Rozdział 13

4.5K 299 44
                                    

~Marinette~

Gdy otworzyłam oczy, po zapewne paru minutach snu, o dziwo nie poczułam zimna, ani twardej ziemi. Podniosłam jedną powiekę następnie drugą. Przetarłam je. Leżałam pod ciepłą pościelą na wygodnym łóżko. W cudzym pokoju! Jednak wydawał mi się nieco znajomy. Rozejrzałam się dookoła jeszcze raz. Bez wątpliwości był to dom Adriena.

Spojrzałam na swoje dłonie. W dalszym ciągu zakrywał je lateksowy, czerwony materiał. Przecież już dawno powinnam się przemienić. Jednak to, co było teraz ważniejsze, to dlaczego nie obudziłam się w bezpiecznych ramionach Czarnego Kota? Skąd się tu wzięłam?

- Już wstałaś? - Usłyszałam męski głos.

W progu drzwi stał Adrien. W dłoniach trzymał srebrną tackę, na której położone były najróżniejsze przekąski. Od mięsa po owoce przez wypieki. Spojrzałam na niego zdziwiona. Moje policzki momentalnie zrobiły się czerwone. Chłopak coraz bardziej się zbliżał. Pośpiesznie wstałam z łóżka.

- Nie musisz się podnosić. Twoje kwami pewnie jest strasznie zmęczone przeciąganiem twojej transformacji. - Położył jedzenie obok mnie.

- Skąd wiesz, co to kwami?

Zaczął nerwowo machać rękoma. Złapał się za kark i odwrócił wzrok.

- Em... Czarny Kot mi wszystko wyjaśnił. Powinnaś jak najszybciej się odmienić i się zregenerować.

Sama nie miałam pojęcia, że Tikki może przedłużać moja transformację nawet po użyciu szczęśliwego trafu.

Rozejrzałam się dookoła siebie ponownie. Szukałam miejsca, gdzie mogę się schować. Blondyn z pewnością zauważył mój niepokój. Chciałabym teraz jedynie uciec. Nie z powodu mojej przemiany, ale obecności, jakby nie patrzeć, miłości mojego życia.

- Jeśli chcesz mogę wyjść, a ty spokojnie się...

- Nie. - Przerwałam mu w połowie zdania. - Pójdę do łazienki.

Po czym bez słowa wyjaśnienia zabrałam ciastka z tacy i zamknęłam się w toalecie. Momentalnie, gdy zamknęłam drzwi moje ubranie zniknęło, tak jak i maska, a mała istotka spadła wprost w moje ręce. Cała się trzęsła. Ogólnie nie wyglądała najlepiej. Teraz rozumiem, dlaczego nie używa tej umiejętności często.

- Przepraszam Tikki, zachowałam się strasznie nieodpowiedzialnie. Gdybym cię posłuchała i nie męczyła się tak, to z pewnością nie doszłoby do tego. - Powiedziałam pół szeptem do niej, ale nie byłam pewna czy jest w stanie mnie wysłuchać.

- Czy wszystko w porządku? - Spytał głos zza ściany.

- Tak. Nie martw się. - Odpowiedziałam pośpiesznie.

Położyłam kwami na blacie. Podsunęłam jej pod głowę posiłek, aby mogła się pożywić. Z trudem zbliżyła się do jednego z ciastek i wzięła go do łapek. Momentalnie odzyskała nieco wigoru.

Podeszłam do umywalki. Spojrzałam w lustro. Aby trochę ochłonąć. Ochłodziłam twarz wodą. Moje policzki w dalszym ciągu były lekko zarumienione. Trudno jest mi się kontrolować w towarzystwie Adriena. Jestem wdzięczna Czarnemu Kotu za oddanie mnie w dobre ręce. Podleciała do mnie Tikki.

- Już czujesz się lepiej? - Spytałam.

- Znacznie. Ale mimo to jestem trochę śpiąca.

- Czy jesteś w stanie mnie jeszcze przemienić?

- Tak, ale raczej nie na dłużej niż godzinę.

Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem. Wypowiedziałam formułkę i wyszłam z łazienki. Na łóżku siedział Adrien, podjadając jabłko. Odwrócił wzrok w moją stronę, gdy tylko usłyszał dźwięk otwierających się drzwi. Podeszłam bliżej.

- Dziękuję, że się mną zająłeś.

- Wszystko to zasługa Czarnego Kota. To on cię do mnie przyniósł.

- Tak. Jemu też powinnam podziękować.

- Może chciałabyś coś jeszcze do jedzenia? Czy twoje kwami już się zregenerowało?

- Nie, dziękuję. Tikki jest naprawdę niesamowita. Sama nie widziałam, ile potrafi.

- A więc Tikki...? - Zastanowił się. - Chciałbym ją kiedyś poznać. - Dodał ochoczo.

- Pewnie kiedyś nadarzy się odpowiednia okazja. - Odpowiedziałam niepewnie.

- Jeśli chcesz możesz tu jeszcze zostać.

- Dziękuję. To bardzo miłe z twojej strony, ale i tak wystarczająco dużo dla mnie zrobiłeś. Poza tym mam tylko niecałą godzinę zanim, przemienię się z powrotem.

- Dobrze w takim razie pójdę przynajmniej po coś do picia. Pewnie jesteś spragniona po ostatniej walce. - Oznajmił, po czym bez słowa sprzeciwu wyszedł do kuchni.

Pochodziłam w kółko po pomieszczeniu. Gdy ostatni raz tu byłam nie mogłam w zupełności się mu przyjrzeć. Byłam wtedy pogrążona w książkach. Spojrzałam na tapetę na ekranie komputera. Widniało na nim popiersie kobiety o blond włosach i soczystych, zielonych oczach. Jej uśmiech wyglądał dokładnie jak ten Adriena. Jestem jedynie ciekawa, dlaczego nie widziałam tej kobiety w domu, ani razu.

- To moja matka. - Usłyszałam ciepły głos.

Blondyn stanął obok mnie i przyjrzał się zdjęciu. Wyglądał na przygnębionego, mimo to jeden kącik jego ust się podnosił.

- Jest piękna. - Dodałam.

- To prawda.

Położył sok na biurku. Podeszłam do niego od tyłu. Gdy ten się odwracał, niechcący popchnął mnie ramieniem. Straciłam równowagę i upadłam wprost na niego. Leżał pode mną. Nie mogłam odwrócić wzroku od jego ślicznych oczu, którymi przeszywał moje ciało na wylot. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz, aczkolwiek zdałam sobie sprawę z tej niewygodnej sytuacji. To, że ja na niego lecę, w przenośni i dosłownie, nie oznacza, że on również. Wstałam pośpiesznie.

- Przepraszam. - Powiedział chłopak ze skruchą.

- Nie to ja powinnam przeprosić. - Tłumaczyłam się. Spojrzałam na niewidzialny zegarek na moim nadgarstku. - Chyba muszę już iść. Zaraz skończy mi się czas.

Zaczepiłam swoje jojo o jeden z dachów. Wyskoczyłam przez okno. Czułam na sobie zdziwiony wzrok Adriena i tylko mogłam wyobrażać sobie, co teraz o mnie pomyśli. Zdecydowanie powinnam przestać się tak wszystkim narzucać. Czarny Kot może pomyśleć sobie coś niewłaściwego, a blondyn za to jest zapewne bliski znielubienia mnie.

Dostałam się do pokoju przez otwarte drzwi mojego tarasu. Zawsze zapominam je zamknąć zwłaszcza, że wyszłam w pośpiechu. Przemieniłam się z powrotem w Marinette i dałam kwami odpocząć. Należy jej się. Sama też byłam padnięta przez mój brak snu.


Wszystko, co dla Ciebie zrobiłam - Miraculous [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz