V. Zjawa

954 107 45
                                    

"Dziwnie mi tutaj. Oczywiście nie tęsknię za Paryżem, broń Boże! Po prostu to miasto jest niepokojące. Zwłaszcza po ostatnich wydarzeniach.

Tom z sąsiedztwa ma młodszego brata, Ruperta. Wczoraj powiedział, że zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach. Strasznie się o niego boję, ponieważ to naprawdę słodki chłopaczek. Dodatkowo Louanne to przeżywa, bo lubi się z nim bawić. Dzisiaj wieczorem pójdziemy go poszukać, nie mogę siedzieć z założonymi rękami."

"Mija dokładnie tydzień od zniknięcia Ruperta. Chłopiec jakby rozpłynął się w powietrzu. Moje serce pęka kiedy widzę rozpacz jego mamy. Szeryf Colin robi co może, ale na razie nie trafił na żadną poszlakę. Razem z Tomem szukamy go na własną rękę. Pomaga nam jeszcze Lisa, dziewczyna ze szkoły. To naprawdę miły gest z jej strony"

"Znaleźli Ruperta. A raczej jego ciało. To nie było zwykłe zniknięcie – ktoś dowiązał mu do szyi kamień i po prostu porzucił w wodzie. Aż mnie ciarki przechodzą. Całe miasto poszukuje winnego. To musi być prawdziwa bestia, bo kto normalny zabija niewinne dzieci? Mama niepokoi się o bezpieczeństwo Louanne, ale tata ją uspokaja. Moim zdaniem powinniśmy bardzo uważać."

"Burmistrz w przemówieniu obarczył podejrzeniem parę Rosjanów – Siergieja i Svetlane. Nie powinien tego robić.  Może i są trochę dziwaczni, kaleczą angielski i mieszkają tu od stosunkowo krótkiego czasu, jednak to nie argumenty przemawiające za ich winą. Niestety, mieszkańcy szybko łyknęli haczyk.
Razem z Tomem i Lisą zaczniemy własne dochodzenie. Złapiemy mordercę zanim znowu zaatakuje."

Dzwonek przy drzwiach zabrzmiał tak nagle, że Audrey o mało nie spadła z łóżka. Zawinięta w fałdy koca, do tej pory czuła jak dreszcze przechodzą jej ciało. Popatrzyła z rezerwą na pamiętnik Denise. To co przeczytała wprawiło ją w głęboki niepokój. W Millhaven zamordowano małego chłopca!

— Audrey, zejdź na dół! — Głos Johna przeniknął przez wąską szparę w drzwiach, wypełniając pokój.

Wypełzła spod koca, wcześniej chowając pamiętnik w poszewce poduszki. Wychodząc z pokoju, wolno łączyła fakty. Czy to możliwe, że Tom z opowieści to ojciec Willa? Audrey nie chciała wysnuwać pochopnych wniosków, bo jak wiadomo w Ameryce jest tyle Tomów, co chińczyków w Kanadzie. Stwierdziła, że najzupełniej w świecie podpyta młodego Fielda. Jeśli sprawa rzeczywiście dotyczy Chrząkającego Toma, jego syn będzie o tym wiedział.

— Ktoś do ciebie — powiedział John, kiedy stanęła w połowie schodów..

Ostatnie stopnie pokonała w kilka sekund. W progu drzwi stał Will z Angie. Stężenie uroku prawie rozsadziło przedpokój, kiedy obydwoje wkroczyli do środka.

— Idziemy z Angie do baru O'Reilly. Pomyśleliśmy, że może zechcesz pójść z nami — powiedział Will, a Angie przytaknęła.

Audrey schowała dłonie w kieszeń swojej czerwonej bluzy z Rochester Red Wings i wzruszyła ramionami. Wprawiła się już w nazbyt leniwy nastrój, żeby gdziekolwiek wychodzić. Niestety, Suzie – która nie wiadomo kiedy stanęła obok – była innego zdania. Uśmiechnęła się do obojga, w matczynym umyśle biorąc Willa za przyszłego zięcia.

 — Jasne, że pójdzie z wami.

Suzie zdawała się nie poczuć krzywego spojrzenia córki, bo spokojnym krokiem wróciła do salonu. Audrey stała pośrodku tego wszystkiego, czytając z twarzy Angie jak mocno niezręcznie się czuje. Westchnęła zrezygnowana, ściągając z wieszaka jeansową kurtkę. Na zewnątrz przestało w końcu padać, więc odważyła się nie zabrać parasolki.

— Gdzie jest ten bar? — zapytała, kiedy trójka stanęła na podjeździe. Zignorowała ciekawski wzrok Chloe, która przykleiła się do szyby w salonie i głaskając biednego kota, obserwowała poczynania starszej siostry.

Przekleństwo MillhavenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz