Za szybko.
Wstaję w poniedziałek, a gdy idę spać jest już piątek.
Zanim wezmę głęboki oddech okazuje się, że ukochany weekend minął.
Patrzę na zegarek.
Za szybko.
Wyciąga dłoń by uchwycić mijającą chwilę.
Nie mogę jej złapać.
Wymyka się spod moich palców i mknie prosto przed siebie.
Biegnę.
Czuję w ustach słony pot, płuca palą mnie żywym ogniem, a nogi odmawiają posłuszeństwa.
Biegnę.
Gdy już prawie ją mam, ona nagle skręca w ciemną przestrzeń.
Czuję, że nie daję już rady.
Nie mogę przegrać.
Jedna słona łza.
-Dziecko co ty robisz ze swoim życiem?- pyta nieznany mi głos
-Nadal próbuję je dogonić.