~Marinette~
- Jeśli chcesz mi tu teraz wyznać miłość, to sobie daruj. - Skarciłam go wzrokiem. - Nie mam czasu na twoje głupie żarty.
Czarny Kot podszedł bliżej. Nie miałam pojęcia, co zrobi, szczerze nie obchodziło mnie w tej chwili jego zdanie. Zostałam skrzywdzona przez miłość swojego życia, a on byłby tylko przeszkodą w zapomnieniu. Nie jestem w stanie odpowiedzieć mu "tak" lub "nie". Nie chcę też, aby czuł się tak jak ja w tej chwili, niepewnie.
- Uważasz, że moje uczucie to żart? - Powiedział z lekką pogardą.
- Skąd mam to wiedzieć? - Zwróciłam się do niego całym ciałem. - Skąd mogę mieć pewność, że uczucie, które żywisz nie jest skierowane jedynie do Biedronki? To, że teraz wiesz kim jestem zmieniło twoje postrzeganie mojej osoby. Nie kochasz Marinette... Kochasz Biedronkę.
Blondyn nie odzywał się więcej. Usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Podniosłam go i spojrzałam na ekran. Wyświetlał mi się numer Alyi. Niezwłocznie odebrałam.
- Hej, Marinette. Masz może czas się spotkać?
- Nie teraz, głowa mnie boli. Do tego mam coś jeszcze ważnego do załatwienia, przepraszam. - Odparłam.
- Nie musisz mnie przepraszać. Spotkamy się jutro w szkole, jeśli będziesz się lepiej czuła. Do zobaczenia. - Posłała mi buziaka, którego usłyszeć mogłam przez telefon.
Poczułam chłodny wiatr na swoim karku. Gdy dźwięk zakończonego połączenia dobiegł końca, przy moim boku już nie stał Czarny Kot. Przymknęłam okno, którym zapewne zdołał wyjść.
Ubrałam się w beżowy płaszcz, zarzuciłam na siebie bawełniany szalik, a na nogi założyłam trapery w tym samym kolorze. Zamknęłam za sobą drzwi. Przeszłam przez piekarnię, aby przy okazji powiadomić moich rodziców, że wychodzę. Nie miałam żadnego konkretnego celu. Po prostu szłam przed siebie, łykając świeże, grudniowe powietrze. Schowałam ręce do kieszeni. Zabluźniłam pod nosem, karcąc się, że nie wzięłam rękawiczek. Miałam nadzieję, że w okolicy jakimś cudem pojawi się Kluczowniczka i zechce oddać mi moje miraculum z dobrej woli. Ten scenariusz brzmiał tak wiarygodnie jak moje oceny z fizyki, o których opowiadam rodzicom. Krótko, historia wyssana z palca.
Paryż przez ostatnie parę dni był, jak nigdy, spokojnym miejscem. Władca Ciem chyba zadowolił się moimi kolczykami i darował sobie miraculum Kota. Korzystając z okazji, że postanowiłam, jednak wyjść z domu do ludzi, chciałam odwiedzić Mistrza Fu. Doszłam, więc do ulicy gdzie owy mędrzec mieszkał. Zapukałam do starych drewnianych drzwi. Otworzył mi, ubrany jak zwykle w czerwoną hawajską koszulę. Powitałam mnie z uśmiechem, ale oboje wiedzieliśmy, że zważając na ostatni wydarzenia nie ma się, co śmiać. Nie przyszłam tu na pogawędki, ale po radę.
Usiadłam na poduszce przy niskim stoliku, o ile tak można było to nazwać. Do moich nozdrzy dostał się mocny zapach kadzideł, który po chwili przytłumiony został przez świeżo naparzoną herbatę. Wzięłam jej łyk, o mało nie parząc się w język.
- Jak sprawa z miraculum? - Odezwał się staruszek po chwili ciszy.
- Ah, więc Mistrz już wie? - Westchnęłam, ponieważ spodziewałam się takiego obrotu wydarzeń. - Nie za dobrze. W dalszym ciągu nie mamy żadnych tropów. Akuma zniknęła jak kamień w wodę. Może ty coś wiesz? - Skierowałam z nadzieją.
- Niestety nie. Kryjówka Władcy Ciem musi zakłócać moje moce strażnika, przez co nie jestem w stanie określić jej położenia. Nic dziwnego, że w dalszym ciągu nie wiemy, gdzie się ukrywa.
- Czy jest coś, co mogę teraz zrobić?
- Nie bardzo... Musisz zdać się na Czarnego Kota. - Spuściłam wzrok, a Fu spojrzał na mnie pytająco.
- Nie jesteśmy teraz w najlepszych stosunkach. Niezręcznie będzie prosić go o pomoc.
- Niestety tylko tyle jestem w stanie ci poradzić. Oczywiście sam spróbuję coś wywęszyć, ale... Oboje wiemy jak jest. - Zrobił chwilową pauzę na złapanie oddechu. Przyznałam mu rację.
- No nic. - Podniosłam się do pozycji stojącej. - Mimo to czuję, że trochę mi ulżyło. - Ukłoniłam się i skierowałam w stronę wyjścia. - Dziękuję za gościnę i mam nadzieję, że następnym razem spotkamy się w milszych okolicznościach.
- Też mam taką nadzieję.
Otworzyłam skrzypiące drzwi i bezzwłocznie udałam się do domu. I tak nie miałam nic lepszego do roboty. Przyświecała mi też myśl, że mogę natknąć się po drodze na Adriena, Alyę lub Czarnego Kota.
***
Następnego dnia weszłam do szkoły w dość ponurym nastroju. Mimo to starałam się zachować pozory i witałam się z każdym znajomym, którego spotykałam po drodze. Zapewne robiłam się przez to jeszcze bardziej podejrzana.
Gdy weszłam do sali, czekał już tam Nino i parę innych osób. Podeszłam do niego.
- Będzie dzisiaj Adrien? - Spytałam.
- Chciałem zapytać cię o to samo. Nie odbiera ode mnie telefonów, nie mówiąc o odpisywaniu na wiadomości, jakby kompletnie odciął się od świata na ten weekend. A Alya? Też się spóźnia, a zawsze jest dość wcześnie.
- Nie wiem, gdzie jest. Poszukam jej.
Chciałam znaleźć przyjaciółkę nim zrobi coś głupiego, przecież mówiła, że będzie chciała poważnie porozmawiać z blondynem, czego bardzo się obawiam. Mulatka jest osobą, która jak się uprze to łatwo nie odpuści. To martwiło mnie szczególnie.
Przechadzałam się korytarzami, co chwilę spoglądając na godzinę w telefonie. Do rozpoczęcia zajęć miałam jeszcze prawie dwadzieścia minut. Zza rogu usłyszałam kłótnię. Chłopaka z dziewczyną. Spodziewałam się najgorszego, że Alya już dopadła nastolatka. Bardziej niż konwersację można to było uznać za monolog. Wychyliłam się, tak aby nie zostać zauważoną. Na moje nieszczęście zauważyłam blond czuprynę oraz stojącą na wprost niej przyjaciółkę. Postanowiłam się nie wtrącać i dowiedzieć się, co ma do powiedzenia.
- Jest pewna kwestia, którą musimy obgadać... - Zaczęła. - Znam Marinette jak własną kieszeń, jesteśmy przyjaciółkami od dość dawna. I wiesz, co chcę ci powiedzieć?! - Uniosła się i mimo pytania nie dała odpowiedzieć Adrienowi. - Jesteś idiotą! Nigdy nie znajdziesz kogoś równie miłego i ufnego. Na początku tego roku, gdy tylko cię zobaczyła, powiedziała mi, co do ciebie czuje. Dlatego chciałam ją wspierać. Wiesz dlaczego?! - Skierowała do niego stanowczo palec, w dalszym ciągu nie dając dojść mu do słowa. - Kocham Marinette bardziej niż kogokolwiek. Wybrałabym jej szczęście zamiast mojego za każdym razem, wiem, że ty też. Wiesz też, że jest najlepszym, co nas spotkało... Więc kogo wybrałeś zamiast niej?! Gratuluję za podjęcie najgorszej decyzji w twoim życiu! - Zrobiła krok do przodu. - Gratuluję... - Spojrzała na niego z pogardą.
Licealista nawet się nie odwrócił, przez co nie mogłam zobaczyć jego twarzy i miny na słowa brunetki, które jak nic innego mną poruszyły. Moje oczy się zeszkliły, ale szybko wzięłam się w garść. Zrobiłam krok do przodu, mając nadzieję, że to Alya zauważy mnie jako pierwsza. Na szczęście tak się stało.
- Alya... - Adrien zwrócił wzrok w naszą stronę. - Zaraz dzwonek. Lepiej abyśmy poszły już do klasy.
Dziewczyna pokwitowała mi ruchem głową. Szybkim krokiem poszłyśmy do sali, tak aby gubić z zasięgu wzroku blondyna.
- O czym rozmawialiście? - Spytałam po drodze.
- O niczym ważnym... Obyło się bez ofiar. - Dodała prześmiewczo. Uniosłam kącik ust, aby nie stracić jej zaufania i nie sprawiać podejrzeń.
CZYTASZ
Wszystko, co dla Ciebie zrobiłam - Miraculous [Zakończone]
Fanfic[Zakończone] Jak to powiadają: "Serce nie sługa". Miłość jest czymś pięknym, wspaniałym przeżyciem. Jednak co się stanie, gdy twoje myśli krążą wokół dwóch osób? Przystojnego kolegi z klasy i tajemniczego bohatera, Czarnego Kota? Marinette to siedem...