Rozdział 25

4.1K 275 85
                                    

~Marinette~

Dopiero po paru minutach otworzyłam oczy. Ukazała mi się twarz Czarnego Kota, który bacznie obserwował mnie z góry. Odsunął się ode mnie dopiero, gdy chciałam się podnieść do pozycji siedzącej. O dziwo obudziłam się w swoim łóżku. Chłopak zajął się mną lepiej niż podejrzewałam. Uśmiechnęłam się do niego lekko, gdy ten skrzywił się nagle. Złapałam się za czaszkę z grymasem, gdy poczułam jak bardzo znowu mnie boli.

- Boli cię głowa? Może ci coś przynieść? - Powiedział z troską.

Złapałam za jego nadgarstek, gdy ten wstał ze stołka, który przeniósł obok mojego łóżka.

- Nie, stój. Moi rodzice teraz śpią, a ja nie czuję się tak źle. - Uspokoiłam go.

- Ale to nie jest normalne. Nie słabnie się tak po prostu przez ból głowy, który po chwili przechodzi. Nie zdarzało się to wcześniej?

Założyłam na stopy kapcie, które stały obok mojego łóżka, a następnie narzuciłam na siebie dres. Poczułam na plecach okropny chłód.

- Oczywiście, że nie... Może raz, ale to z przemęczenia. Z resztą pewnie pamiętasz. - Machnęłam ręką obojętnie. - Może brakuje mi snu? Chwilę odpocznę i będę jak nowo narodzona.

Czarny Kot złapał się za głowę i westchnął głośno na moje słowa. Spojrzałam na niego pytająco.

- Zawsze tak mówisz. Jesteś taka nieodpowiedzialna. - Westchnął po raz kolejny. - Tym razem zostajesz w domu, a jutro wybierasz się do lekarza. - Nakazał stanowczo, grożąc mi palcem.

Założyłam ręce na piersi i prychnęłam obrażona. Za kogo on się uważa, żeby dyktować mi warunki? Mimo to spojrzałam na niego pobłażliwie. Zrobiło mi się ciepło na sercu. Nie mogę być na niego zła, że się o mnie troszczy.

- Dobrze i... dziękuję, że... że się o mnie martwisz. - Powiedziałam, patrząc w dół.

Kątem oka zauważyłam jego przepiękny, niewinny uśmiech, który zawsze poprawiał mi nastrój. Uniosłam wzrok w jego stronę i odwzajemniłam go. Blondyn podniósł się z łóżka i podszedł do mnie. Odgarnął dłonią moją grzywkę i ucałował delikatnie w czoło. Wyszczerzył zęby.

- Wracaj szybko do zdrowia.

Nie dał mi okazji do odpowiedzi, ponieważ już chwilę po jego słowach wyskoczył przez barierkę mojego tarasu na sąsiedni dach. Zdążyłam mu podziękować, machając ręką na pożegnanie.

Przetarłam czoło w miejscu pocałunku. Było wilgotne i ciepłe. Mimowolnie uśmiechnęłam się sama do siebie.

Podleciała do mnie Tikki. Nie wyglądała najlepiej. Była dziwnie blada, co nie było oczywiste zważając na jej czerwony kolor.

- Nic ci nie jest, Tikki? Źle wyglądasz.

- Wydaje mi się, że coś jest na rzeczy. Musimy jak najszybciej wybrać się do Mistrza. Najlepiej jutro rano. - Oznajmiła lekko zachrypniętym głosem.

***

Tak jak powiedziała kwami od razu po wstaniu rano, wybrałyśmy się do Mistrza Fu. Ból głowy ustępował na chwilę, ale z każdym razem wracał silniejszy. Chciałam się go jak najszybciej pozbyć, gdyż dzisiaj był trzydziesty pierwszy grudnia, co oznaczało, że jeszcze dzisiejszego wieczoru wybieram się do Nina na sylwestra. Nie chciałam czuć się nieobecna przez całą zabawę.

Doszłam do drewnianych drzwi mieszkania mężczyzny. Zapukałam w nie parę razy. Nie uważałam to za użyteczne. Nigdy przecież nie otwierał mi osobiście, jednak byłoby to niekulturalne. Weszłam, gdy po dłuższej chwili jak zwykle nikt nie podszedł mi otworzyć.

Wszystko, co dla Ciebie zrobiłam - Miraculous [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz