Dwa miesiące temu na świecie pojawił się chłopczyk o imieniu Theo. Niall nie przeszedł porodu tak łagodnie jak inni mężczyźni, mimo to wszystko zakończyło się dobrze i miał w swoim życiu kogoś, kogo chciał chronić przed każdym niebezpieczeństwem.
Theo był ciemnym blondynem z heterochromią. Jedną tęczówkę miał niebieską po Niallu, a drugą czekoladową po Zaynie. Jednak Horan wolał myśleć, że ten kolor był akurat po Justinie, któremu postanowił dać szansę w tym samym dniu, kiedy na świat przyszedł maluch.
Niall♡: Chcesz iść z nami na spacer, kochanie?👪
Justin👀: No nie wiem. :(
Niall♡: Dlaczego?
Justin👀: Otwórz drzwi, to ci odpowiem, skarbie.🌷
Blondyn uśmiechnął się, promieniejąc. Zawsze tak miał, gdy pisał z Justinem. Szatyn bardzo go uszczęśliwiał, dlatego Niall dziękował losowi, że wynagrodził mu wszystko tak kochanym chłopakiem.
Zszedł z piętra razem z Theo w foteliku, otwierając następnie drzwi Justinowi. Chłopak pocałował go czule, po czym wziął fotelik i umiejscowił go w wózku, który zniósł z werandy.
- Czekaj, kochanie - mruknął Jus, zatrzymując się przy samochodzie, który zaparkował przed domem blondyna na czas spaceru.
Niall był ciekawski z natury, dlatego próbował podejrzeć, co takiego chłopak wyciągał z siedzenia kierowcy. Po chwili jego nos został otulony pięknym zapachem czerwonych róż, które wręczył mu Justin.
- Kolor tych różyczek symbolizuje, jak głęboka jest nasza miłość, misiu.
- Theo i ja bardzo cię kochamy. Nie dalibyśmy sobie rady bez ciebie. Jesteś naszym wszystkim, wiesz? - mruknął, wpijając się w usta Justina, który od razu zaczął oddawać namiętny pocałunek.
Chłopcy spacerowali już z maluszkiem od dziesięciu minut, co było ich rekordem. Theo zazwyczaj popłakiwał, gdy znajdowali sie na zewnątrz, jakby rozumiał zło otaczającego go świata.
Niall pchał wózek razem z Justinem, z którym złączył swoje palce. Co chwilę chichotali i skradali sobie pocałunki, przez co blondyn rumienił się za każdym razem. Nigdy w życiu nie był tak szczęśliwy jak teraz. Miał idealnego chłopaka, synka i życie, o którym nawet nie marzył. Podczas ciąży bał się, jak wszystko będzie wyglądało, ale po czasie zrozumiał, że nie miał czego. Z dnia na dzień było coraz lepiej i w końcu czuł się szczęśliwy do granic możliwości.
Było to głupie ze strony blondyna, ale czuł małą wdzięczność wobec Zayna. Wiedział, że gdyby nie on jego życie nie zmieniłoby się nawet o jedną tysięczną tego, jak stało się to po odejściu od Mulata.
Niall nie wiedział o tym, ale Zayn właśnie przyglądał się mu z daleka, wycierając łzy, spływające po jego policzkach. Nadal czuł coś do blondyna, mimo tego ile czasu minęło i ilu innych chłopców miał. Chciał odzyskać go i swojego synka, dlatego codziennie wypisywał listy na jego adres, które magicznym sposobem nigdy nie docierały do Nialla.
Nie miał on odwagi podejść pod dom chłopaka i opowiedzieć mu o wszystkim. Nie chciał pokazywać swoich łez, bo przecież on tylko pieprzył przypadkowych chłopców, poznanych w internecie. Nie zakochiwał się, więc dlaczego blondyn o niebieskich oczach zaszedł mu tak głęboko w pamięć.
Niall poprawiając kocyk w wózeczku, poczuł, jak Justin mocniej łapie go w pasie. Zmarszczył brwi, a po chwili zaśmiał się, że przecież nie miał zamiaru nigdzie uciekać od swoich mężczyzn.
- Ode mnie też, maluszku? - wychrypiał dobrze znany głos blondynowi. - Mamy pięknego synka.
- Odpierdol się... - zaczął dziewiętnastolatek, ale Niall go powstrzymał.
- Justin, spokojnie - westchnął do szatyna, pocierając jego policzek. Spojrzał następnie w stronę Zayna i uśmiechnął się do niego z ironią. - Masz rację, Zee. Mój synek i Justina jest piękny.
Niall ominął Mulata, który nie spodziewał się jego odpowiedzi. Chwycił Justina za rękę i zaczął wracać do domu, aby mogli w spokoju wypić gorącą czekoladę.
Kiedyś spotkanie z Zaynem przyprawiłoby go o mdłości i złe samopoczucie, ale teraz Mulat nic dla niego nie znaczył.
Niall z trudem powstrzymał się od odwrócenia, gdy usłyszał głośny szloch za nimi. Jednak wiedział, że era nieznajomego Zayna z internetu minęła i miał przy sobie osoby, które o niego dbały i kochały w prawdziwy sposób. Nie oczekiwały od niego fizycznej przyjemności ani nie krzywdziły w sposób, w jaki robił to Zayn. Dlatego mocniej ścisnął za rękę Justina i jak najszybciej oddalił się od miejsca, w którym płakał Zayn.
Mulat pluł sobie w twarz, że stracił kogoś takiego jak Niall. Wiedział, że dla niego mógłby się zmienić, ale wydawałoby się, że było już na to za późno. Zabolało go, gdy blondyn odrzucił jego ojcostwo i zastąpił jakimś innym mężczyzną. To on chciał nim być.
- W porządku? - mruknął zatroskany szatyn, pocierając wierzch dłoni blondyna.
- Jak najbardziej w porządku, przecież mam was.
♡♡♡
Tak więc kończy się "Trust".♡
Piszcie, co sądzicie o całokształcie opowiadania.👀
All the love, Moobscene. X
CZYTASZ
Trust • Ziall • Texting✔
FanfictionPiętnastoletni Niall poznaje na czacie o cztery lata starszego Zayna, który wydaje się być miłym i poukładanym maturzystą. Chłopak coraz bardziej angażuje się w znajomość, nie zważając na to, że jego internetowy przyjaciel może nie być tym, za kogo...