minut, więc musiałam dobiec tam w pięć. Stworzonko na moich plecach zapewne miało niezłą karuzelę podczas mojego szaleńczego biegu. Nie chciałam spóźnić się już pierwszego dnia, zwłaszcza, że na pierwszej lekcji mam zajęcia z moją wychowawczynią, Panią Buster.
Nie uważałam na świat wokół mnie. Tuż przed wejściem do szkoły napotkałam na wysoką przeszkodę. Upadłam po uderzeniu w nią, rozsypując przy tym plik papierów w moich dłoniach. Pomasowałam obolałe miejsce. Nie miałam nawet czasu gniewać się na przechodnia.
- Nic ci nie jest? - Otrząsnęłam się dopiero, gdy usłyszałam klarowny, męski głos.
Moją przeszkodą okazał się blondwłosy nastolatek, jednak pierwsze co rzuciło mi się w oczy to soczyście zielone tęczówki chłopaka. Mam nieodparte wrażenie, że gdzieś je już widziałam. Podniosłam się do pozycji kucającej. Zaczęłam zbierać porozrzucane kartki. Nieznajomy zrobił to samo. Moja ręka niezręcznie napotkała jego. Była delikatna. Bez wątpienia zrobiłam się czerwona na twarzy.
Nigdy nie miałam dobrych stosunków z mężczyznami. Głównie przez moją nieśmiałość i nieporadność. Wstydziłam się do tego przyznać, a gdy tylko moja mama poruszała tę kwestię od razu zmieniałam temat. Dlatego, więc szybko podniosłam się do pionu. Blondyn zrobił to samo, podając mi ostatnie formularze.
- Dziękuję. - Ukłoniłam się lekko.
Nastolatek spojrzał na zegarek na jego dłoni. Przeczesał blond włosy dłonią, odsłaniając przy tym czoło. Powoli zaczął iść w stronę wejścia do szkoły, rzucając po drodze szybkie "pa". Gdy już zniknął mi z oczu, zorientowałam się, że również powinnam się zbierać.
W ostatniej chwili wskoczyłam do klasy przed nauczycielką. W drugiej ławce czekała już na mnie moja przyjaciółka, Alya. Tuż przed nami siedział Nino, również mój przyjaciel, ze słuchawkami na uszach. Przywitałam się z nimi z uśmiechem na twarzy. Oboje odwzajemnili gest.
Chwilę później rozległ się dzwonek na lekcję. Po minucie do klasy weszła, dobrze znana nam, rudowłosa Pani Buster. Powitała nas szczerym uśmiechem.
Kobieta jest bardzo miła, pomocna i wyrozumiała. Nie ma wątpliwości, że trafiliśmy na najlepszą nauczycielkę.
Położyła teczkę na biurku. Oparła się o blat. Spojrzała przelotnie po klasie, sprawdzając czy wszyscy są na miejscu. Następnie skierowała wzrok na otwarte drzwi od sali. Zaprosiła kogoś ruchem ręką. Do pomieszczenia wszedł chłopak, blondyn. Nim dobrze mu się przyjrzałam, minęło trochę czasu. Po chwili rozpoznałam w nim przechodnia, na którego wpadłam przed wejściem do szkoły. Wychowawczyni złapała go za ramiona.
- Przedstaw się klasie.
Chłopak z początku wydawał się nieśmiały, ale gdy tylko zobaczył mnie w ławce od razu się rozpromienił. Zauważył znajomą mu twarz. Chloe wydawała się szczególnie podekscytowana pojawieniem się nowego kolegi w klasie.
- Jestem Adrien. - Zaczął. - Adrien Agreste.
Po tych słowach w końcu zorientowałam się, gdzie widziałam te zielone oczy. Adrien Agreste, to przecież syn mojego idola, projektanta Gabriela Agresta.
- Usiądź obok Nino. - Nauczycielka skierowała się nastolatka. - To ten chłopak w czapce w pierwszej ławce. - Dodała po chwili.
Blondyn posłusznie wykonał polecenie. Nino w końcu zdjął swoje słuchawki i uważnie przyjrzał się nowemu koledze z ławki. Ja również nie spuszczałam z niego wzroku. Wiem, że to nieładnie, ale podsłuchałam kawałek rozmowy chłopaków.
- Skąd się przeniosłeś? - Zaczął brunet.
- Nie przeniosłem się. Przez całe życie uczyłem się w domu. Mój ojciec uznał, że to będzie odpowiedniejsze dla mojego rozwoju. W końcu, jednak pozwolił zaznać mi wolności i przynajmniej ostatnią klasę liceum będę mógł spędzić w publicznej szkole...
- Pierwsza ławka! - Przerwała im Pani Buster. - Rozumiem, że musicie się poznać, ale zostawcie sobie pogaduszki na przerwę.
Typowa gadka nauczycieli. Nowo poznani przyjaciele posłusznie wykonali polecenie. Przez resztę lekcji, w gruncie rzeczy wychowawczej, nie odzywali się prawie wcale, co uniemożliwiło mi poznanie więcej faktów na temat Adriena.
W końcu rozległ się upragniony dzwonek na przerwę. Zabrałam swój plecak i razem z Alyą udałam się pod salę kolejnej lekcji.
------------------------------------
Na początku takie nudy, ale dajcie im trochę czasu.
W końcu pojawi się Biedronka bo przemogłam się i dałam jej szansę zabłysnąć. Najtrudniejsze będzie, jednak wymyślanie tych wszystkich złoczyńców. ;-;
Mam nadzieję, że się spodoba. ♥
CZYTASZ
Wszystko, co dla Ciebie zrobiłam - Miraculous [Zakończone]
Fanfiction[Zakończone] Jak to powiadają: "Serce nie sługa". Miłość jest czymś pięknym, wspaniałym przeżyciem. Jednak co się stanie, gdy twoje myśli krążą wokół dwóch osób? Przystojnego kolegi z klasy i tajemniczego bohatera, Czarnego Kota? Marinette to siedem...