24.

1.6K 133 19
                                    

Rozdział sprawdzony przez betę :)

***

 W całej tej cholernej podróży astralnej dla Stilesa najtrudniejsze jest oderwanie wzroku od swojego ciała. Ciała, które wygląda na całkowicie pozbawione życia. I chociaż tego właśnie podświadomie się spodziewał, nie oznacza, że go to nie przeraża. Wygląda tak, jakby nadawał się już tylko do trumny...

Zna wiele wiarygodnych jak i tych kompletnie zmyślonych historii o podróżach astralnych. Jednak żadna z nich nie przygotowała go na to, czego właśnie doświadcza. Poprzednim razem opuścił swoje ciało tylko na kilka minut i to pod ścisłą kontrolą Deatona. Patrząc teraz z perspektywy bezcielesnego tworu energii, unoszącego się gdzieś w okolicach sufitu opuszczonych magazynów, Silinski może z całą stanowczością powiedzieć, że tego nie lubi. I jeśli jakimś cudem uda mu się przeżyć kolejne godziny i wrócić do swojej cielesnej powłoki, wie, że żadna siła go z niej prędko nie wygoni. Chyba że znowu będzie musiał ratować czyjś futrzasty zad... co nie jest znowu tak mało prawdopodobne. Szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę ich talent do pakowania się w kłopoty.

***

Derek i Jennifer pojawiają się jako pierwsi i zanim kobieta orientuje się, co się dzieje, zostaje zamknięta w pułapce. Zaczyna miotać się wewnątrz okręgu jak opętana. Do tego cały czas wrzeszczy i ciska w Dereka wszelkimi możliwymi obelgami. Stilesowi nie jest zbyt przyjemnie tego słuchać. Woli więc nie zastanawiać się, jak trudne jest to dla Hale'a. Mimo to wilkołak nie cofa się nawet o pół kroku. Cały czas stoi naprzeciwko Jennifer. Jedyną widoczną oznaką jego zdenerwowania są dłonie zaciśnięte w pięści. O ile zwyczajna bariera z jarzębu nie zatrzymałaby daracha na długo, to ta nieco ulepszona powinna wytrzymać akurat tyle, by Stiles zdążył ją uleczyć.

Jeniffer wcale nie ułatwia mu zadania, cały czas z nim walcząc. Gdy w końcu udaje mu się przedostać przez jej linię obrony, jest tak wyczerpany, że zaczyna wątpić, czy uda mu się z tego wyjść bez utraty zdrowych zmysłów. Stilinski czuje jej emocje, tak jakby były jego własnymi, co nie powinno być znowu takie zaskakujące, biorąc pod uwagę, że tak właściwie włamał się do jej umysłu czy może bardziej duszy... Sam nie wie, jak prawidłowo to określić. Jedyne czego jest pewien to to, że nie ma zbyt wiele czasu na działanie. Bardzo wściekły darach stara się go pozbyć. Stiles, kierując się radami Deatona, próbuje znaleźć coś, co pozwoliłoby mu oddzielić kobietę, którą kiedyś Jennifer była, od żądnej krwi i zemsty istoty, jaką się stała. Oczywiście to nie jest zbyt przyjemne, zarówno dla niego jak i dla niej. Cała ta kłębiąca się moc przypomina trochę rozpędzone tornado. Stiles obawia się, że może zostać porwany przez tę mroczną siłę i na zawsze utknąć w ciele daracha. Trzyma się więc na obrzeżach, gdzie jest odrobinę spokojniej. Wydaje mu się, że ta część umysłu nie jest do końca zdominowana przez pragnienie odwetu na Deucalionie.

Nie wie, od czego mógłby chociaż zacząć. Kolejne obrazy z jej życia przelatują obok niego jak porwane przez wiatr fotografie. Nic nie jest na tyle stabilne, by mógł się tego uczepić jak kotwicy. Czuje smutek i tęsknotę za czymś nieuchwytnym, nienazwanym. Stiles wie, że te emocje nie należą do niego, ale jednocześnie są tak podobne do jego własnych, że przez kilka sekund ma problem z rozdzieleniem siebie i jej. Nie przewidział tego rodzaju trudności i przez to nie wie, jak ma sobie z tym poradzić. Będzie musiał improwizować, a to w połowie przypadków kończy się tragicznie.

Może jednak Peter będzie potrzebował tego garnituru na pogrzeb...

Cholera, jeśli da się teraz zabić, to Hale z pewnością znajdzie sposób na to, żeby go wskrzesić, a później własnoręcznie utłuc w bardzo widowiskowy sposób.

Działa to na niego niczym lodowaty prysznic, albo wiaderko kawy. Jego myśli – ta osobista, niedostrzegalna dla nikogo innego logika i klujący uszy sarkazm. To jest cały ON. Nie Jennifer Blake, tylko Stiles Stilinski. Gdyby mógł, to z pewnością śmiałby się teraz histerycznie. To przypomina niezły kawał. Czyli tak jak reszta jego życia. Oto on: nastolatek biegający za bandą wilkołaków... A teraz, aby nie zatracić samego i nie dać się omotać niezwykle kuszącej, ale też wyjątkowo mrocznej mocy daracha, potrzebuje tylko świadomości, że pieprzony Peter Hale byłby niepocieszony, gdyby umarł. Zabawne albo tragiczne. Zależy z której strony się na to spojrzy.

Wyraźnie może wyczuć też rozbawienie Jennifer. Tylko że pod tym jest coś jeszcze... Stiles stara się dojrzeć to, co ona za wszelka cenę próbuje ukryć. Z każdym pokonanym milimetrem zalewają go emocje zwyczajnej, samotnej kobiety. W samym centrum tego wszystkiego dostrzega coś, czego się nie spodziewał.

Przypomina sobie, że Peter już coś takiego zasugerował.

Darach pragnie mocy i zemsty, ale Jennifer chce przede wszystkim Dereka.

Stilinski musi jej jakoś przekazać, że z całą pewnością osiągnęła cel. Złapała Hale'a. Pokazuje jej, jak wilkołak starał się go przekonać, żeby po wszystkim pomógł jej uciec. To, jak ciężko mu było przyprowadzić ją prosto w pułapkę i jedyne co go przekonało to to, że postarają się jej pomóc.

Opór Jennifer na chwilę słabnie i to wystarcza Stilesowi, żeby rozpocząć leczenie. Wykorzystuje całą nagromadzoną energię, by odbudowała jej organizm komórka po komórce. Moc buntuje się i wyrywa. W końcu darach powstał z cierpienia i tym samy odpłacał światu.

Teraz wszystko się zmienia.

***

– Co to ma znaczyć? – Głos Deucaliona powoduje, że przez umysł Jennifer z siłą pioruna przelatuje fala gniewu zmieszanego z ogromnym bólem.

Stiles prawie zostaje wyrzucony z jej ciała. Wczepia się jednak mocno i stara się otoczyć ich dwójkę kokonem ciszy. Musi się skupić na niej, a w sprawie wściekłego wilkołaka alfy zaufać Hale'om.

– Niespodzianka – odpowiada Peter.

***

Peter wie, jak wiele teraz zależy od jego szybkiej reakcji i nie pozwala sobie nawet na jedno spojrzenie w stronę ciała Stilesa. Boi się tego, co mógłby zrobić z nim widok nieruchomego, zakrwawionego ciała.

Jednym ruchem podcina Deucaliona, a gdy ten upada w sam środek drugiej przygotowanej pułapki, Deaton wychyla się zza ściany, by zamknąć okrąg. Co uniemożliwi wściekłemu alfie wydostanie się na zewnątrz. Jedyne, czego nie udało im się przewidzieć, to zdradziecki kamyk na drodze czarnoskórego emisariusza. Hale jak w zwolnionym tempie ogląda upadek Alana, a potem nie ma czasu na myślenie i zastanawianie się nad tym, co robi, bo Deucalion w ślepej furii rzuca się na niego. Czuje kły i pazury zagłębiające się w jego skórze, ale ból jakoś go nie oszałamia. Może to przez ilość adrenaliny, jaka krąży w jego krwiobiegu. Teraz już nic nie może zmienić. Deucalion jest całkowicie pozbawiony kontroli, nie cofnie się przed niczym. Peter przestaje powstrzymywać swoje wilcze ja. I nagle wszystko staje się prostsze, wszystkie te ludzkie dylematy i emocje zostają zepchnięte w głąb umysłu. Zabije albo zostanie zabity. 

Gorszy Dzień/SteterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz