~Marinette~
Ledwo zdążyłam nacieszyć się przepięknym widokiem, zalegającego na ziemi śniegu, a Paryż nawiedziła fala dużych opadów, które ustawały na parę godzin, a później znowu wracały. Gdy tylko wróciliśmy z zimowej wycieczki moje alter-ego musiało wrócić do akcji.
Deszcz nie ustępował, a wręcz nasilał się z każdym wymierzonym w stronę przeciwniczki ciosem.
Wraz z Czarnym Kotem musiałam zmierzyć się z Kluczowniczką. Zakumanizowana miała na sobie strój wyglądający jak ze stereotypów z epoki dużych przemian przemysłowych. Brązowe kolory było widać z daleka, do tego dochodziły mechaniczne elementy. Zębatki i inne koła. Trzymała w dłoni, jak sama nazwa wskazuje, klucz w tym samym stylu.
Przez długi czas próbowała zamknąć nas w szczelnym pomieszczeniu. Gdyby udało jej się, przypuszczam, że nie prędko udałoby się nam wydostać, dlatego musieliśmy być szczególnie ostrożni. Walka przeniosła się do starej, opuszczonej fabryki, tak aby sprawiać jak najmniejsze zagrożenie dla Paryżan. Rzuciłam w stronę partnera wymowne spojrzenie, uprzednio wyjaśniając mu plan działania. Użyłam Szczęśliwego trafu, a po chwili jasnego błysku w moich dłoniach pojawiła się wędka. Jasne dla mnie było, że muszę złapać nią klucz dziewczyny. Zaśmiała nam się prosto w twarz, gdy tylko się do niej zbliżyliśmy. Wyciągnęła swoją broń do przodu, zwinnym ruchem wepchnęła nas do jednego z ciasnych, starych magazynków. W ułamku sekundy rozległ się dźwięk zamykanego zamka.
Mnie i Czarnego Kota dzieliły nawet nie minimetry. W pomieszczeniu było tak mało miejsca, że nie byłam nawet w stanie dosięgnąć ręką wędki. Byliśmy w zamknięciu. Mój pokaźny biust wbijał się w tors blondyna. Moja noga ocierała się o jego, co powodowało u mnie nieprzyjemny dreszcz, do tego byłam cała przemoczona. Bałam się, że zaraz się odmienię, a Tikki nie będzie w stanie wstrzymać mojej transformacji.
- Co teraz? - Spytał chłopak, chuchając mi tym samym, miętowym oddechem prosto w twarz.
- Nie mam pojęcia. - Odpowiedziałam zdołowana.
- A kotaklizm?
- Nie wchodzi w grę. Nie dasz rady dosięgnąć ręką do drzwi... - Westchnęłam z dezaprobatą.
Słyszałam jak moje kolczyki pikają po raz drugi. Zaczęłam się pocić, a mój oddech był nierównomierny, tak samo jak partnera. Czułam to przez bliskość naszych ciał. Czułam się niekomfortowo, a do tego byłam przerażona.
Nie chciałam, aby ktokolwiek dowiedział się o mojej tożsamości, tym bardziej towarzysz. Nie byłam w stanie wyobrazić sobie jego reakcji, ale przeczuwałam najgorsze... Że nie spodobam mu się. Nie z wyglądu. Nie chodziło mi, abym go pociągała, przecież jestem tylko zwykłą nastolatką. Bez maski nie jestem sobą.
Miraculum zapikało po raz czwarty. Przymknęłam oczy.
- Jeśli ci to pomoże, mogę zamknąć oczy. Nie będę ich otwierać dopóki się nie zgodzisz.
- To nic nie da. - Odparłam lekko zła. - Jak myślisz, w jaki sposób będziesz walczyć, nic nie widząc? Muszę się po prostu z tym pogodzić...
- Ale ja nie chcę się z tym pogodzić! - Gdyby mógł zapewne by mnie szturchnął. - Przez ten cały czas unikałaś tego tematu jak ognia, uciekałaś, gdy tylko byłaś bliska transformacji, a teraz tak po prostu się poddasz? Czy to w taki sposób miałem się dowiedzieć?! - Krzyknął zdenerwowany.
Odwróciłam głowę na tyle, na ile mogłam. Czarny Kot dalej patrzył na mnie z wyrzutem. Moje kolczyki zapikały po raz piąty, oznaczało to przemianę. Po upragnionej chwili zniknął mój czerwony strój, maska również, odsłaniając moją prawdziwą twarz.
CZYTASZ
Wszystko, co dla Ciebie zrobiłam - Miraculous [Zakończone]
Fanfic[Zakończone] Jak to powiadają: "Serce nie sługa". Miłość jest czymś pięknym, wspaniałym przeżyciem. Jednak co się stanie, gdy twoje myśli krążą wokół dwóch osób? Przystojnego kolegi z klasy i tajemniczego bohatera, Czarnego Kota? Marinette to siedem...