Przytul się

35 6 1
                                    


W wielkim skrócie, po tym jak opowiedziałem wszystko przyjacielowi, Tuan od razu zdecydował, że jedziemy do szpitala, gdzie po długiej i nerwowej walce z naprawdę upartą recepcjonistką udało nam się zdobyć adres Jimina.

Dlatego właśnie teraz tu jesteśmy.

-Yoongi, nie denerwuj się tak. Zaraz wszystkiego się dowiemy - od jakiegoś czasu Mark bezskutecznie starał się mnie uspokoić. - Wszystko się wyjaśni - wydaje się, że drzwi od mieszkania Parków otworzyły się szybciej, niż Tuan zdążył zadzwonić dzwonkiem.

-Kiedy ostatnio widzieliście Jimina? -zapytał już w progu Jin hyung.

Jego wygląd był całkowicie nienaganny, dokładnie taki, jakim go zapamiętałem, ale coś było zdecydowanie nie tak. Mimo, że usilnie starał się zachować spokój, to kiedy prowadził nas do salonu, nie czekając na odpowiedź, czy nawet nie pytając kim jest moja osoba towarzysząca, można było zauważyć drobne gesty pełne zdenerwowania.

-Ok, zapytam jeszcze raz. Kiedy ostatnio widzieliście Jimina?

-Na zakończeniu roku - odezwał się całkiem zdezorientowany Mark.

-Cztery dni temu, wieczorem - mówiąc to nerwowo rozejrzałem się po pomieszczeniu, automatycznie szukając młodszego Parka.

Seokjin nie odpowiedział, tylko kontynuował swoją niespokojną wędrówkę po niedużym pokoju. Chwilę później zadzwonił jego telefon. Błyskawicznie go odebrał.

-Halo? Shownu? Jesteś już na lotnisku w Seulu? - po tych pytaniach nastąpiła chwila ciszy, podczas której rozmówca najprawdopodobniej na nie odpowiadał. - Dobra mam kogoś, kto może pilnować domu. Ja pójdę sprawdzić rzekę od północy. Poczekaj wezmę cię na głośnik - jak powiedział tak zrobił, po czym odłożył komórkę na niski stolik przy kanapie i zaczął przeszukiwać wszystkie szafki po kolei. Nie mam pojęcia, co to miało na celu.

-Ile go już nie ma? - odezwał się niski, głęboki głos mężczyzny po drugiej stronie słuchawki.

-Pięćdziesiąt dwie godziny - odpowiedział drżącym głosem różowowłosy.

-Jestem już w drodze. Jin, nie jest jeszcze tak źle. Nie minęło dużo czasu. Musimy zachować spokój - głos z telefonu mówił beznamiętnie.

-Jak do cholery jasnej mam być spokojny?! - Hyung wybuchnął krzykiem. - Nie ma go pięćdziesiąt dwie godziny. W ciągu ostatnich czterech godzin mógł zrobić wszystko! Dwa dni! Pozwalamy mu zawsze na dwa dni bez kontaktu, w których nie musimy się martwić, bo obiecał, że nic nie zrobi! Czterdzieści osiem godzin minęło! - rzucił jakąś bluzą przez całą długość salonu.

Kompletnie nie wiedziałem o co chodzi, a mój niepokój osiągnął szczyt, po przyjeździe tutaj. Starszy brat Jimina był roztrzęsiony i sam nie wiedział, gdzie jest blondyn, do tego mówił rzeczy, po których strach o tą kluskę tylko coraz bardziej przyspieszał mi puls.

-Cholera jasna wiem Jin, wiem!- uniósł się rozmówca wyżej wymienionego. - Dzwoniłeś do Hoseoka i Jungkooka?

-Tak. Hope szuka nad rzeką od południa, a Kook w miejscach, które lubi Jimin - odpowiedział automatycznie Seokjin.

-Weź apteczkę i bandaże - to zdanie sprawiło, że ręce zaczęły mi się telepać.

-Wiem - mój oddech gwałtownie przyspieszył, kiedy starszy odpowiedział jakby to była kompletnie oczywista rzecz.

-Sprawdzałeś u Changmina? - na to pytanie Jin zamarł w bezruchu, by potem momentalnie wybuchnąć furią.

-Ten chuj nie może mieć z tym nic wspólnego! Jak go zobaczę to zajebie jak psa!

W tym momencie starszy był naprawdę przerażający, a jego chęć mordu w oczach była wręcz przytłaczająca.

-Uspokój się i idź nad rzekę. Zadzwonię do Kooka, żeby sprawdził tego gnoja - po tych słowach rozmówca się rozłączył.

-Tu macie numer do mnie, Jungkooka, Shownu i Hoseoka - wcisnał Markowi karteczkę. -Dzwońcie, jakby Jimin wrócił do domu! - krzyknął będąc już przy drzwiach, po czym usłyszeliśmy głośne trzaśnięcie. Wyszedł.

Czekaliśmy.

Moje serce nie chciało się uspokoić. Dlaczego wszyscy wokół wiedzieli o czymś o czym ja nie wiedziałem? Co jeśli właśnie w tym momencie tracę Jimnia? Zacząłem nerwowo obgryzać paznokcie, mimo że nigdy wcześniej tego nie robiłem. Jeszcze nigdy w życiu się tak nie bałem.

Po drugiej godzinie przyjaciel przeniósł mnie na kanapę i przykrył kocem, mówiąc, żebym się przespał, a on będzie czekał, ale o zmrużeniu oka nie było mowy. Złe myśli wciąż krążyły mi po głowie.

Niepokój mnie wykańczał. Zacisnąłem trzęsące się dłonie na krawędzi koca, który pachniał Jiminem. Nie mogłem zrobić nic, tylko czekać. Szukanie go w moim stanie nie jest możliwe. Poza tym tak mało o nim wiem.

Jimin to anioł. Mój dar od losu. Czyżby życie chciało znów ze mnie zakpić i odebrać mi kolejny raz powód do budzenia się rano, do oddychania?

-Hyung... - Mark próbował jakoś mnie uspokoić, ale nie zwracałem na niego najmniejszej uwagi.

Drzwi. Patrzyłem ciągle na drzwi, czekając na cud. Jimina, który otwiera je roześmiany i woła, że ta sytuacja to tylko głupi żart i jak to świetnie nas wszystkich nabrał.

I stało się.

Klamka poruszyła się delikatnie, by po chwili zamek ustąpił, a w progu pojawił się blondyn.

Nie był jednak roześmiany. Posklejane od deszczu kosmyki włosów zasłaniały mu oczy, a jego ubrania były całe przemoczone.

Stał w bezruchu przez dłuższą chwilę, podczas której intensywnie zastanawiałem się czy mam urojenia, jednak po chwili ruszył w moim kierunku powolnym krokiem, nie zamykając nawet za sobą drzwi. Bez słowa położył się na mnie i wtulił mocno.

-Jimin, gdzieś ty był? - wyszeptałem bardziej do siebie, by po chwili odwzajemnić uścisk.

Nie mogłem powstrzymać łzy ulgi, która powoli spłynęła po moim policzku, zmywając ze mnie strach, jednak pozostawiając niepokój.

Nie odezwał się ani słowem. Ciągle patrzył w jeden punkt nieobecnym wzrokiem, a jego oddech był niespokojny, jakby dopiero co płakał.

Nie wiedziałem co zrobić, więc tylko mocno trzymałem go w ramionach. Kątem oka zauważyłem Tuana, który wskazał na telefon i wyszedł, by powiadomić wszystkich, że Jimin wrócił.

Wrócił.










To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 17, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Give me back my smile || YoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz