Minął tydzień od wypadku. Przez ten czas zdążyłem uświadomić sobie, że tak naprawdę nie miałem przyjaciół. Wszyscy byli fałszywi. Spotykali się ze mną, bo mieli z tego korzyści i pewność, że nie wyładuję na nich gniewu. Zdałem też sobie sprawę z tego, jak bardzo brakuje mi rodziców. Od zawsze kiedy pamiętam większość czasu spędzali w pracy. Dzięki temu, a raczej przez to, jesteśmy bogaci. Jednak teraz co mi po bogactwie? Wolałbym, żeby byli tu ze mną, ale nie przyszli ani razu.
Po wypadku według innych stałem się cichy i nie chciałem nic jeść, ale prawda jest taka, że w mojej głowie szalały myśli. Zastanawiałem się nad moim życiem, nad sprawami, na które normalnie nie poświęcałbym czasu. Luhan, chłopak, który leży ze mną na sali, próbował kilka razy ze mną porozmawiać, ale daremnie. Byłem zbyt bardzo pochłonięty myśleniem, którym - jak się okazało- nie grzeszyłem wcześniej.
Siedziałem właśnie na moim szpitalnym łóżku i wpatrywałem w okno, dokładniej w szybę, bo więcej obchodziła mnie ona niż widok za nią, kiedy z badań wrócił mój współlokator.
Popatrzyłem na niego. Był jak zawsze w piżamie. Nawet nie wiem na co choruje. Usiadł na krześle przy łóżku i uśmiechnął się szeroko, co trochę mnie zdziwiło, bo z tego co zauważyłem do tej pory robił to lekko, prawie niewidocznie.-Dzisiaj przychodzi aniołek - jego miły, pełen energii głos przerwał ciszę w sali.
Aniołek? Gdyby ktoś powiedział mi to tydzień temu, wyśmiałbym go, ale teraz tylko martwiłem się o stan umysłu chłopaka siedzącego przede mną.
-Nie patrz na mnie jak na idiotę - zaśmiał się. - Tak nazywamy wolontariusza, który przychodzi tu raz w tygodniu. Ostatnio kiedy mnie odwiedził, ty byłeś jeszcze na innym oddziale.
-I tak bardzo cieszysz się, że przyjdzie do ciebie ktoś, kto będzie powtarzał "będzie dobrze"? Zakochany jesteś? - nie mogłem powstrzymać odrobiny kpiny w głosie, ale Luhan chyba jej nie wyczuł, albo nie zwrócił na nią uwagi.
-Po pierwsze i najważniejsze: nie, nie jestem w nim zakochany. Nie jestem gejem. Po drugie, to z tego co wiem jest w naszym wieku. Po trzecie i ostatnie: on jest po prostu super. Zawsze cię wysłucha, doradzi, spróbuje rozbawić, kiedy jest ci smutno.
Nie odezwałem się więcej. Chłopak zajął się sobą, a ja kontynuowałem wcześniejsze, bardzo wciągające gapienie się w szybę.
Jak się nad tym głębiej zastanowić, od kiedy tu leżę, to do niego też nie przyszedł nikt z rodziny.
▪☆▪
Dochodziła trzecia po południu, a ja leżałem w moim szpitalnym łóżku, użalając się nad sobą. Oczy zaczęły mnie piec i pewnie rozpłakałbym się jak jakaś ciota, gdyby nie ciche pukanie do drzwi. Zamrugałem szybko kilka razy. Kiedy drzwi się otworzyły ogarnął mnie czysty szok. Stał w nich Jimin i patrząc na Luhana promiennie się uśmiechał. Anioł. Po chwili wzrok nastolatka skierował się na mnie, a w jego oczach zobaczyłem mieszankę zdziwienia, współczucia i czegoś jeszcze. Kiwnął mi głową na przywitanie i podszedł do mojego współlokatora mocno go przytulając.
-Cieszę się, że przyszedłeś - powiedział cicho i zaczął płakać, co mocno mnie zdziwiło, bo zawsze był wesoły. - Myślałem, że nie zdążysz i więcej cię nie zobaczę.
-Jeśli to cię uspokoi będę przychodzić częściej, Lu - pogłaskał go czule po plecach. - Opowiadaj jak ci minął czas.
Jimin i Luhan rozmawiali cicho na sąsiednim łóżku, a ja w tym czasie zastanawiałem się jak bardzo ten rudowłosy chłopak musi mnie teraz nienawidzić. Uprzykrzałem mu życie od początku liceum. Czy cieszy się, widząc mnie w takim stanie?
Spojrzałem na Jimina, który lekko się uśmiechał. Luhan delikatnie przyciągnął go do siebie i wyszeptał coś do ucha. Rudy chłopak zerknął przygnębiony w moją stronę i po chwili już nie było go w sali.
-Zaraz będę musiał iść na kolejny zabieg - chłopak siedzący na łóżku obok, przerwał ciszę. Mruknąłem na potwierdzenie, że usłyszałem i kiedy myślałem, że nasza rozmowa się skończyła dodał - Bądź miły dla Jimina.
Miałem powiedzieć coś w stylu "o co chodzi?", ale nie zdążyłem nawet zrobić idiotycznej miny, a Luhana już nie było.
▪☆▪
Byłem w sali sam już od jakiś 20 minut. Niby nic nowego, ale po tym jak zobaczyłem tamtą dwójkę razem, samotność doskwierała mi wyjątkowo mocno.
Leżałem na swoim łóżku, próbując zasnąć i nawet nie zareagowałem kiedy ktoś wszedł do sali, myśląc, że to mój współlokator wrócił wcześniej. Byłem naprawdę zaskoczony, kiedy usłyszałem, że ta osoba zajęła miejsce na krześle obok mojego posłania.
-Śpisz? - Jimin zapytał cicho.
-Nie - powoli otworzyłem oczy i spojrzałem na niego.
-Przeszkadzam?
-Nie - powtórzyłem.
-Słyszałam, że nie jesz za dużo - powiedział łagodnym tonem. - Przyniosłem ci trochę krupniku. Masz ochotę?
Pokręciłem głową w zaprzeczeniu na co w oczach Jimina dostrzegłem zmartwienie.
-Proszę, zjedz chociaż odrobinkę.
Patrzyłem chwilę na jego twarz i nie mogłem, po prostu nie mogłem mu odmówić.
Zjadłem zupę, a w nagrodę otrzymałem piękny uśmiech, który zdecydowanie chciałbym oglądać częściej. Nie rozumiałem tego chłopaka. Z czego się tak cieszy?
-Masz ochotę na spacer? - zapytał po chwili. - Podobno po wypadku nie byłeś jeszcze na dworze. Zabrać cię?
-Nie - powiedziałem oschle i sam skrzywiłem się słysząc swój ton.
Nie miałem najmniejszej ochoty wycho... opuszczać sali.
-No to może następnym razem - Jimin starał się to ukryć, ale zanim włożył maskę zdążyłem zauważyć, że przejął się tym jak go potraktowałem. - Potrzebujesz czegoś? Chcesz jakąś książkę? Może chcesz-
-Dlaczego to robisz? - przerwałem mu. - Dlaczego jesteś tu teraz ze mną mimo tego co ci zrobiłem? Dlaczego jesteś dla mnie taki miły?
![](https://img.wattpad.com/cover/129484917-288-k310651.jpg)
CZYTASZ
Give me back my smile || Yoonmin
Random《Yoongi to bogaty chłopak, który często wpada w złość. Jimin to cicha osoba z trudną przeszłością. Co się stanie kiedy jeden z nich straci coś, bez czego nie wyobrażał sobie życia?》 "Give me back my smile" to opowieść o dwójce młodych ludzi, którzy...