Alec
Budząc się od razu rozpoznałem zapach, który mnie otaczał.
-Magnus.. - objąłem mocniej kołdrę. Po chwili dotarł do mnie delikatny ból pleców i szybko oprzytomniałem. Otwarłem oczy rozglądając się w obawie, że ktoś mógł zobaczyć moją pobudkę. Na szczęście w sypialni Magnusa byłem sam. Uśmiechnąłem się do siebie wdychając ulubiony zapach. Wiedziałem, że jak to wszystko się skończy i będzie chwila spokoju to będę musiał zapytać Magnusa o ten zapach. Chętnie wykorzystam go w swoim pokoju.
Próbowałem sobie przypomnieć co wydarzyło się w parku, ale niewiele pamiętałem. Ogromny ból, uderzenia i niebieska poświata. Ktoś mnie tu przeniósł. To oznacza, że wszystko się udało?
-Magnus! Odczaruj go! - błogą ciszę przerwał krzyk Izzy. Chcąc nie chcąc musiałem się ruszyć i sprawdzić co się dzieje.
-Widziałaś co on zrobił?!
-Przypalił Ci jakąś szmatę. - krzyki dochodziły z kuchni. Udałem się tam szybko.
-Przeszkadzam?
-Alec! - Izzy rzuciła minie na szyję. Magnus również ucieszył się na mój widok. - Jak się czujesz?
-Wszystko dobrze. - skupiłem swój wzrok na Magnusie. Nadal nie wyglądał najlepiej, jego rany wciąż były świeże. - Magnus co z Tobą?
-Pomału wracam do normy, nie martw się.
-Nie wyglądasz najlepiej Magnus..
-Nie wiem czy wiesz, ale w tym momencie mnie obrażasz.
-Co to za krzyki? - posłałem Magnusowi uśmiech zmieniając temat. Miałem nadzieje, że Magnus nie udaje, że faktycznie dobrze się czuje. Bardzo mnie ciekawiło co wydarzyło się w parku, ale najpierw chciałem ustalić co zaszło w kuchni. Po drodze nie widziałem nigdzie Jace, pewnie siedział już u Clary.. to w jego stylu.
-Nic takiego. - Magnus wpatrywał się we mnie z uśmiechem. Poczułem dziwne ciepło rozchodzące się po moim ciele. Wszystko się udało. Wszystko się udało! Nie byli by tacy spokojni gdyby kielich był poza naszym zasięgiem.
-Nic takiego? - Izzy oderwała się ode mnie i podeszła wściekła do kuchenki biorąc coś z niej. - To nazywasz nic takiego?! - przyjrzałem się uważnie co takiego trzyma w ręku.
-To Jace? - wybuchłem śmiechem widząc wpatrująca się we mnie ropuchę z blond włoskiem.
-Alec to nie jest śmieszne. - Izzy nie wytrzymała i uśmiechnęła się. Szybko jednak spoważniała.
-Magnus dlaczego przemieniłeś mojego brata w ropuchę? - ja z kolei nie potrafiłem ukryć rozbawienia.
-Widzisz to? Czy Ty to widzisz Alexandrze?! - sytuacja robiła się coraz bardziej zabawna. Magnus pokazywał mi właśnie jakiś kawałek przypalonej szmaty. Nie wyglądało to na żaden ciuch ani nic w tym stylu więc najprościej było by to wyrzucić, ale jak widać ta szmata znaczyła coś dla Magnusa.
-Oh to straszne. - więcej nie dałem rady powiedzieć, bo znowu zaniosłem się śmiechem.
-To nie jest śmieszne Alexandrze. Wiesz ile kosztował mnie ten materiał? Wiesz w ogóle co to za materiał?
-Nie wiem Magnus. Ale wiem, że przed chwilą prawie nie zginęliśmy, podziemni nadal są zbuntowani a my sterczymy w kuchni i - spojrzałem na Jace i znowu zacząłem się śmiać. Sytuacja była absurdalna. Miałem ochotę uszczypnąć się, może nadal śnie?
-Odmień go Magnus! - Izzy po raz kolejny krzyknęła.
-Nie zamierzam! To go nauczy nie przypalać wszystkiego co ma w ręku!