Camila POV
-Więc?- zagaduje Dinah z bananem na twarzy, kiedy stałyśmy po wykładzie o rodzajach broni, który zaserwowała mi blondynka.
-Co więc?- zapytałam, marszcząc brwi.
-Co jest między wami?
-Między mną, a kim?- dalej nie rozumiem.
-Tobą, a Panią Lauren Nie Podchodź Bo Cię Zabiję Jauregui.
-Skąd pomysł, że coś miałoby być?- pytam.
-Camila, widziałam was na sali. Lauren nigdy nie pozwoliła się nikomu do siebie tak zbliżyć. Zawsze tylko szła do jakiejś laski, spędzała z nią noc i to tyle. Nigdy się nie przytulała i nie patrzyła na kogoś z błyskiem w oczach- rozpromieniła się- Poza tym widzę te malinki, a ty nie siedzisz w pokoju i nie płaczesz. Więc oprócz nich nic ci nie zrobiła. Mam rację?
-Zrobiła mi je i groziła, że zabije. Ona mnie nawet nie lubi, Dinah.
-Przestań pieprzyć Mila. Laur po prostu nie umie się odnaleźć w żadnym innym uczuciu niż gniew i strach. No i radość, ale tylko wtedy, gdy jest schlana- zachichotała- Ona potrzebuje miłości, bo nikt wcześniej jej tego nie dał. Wszyscy się jej bali, ale tak naprawdę nikomu z nas nic by nie zrobiła. W każdym razie na pewno nie tobie. Znam ją kilka ładnych lat i jeśli nie przeleciała cię pierwszej nocy, to znaczy, że jesteś dla niej kimś ważniejszym. Ona tylko zgrywa sukę bez uczuć. Tak naprawdę je ma, tylko schowane głęboko w środku. One czekają, aż ktoś je wydobędzie.
-Naprawdę sądzisz, że Lauren coś do mnie czuje?- spytałam cicho.
-No ba. Nawet Mani tak sądzi. Założyłyśmy się która z was przyzna się do tego pierwsza.
-Jesteście okropne- zachichotałam.
-Chcesz dowodu, że Lauren coś do ciebie ma?- zapytała.
-W jaki sposób niby chcesz to uzyskać?- zmarszczyłam brwi, odkładając Glock'a na miejsce.
-Dzisiaj, jak co sobotę, w salonie urządzamy małą imprezę. Alkohol, muzyka, zioło i te sprawy. Zagadam z Bradem, żebyście udawali, że ze sobą kręcicie i zobaczymy reakcje Lo.
-Nie boisz się, że ona go zabije?
-Nie. Nawet jeśli będzie próbować to Brad jest wystarczajaco wyszkolony, żeby sobie z nią poradzić. O to się nie martw- puściła mi oczko.
-Niech ci będzie. O ile się założyłaś z Mani?
-O dwie dychy- podrapała się po karku.
I wszystko jasne.
-Leć już na blok z samoobrony, bo Lauren tam pewnie usycha bez ciebie- zaśmiała się.
-Wypchaj się Hansen.
-Też cię kocham!- rzuciła mi na odchodne, a ja wyszłam ze strzelnicy i podążyłam w stronę sali ćwiczeń.
Kiedy weszłam do środka, Lauren akurat siedziała na koziołku i pisała coś na telefonie. Kiedy usłyszała, że weszłam jej wzrok spoczął na mojej sylwetce. Odłożyła komórkę i podeszła do mnie.
-Gotowa? Potrzebujesz się jeszcze raz rozgrzać?- zapytała.
-Nie. Nie trzeba. Możemy zaczynać.
Stanęłyśmy obie na macie, naprzeciw siebie.
-Jeżeli przeciwnik chce zadać ci cios, tak zwany prawy prosty, łapiesz jego rękę lewą dłonią, potem obkręcasz się nie puszczając jej i uderzasz go z łokcia w szczękę. Zróbmy to powoli.
CZYTASZ
Destroy Me | Camren [PL]
FanfictionCzy miłość zniszczy potwora siedzącego w zagubionej dziewczynie?