11.

2.8K 188 44
                                    

*Sprawdzony

***

Podświetlany budzik wskazuje czwartą nad ranem, a Stiles, pomimo ogromnego zmęczenia, nie potrafi zasnąć. Słowa Jennifer wracają do niego jak bumerang. Wie, że będzie musiał znaleźć rozwiązanie, ale jakoś nic nie przychodzi mu do głowy. Ostatecznie, jeśli Darach postawi przed nim jego ojca i Deucaliona, to wybór będzie prosty. Chyba właśnie to przeraża go najbardziej. Nie chce być taki. Zabijanie nie powinno być łatwe, nie dla niego. Może dla jego futerkowych przyjaciół i owszem. Jednak oni kierują się instynktem. Chronią swoje terytorium i stado.

Jednak nawet Derek odczuwa pewien dyskomfort, kiedy musi kogoś zabić. Chyba dlatego zawsze wybiera bezpośrednią walkę, przynajmniej wtedy szanse są rozłożone mniej więcej po połowie. Równie dobrze to on może zginąć, co sam zabić...

Przewraca się ostrożnie na drugi bok i niemal podskakuje, kiedy dostrzega parę intensywnie niebieskich oczu wpatrujących się w niego w ciemności. Cholera, był pewien, że Hale śpi. Obaj nie mieli zbyt wiele siły po konfrontacji z darachem, a wilkołak dodatkowo wciąż leczy rany.

– Jesteś niespokojny. – To nawet nie jest pytanie, więc nie próbuje w jakikolwiek sposób odpowiadać. – Myślisz o tym, co powiedziała? – Stiles wzdycha ciężko, co oczywiście oznacza TAK. Peter zdaje się to wiedzieć. – Naprawdę nie chcesz go zabijać, co?

– Wiem, że dla ciebie to niemal śmieszne, bo on jest takim ucieleśnieniem potwora z horrorów – pauzuje na chwilę – powinienem tego chcieć. Szczególnie, że ma krew druidów za pazurami.

– To na pewno nie śmieszne. Nie dla mnie... myślę, że to dobrze. Szukasz alternatyw i dzięki temu wataha jest mniej... dzika? Chyba to dobre określenie.

– Problem w tym, że ona nie chce innych rozwiązań... zemsta popycha ją do działania. Wydaje mi się, że najchętniej rozszarpałaby go gołymi rękami, gdyby tylko miała wystarczającą ilość siły.

– Wiem, to widać. – Peter wydaje się nad czymś rozmyślać. – Zapominasz, że ja też byłem taki. Wiem, jak ona teraz funkcjonuje i mogę spróbować przewidzieć jej kolejne kroki.

– I co wymyśliłeś?

– Chce, żeby cierpiał tak jak ona... więc na pewno nie zabije go od razu. Walka ją osłabi – mówi, ostrożnie dobierając słowa. – Jej też raczej nie chcesz zabijać?

– Yeah. Jak ty mnie dobrze znasz – mamrocze z ironią.

– Tak samo jak ty mnie. – Hale uśmiecha się w ciemności, błyskając zębami, i to jednocześnie złe i dobre.

Złe, bo to przecież Peter i jego nastrój nie powinien mieć aż takiego wpływu na Stilesa.

Jednak kiedy młodszy zdaje sobie sprawę, że to jeden z tak nielicznych szczerych uśmiechów wilkołaka, czuje się dobrze. Nawet można pokusić się o stwierdzenie, że sam unosi nieco kąciki ust.

– Może nie wyłapuję wszystkiego, ale na pewno wiem więcej niż Derek. – Może to tylko wyobraźnia nastolatka, ale Hale wydaje się być zazdrosny. I cholera go wie, o co właściwie?! – Scott też jakoś nie wpadł ani razu z wizytą, odkąd tu jestem... co nie powiem, bardzo mi odpowiada. Nie mam siły na szarpanie się ze szczeniaczkami.

– Trochę się zmieniło, odkąd ktoś go użarł... – syczy, nieco wyprowadzony z równowagi, ale w porę gryzie się w język. – Przepraszam.

– Za prawdę?

– Nie, za chwyt poniżej pasa. – Wzdycha pokonany. – Wkurza mnie, że masz rację. Scott ma Allison i Isaaca, a to, co było przed jego przemianą, zostało tylko wspomnieniem. Mógłbym być nawet tym cholernym Robinem...

Gorszy Dzień/SteterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz