Wybacz mi

101 9 2
                                    

Smutek. To poczułem, kiedy obudziłem się sam. Niby nic nowego, ale myśl, że to Jimin leżał obok poprzedniego wieczoru, jakoś bardziej mnie zabolała. Nieśpiesznie rozejrzałem się po zbyt czystym salonie, jednocześnie poprawiając pogniecioną koszulkę. Wziąłem głęboki wdech i powoli wypuściłem powietrze. Co mam ze sobą teraz zrobić?

Po tym jak udało mi się usiąść na stojący obok kanapy wózek, skierowałem się do najbliższej łazienki. Zły na cały świat, dość agresywnie otworzyłem dębowe drzwi, by następnie zastygnąć w całkowitym bezruchu.

-Yoongi, odwróć się! - krzyknął półnagi blondyn, stojący przy kabinie prysznicowej.

Nie spełniłem jego prośby. Pożerałem go wzrokiem. Chciałem zobaczyć go jak najwięcej. Na zaczerwienionej twarzy nastolatka malowało się czyste przerażenie, ale zignorowałem to będąc pod wpływem zgubnych uczuć, jakimi są ciekawość, zachwyt, fascynacja. Mocno dociskał wczorajszą bluzę do lekko umięśnionego torsu, a z wilgotnych blond kosmyków włosów powoli, jakby w zwolnionym tempie skapywały krystaliczne kropelki wody, mierząc głuchą ciszę panującą między nami.

-Odwróć się - Jimin powtórzył ciszej, a chłód jego głosu brutalnie sprowadził mnie na ziemię.

Miałem zamiar wykonać polecenie, jednak nie zdążyłem tego zrobić, bo młodszy chłopak szybko wyminął mnie w progu bez słowa.

W moim umyśle zapanowała pustka. Czy ja dalej śnię? Co się przed chwilą wydarzyło? Co mam teraz ze sobą zrobić?

Niepewnie wjechałem do łazienki, by wziąć prysznic. Umycie okazało się dla mnie nie lada wyczynem, mimo przystosowanej kabiny prysznicowej. Niezdarnie starałem się ubrać, rozmyślając o Jiminie. Przestanie się do mnie odzywać? Już się do mnie nie uśmiechnie? Nie będzie chciał spędzać ze mną czasu? Zostawi mnie?

Nie, nie, nie, nie! Nie mogę go stracić! Nie teraz, kiedy stał się dla mnie tak cholernie ważny.

Momentalnie wpadłem w panikę. Szybko opuściłem zaparowaną łazienkę. Wyszedł? Nie, na pewno bym usłyszał drzwi wyjściowe. Oddychałem głęboko, kiedy ponownie tego dnia rozglądałem się po tym cholernym salonie. Nie ma go. Mój pokój. Nie ma go. Taras. Nie ma go. Garderoba. Nie ma go. Kuchnia. Tu też go..

-Hyung, co się stało? Źle się czujesz? Duszno ci? - blondyn momentalnie znalazł się przy mnie, porzucając truskawkowy, nie otwarty jeszcze dżem, który przed chwilą wyjął z lodówki.

Jednak jest.

-Halo, hyung! Jeszcze chwila i dzwonię po karetkę! - Jimin panikował coraz bardziej.

Nie myśląc dużo, chwyciłem jego drobną, zadbaną dłoń i przyciągnąłem do szczelnego uścisku, przez co młodszy chłopak zmuszony był klęczeć. Trzymałem go mocno, uspakajając się powoli. Oddech za oddechem. Coraz spokojniej... Wdychałem zapach jego włosów. Co z tego, że użył mojego szamponu? Na nim pachniał tysiąc razy lepiej.

-Yoongi - kocham kiedy wypowiada moje imię. - Martwy Jimin to mało przydatny Jimin, więc może mnie puścisz - jego głos był łagodny, nie zostało nic po wcześniejszym chłodzie.

-Pod jednym warunkiem - mówiąc to niechcący przesunąłem spierzchniętymi wargami po jego uchu. Spodobało mi się to uczucie, jak i urocza reakcja młodszego, który zaskoczony wtulił twarz w zagłębienie mojej szyi. Muszę zdecydowanie częściej tak robić. - Nie zostawisz mnie. Nigdy - wyszeptałem niepewnie.

Milczał, podczas gdy serce biło mi jak oszalałe. Co jeśli się nie zgodzi? Po jakimś czasie, który dłużył się w nieskończoność, brutalnie trzymając mnie w niepewności, Jimin odsunął się ode mnie powoli. Zamarłem. Wstrzymałem oddech. Moje serce przestało bić.

Ale on wtedy tylko lekko się uśmiechnął i patrząc mi w oczy, wyszeptał przez zaciśnięte gardło tak cicho, że niemal musiałem czytać z ruchu jego warg:

-Zostanę przy tobie, dopóki będziesz tego chciał.

Cały niepokój, niepewność i wątpliwości zniknęły, a na ich miejscu pojawiły się ulga wymieszana ze szczęściem.

-Co powiesz na naleśniki? - blondyn odezwał się nagle rozradowany i nie czekając na odpowiedz ani chwili, chwycił za rączki wózka i poprowadził mnie do blatu kuchennego stołu. - Yoongi, przepraszam za rano. Ja po prostu nie lubię, jak ktoś patrzy na moje ciało - wyznał niepewnie, bawiąc się palcami.

-To też moja wina - przyznałem. - Nie powinienem się tak bezwstydnie gapić. Chociaż teraz przynajmniej znam powód...

-Czego powód? - dopytał, zalewając wrzątkiem dwie torebki zielonej herbaty. Patrzyłem przez chwilę, jak się topią.

-Tego, że chodzisz w długich spodniach i bluzach w letnie upały - wyjaśniłem, na co Jimin tylko niemo przytaknął nagle dziwnie smutny, kładąc przede mną biały talerz.

Jedliśmy w ciszy i mimo, że chciałem powiedzieć, jak bardzo smakuje mi przygotowane przez Jimina śniadanie, nie byłem w stanie jej przerwać, widząc jego zmartwioną minę. Powinienem zapewnić go, że zawsze będę chciał go mieć obok? Ale jak? Przecież nie mogę wyznać mu miłości.

-Jimin - zacząłem niepewnie.

-Hmm?

-Jesteś dla mnie jak brat i zawsze będę chciał, abyś był obok mnie, tak jak matka zawsze kocha swoje dziecko.

Zamarł w bezruchu wpatrując się we mnie nagle nieobecnym wzrokiem. Powiedziałem coś nie tak? Może...

-Wiem, że moja matka nie jest za dobrym przykładem, ale mimo to jestem pewny, że mnie kocha - uśmiechnąłem się szeroko. - Gdyby było inaczej, już dawno przestałaby bronić mnie na posterunkach policji i oddałby do domu dziecka - zacząłem szybko się tłumaczyć.

-No tak... przecież każda matka kocha swoje dziecko - uśmiechnął się szeroko. - Dziękuję. Teraz jestem spokojniejszy. Proszę, jedz szybko, bo wystygnie.

Powoli włożyłem kawałek posmarowanego nuttelą naleśnika do ust, obserwując jednocześnie Jimina. Mimo, że widziałem jego uśmiech, to jego oczy były tak niepokojąco smutne, wręcz gotowe do płaczu.

Co jest nie tak?





Jej dzisaj Korea festval!

Tak, ja żyję. Wiem późno i tak dalej, ale kurdę.. trochę zapedziłam się w kozi róg i nie umiałam z tego wybrnąć.
Ten rozdział ma 4 wersje i nie wiedziałam, ktorą wybrać i w jakiej kolejności mam przedstawić ważne wydarzenia ehh.. No, ale rozdział jest
Pozdrawiam wszystkich ♡

Give me back my smile || YoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz