Powierzyć tobie?

160 19 5
                                    

Wstałem przed budzikiem, co było do mnie kompletnie niepodobne. Zastanawiałem się nawet przez chwilę, czy nie jestem chory, ale nie miałem gorączki.

Po porannej toalecie ubrałem czarne spodnie i białą koszulę, którą wcześniej musiałem sobie wyprasować. Zatrzymałem się na chwilę w kuchni, zastanawiając się nad śniadaniem, ale doszedłem do wniosku, że nie jestem głodny.

Niemiłosiernie mi się nudziło. Nie mogłem nawet jak zwykle poleżeć na kanapie przed telewizorem, więc krzątałem się po całym domu bez celu. W końcu postanowiłem wyjść wcześniej do szkoły.

Włożyłem buty i zamknąłem drzwi na klucz. Szedłem powoli chodnikiem, zastanawiając się czy nie zadzwonić do Taemina, kiedy niespodziewanie zobaczyłem Jimina. W czarnych, obcisłych rurkach i luźnej, białej koszuli kucał przy jakimś zniszczonym kartonie. Miałem wyjątkowo dobry humor, więc postanowiłem dać mu spokój. Chłopie, poznaj moją łaskę.

Już miałem go zignorować i ruszyć dalej, ale zauważyłem jak się uśmiecha. Jego włosy lekko poruszyły się na wietrze. Wyglądał jak anioł, który mimo brutalnego strącenia na ziemię wciąż się uśmiecha. W ręku trzymał małego, białego kotka.

-Jaki milutki - odezwał się cicho, ale tak, że mogłem to usłyszeć. Jego głos był łagodny, przyjemny dla ucha. Pierwszy raz go słyszałem. - Też nie masz domu? Zabiorę cię do siebie - przytulił zwierzątko. - Od teraz to ja jestem twoim domem.

Zmarszczyłem brwi w niezrozumieniu. Jimin był bezdomny? Nie przypominam sobie o tym. Pozatym od czego jest opieka społeczna? Więc to psychopata? Zamyśliłem się na chwilę, a kiedy się ocknąłem, chłopaka nie było już w pobliżu.

Wszedłem na teren placówki i pierwsze co mnie przywitało to mocne kopnięcie w krocze.

-Co jest kurwa! - złapałem się za mocno bolące miejsce.

-To za Jimina, huju - odezwała się napastniczka, którą okazała się być przyjaciółka wspomnianego chłopaka. - Skończ z tymi dziecinnymi żartami.

Już chciała odejść, ale szybko się otrząsnąłem i mocno chwyciłem chudy nadgarstek dziewczyny.

-Posłuchaj. - Przycisnąłem ją do ściany budynku nawet nie próbując być delikatnym. - Mnie się nie bije. Mogę cię zniszczyć w każdej chwili. Mam pieniądze i wpływy.

-Nie mam nic do stracenia. Jutro wyjeżdżam do Chin - warknęła. - Dobrze ci radzę. Odpierdol się od Jimina, bo pożałujesz.

-Co mi zrobisz dziwko? Hmm?

-Ja nic, ale mogę wszystko powiedzieć starszym braciom Jimina, a po spotkaniu z nimi nie będziesz mógł ruszyć nawet palcem. On nic im nie powiedział - na jej twarzy wykwitł ironiczny uśmiech. - Ciągle powtarza, że musisz mieć jakiś powód, przez który taki jesteś, żeby cię ignorować. Ma za dobre serce, a ty tym dziecinnym zachowaniem przywołujesz u niego bolące wspomnienia.

-Gówno mnie obchodzi co u niego przywołuje - wzruszyłem ramionami.

-Nieczuły dupek - warknęła.

-Mówiłaś coś kotku? - pochyliłem się nad nią.

Napluła mi w twarz.

-O nie, tak się nie bawimy - otarłem ślinę z policzka i dałem jej z liścia.

W oczach dziewczyny pojawiły się łzy, ale dalej dumnie trzymała głowę w górze.

Puściłem ją i ruszyłem w kierunku wejścia do budynku nie oglądając się za siebie.

Dyrektorka jak zawsze przynudzała o bezpieczeństwie podczas wakacji i o tym, że kończymy już drugą klasę liceum, więc pora dorosnąć. Bla, bla, bla..

Gdzieś tak w połowie uroczystości pomyślałem, że mogę spytać przyjaciółkę Jimina, czy ten chłopak jest szalony. Jeśli potwierdzi moje przypuszczenia, to zastanowię się nad daniem mu spokoju... albo może dorzucę to do nielicznych powodów uprzykrzania mu życia?

-Życzę wszystkim udanych i bezpiecznych wakacji - wreszcie padło to jedno wyczekiwane przeze mnie zdanie z ust starej, grubej kobiety panującej w tym więzieniu.

Wstałem i odszukałem w tłumie tą kretynkę z rana. Zagrodziłem jej drogę ręką, na co wszyscy szybko się ulotnili, nie chcąc być w to wplatanym. Tchórze.

-Czego? - spojrzała na mnie obojętnie.

-Czy ten twój Jimin jest chory psychicznie? - nie owijałem w bawełnę.

-Nie. Co ci strzeliło do głowy? - zmarszczyła brwi i popatrzyła się na mnie jak na kretyna.

-Powiedział, że nie ma domu, a wszyscy wiemy, że to nie jest prawdą - dziewczyna zastanawiała się trochę, a potem na jej twarzy pojawiło się zrozumienie. - To jak to jest?

-Tajemnica.

Uderzyłem ją lekko, jak na mnie, pięścią w brzuch na co nastolatka się skuliła.

-Gadaj - mruknąłem jej do ucha.

-Jimin czasem myśli trochę inaczej od innych. Dla ciebie dom to może być budynek, dla niego pewnie ma inne znaczenie - wzruszyła ramionami jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.

Już miałem zapytać jakie znaczenie, ale nagle znikąd pojawił się wspomniany nastolatek i odepchnął mnie od swojej przyjaciółki, po czym przywalił mi dość mocno pięścią w twarz. Byłem całkiem zdezorientowany.

-Mnie możesz obrażać i bić, ale moich bliskich zostaw w spokoju - powiedział i odeszł ciągnąc moje źródło informacji do wyjścia. To były jego pierwsze słowa skierowane do mnie, a ton jakim zostały wypowiedziane nie był ani łagodny, ani przyjemny dla ucha.

Ile bym dał, żeby ktoś stanął  kiedyś w mojej obronie.

Szybko odgoniłem tę myśl i z całej siły kopnąłem pobliski śmietnik. Jimin zapłaci mi za to. Nikt nie będzie dotykał mojej twarzy bez pozwolenia.

Give me back my smile || YoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz