7.

3K 160 244
                                    

[Ciel]

Wstałem pierwszy. [Y.n] jeszcze spała, a ja delikatnie zdjołem  jej głowę ze swojego torsu, i udałem się do okna wyglądając przez nie. Było jeszcze ciemno, lecz można było w oddali zobaczyć wschód słońca. Poszedłem do kuchni bo zachciało mi się pić, a umiem sobie nalać wody. Otworzyłem lodówkę {tak wiem... Nie było w tedy lodówek, ale na potrzeby opowiadania jest~Autorka} i zobaczyłem trzy napoje. Mleko, sok pomarańczowy i nie zidenfikowana substancja. Wziołem sok pomarańczowy, sięgnołem, a raczej prubowałem sięgnąć szklankę. W tedy przypomniały mi się słowa [y.n]. Odłożyłem sok do lodówki i wziołem mleko. Napiłem się z gwinta bo:
Po pierwsze nikt mnie nie widzi,
Po drugie... Mogę. Po prostu.
Po trzecie... Nie dosięgam do szklanek...
Chociaż z drugiej strony... Ten pieprzony demon widzi wszystko. No ale cóż. Kiedy wypiłem pół butelki mleka, chciałem wrócić juz do swojego pokoju, kiedy w drzwiach pojawił się Sebastian.

-Paniczu. Co panicz tu robi?

Popatrzył na mnie z wyższością. Ja tylko zmarszczyłem brwi, i go ominołem. Kiedy był juz za mną, usłyszałem jego szyderczy śmiech. Chciałbym być chociaż troszeczke wyższy.

Wruciłem do swojego pokoju, i zastałem już przebraną w koszulę, siedzącą na łóżku i wpatrywującą w okno [h.c] włosą dziewczynę. Podszedłem do niej, i zobaczyłem lśniące się jej policzki w świetle księżyca. Usiadłem koło niej.

-hej... Coś się stało...?

Zapytałem lekko zaniepokojony. [Y.n] podkuliła kolana pod brodę i owinała rękami nogi. Zaczeła lekko płakać. Przytuliłem, i pogłaskałem ją po głowie.

-Ja wiem... Musiało to być dla ciebie trudne... Już spokojnie nie płacz...

Zaczołem lekko kołysać się na boki z, nadal, przytulającą się do mnie [y.n], a ta popatrzyła na mnie swoimi [e.c], mokrymi oczami.

-bo-boje się...

Schowała głowę w mój tors.

-Ale czego? Jesteś tu bezpieczna, a ta stara jędza ci już nic nie zrobi... Obiecuje.

Oparłem brodę o czubek jej głowy.

-Nie tego się boje.

Odkleiła się odemnie, i spojrzała mi w oczy.

-Boje sie tego, że kiedyś zostanę sama. Nikogo przy mnie nie będzie... Zostanę sama, sama jedna z tyloma rzeczami na głowie...

Znów się skuliła. Nie mogłem patrzeć na jej stan.

-Ej... Uspokuj się... Ja cie nigdy nie opuszcze. Nigdy. Obiecuje na swoją...

Przerwałem chciałem powiedzieć dusze, ale ja jej tak jagby już prawie nie mam.

-na swoje życie...

Powiedziałem z lekko drżącym głosem i lekko musnołem jej usta, w obawie, że mnie odepchie.

[Y.n]

Ciel zaczął mnie całować. Lekko odwzajemniłam pocałunek, za to on go pogłębił. Było przyjemnie. Ta chwila mogła by trwać, i trwać. Lecz nic nigdy nie trwa wiecznie. Do pokoju nagle wszedł... Sebastian. On to umie wszystko zepsuć.

Szybko odklelijiśmy się od siebie, i usiedliśmy tak, jagbyśmy przed chwilą rozmawiali.

-Powinniście już spać. Paniczu, [y.n] kładzcie się spać, bo jutro, czeka was ciężki dzień... A raczej wyczerpujący.

Po tych słowach, kamerdyner zniknął. O co mu chodzi? Nie wiem, prawdopodobnie tak samo jak Ciel, który siedział i patrzył się na zamykające drzwi ze zmieszaniem. Chłopak poszedł do łazienki się przebrać a kiedy wrucił położył się koło mnie. Poszliśmy spać.

Dziewczyna z piekła rodem: KuroshitsujiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz