Rozdział 1

2.2K 116 69
                                    

Thomas pov.

Kolejna nowa szkoła. Mam nadzieję​, że ta będzie normalna i nie będę pośmiewiskiem dlatego, że jestem homoseksualistą.

Razem z rodzicami przeprowadziliśmy się do małego miasteczka w Kalifornii. Rodzice bardzo mnie wspierają, nie wyparli się mnie ponieważ jestem"inny". Byli przy mnie cały czas, za co jestem im bardzo wdzięczny.

Razem z tatą wnieśliśmy i  rozpakowaliśmy wszystkie kartony, nie powiem, było tego dość dużo, najwięcej było moich książek, bez których nigdzie się nie ruszam.
Właśnie rozpakowywałem swoje rzeczy gdy moja mama weszła do pokoju.

- Thomas, chodź na dół, tata zamówił pizze - jak zwykle uśmiechnęła się miło i wyszła.

Tata już jadł, a mama właśnie dosiadała się do niego.

- Zapisaliśmy cię już do szkoły, od jutra zaczynasz - powiedział cjciec podając mi kawałek pizzy.

- Kiedy zdążyliśiście to zrobić?

- Wysłaliśmy emalia do dyrektora - powiedziała mama.

Sprytnie.

Pokiwałem głową i zacząłem jeść.

* * * *

Rano wyszykowałem się do szkoły a tata podwiózł mnie pod budynek. Bałem się, jak zawsze zresztą.

- Będzie dobrze synku - poklepał mnie ojciec po ramieniu.

- Okej. Idę - otworzyłem drzwi i ruszyłem w stronę wejścia do szkoły.

Odrazu udałem się do sekretariatu, gdzie dostałem plan lekcji podręczniki i inne potrzebne rzeczy.

Szedłem w stronę szafki, gdy poczułem, że na kogoś wpadłem.

- Przepraszam, nie chciałem - powiedziałem nie podnosząc głowy, zacząłem zbierać swojej rzeczy które mi upadły.

- Nic się nie stało - usłyszałem miły głos nad sobą, uniosłem głowę i zobaczyłem przystojnego bruneta. Pomógł mi pozbierać moje podręczniki.

- Um.. dzięki - wstałem i ruszyłem w stronę klasy.

- Jestem Dylan! - uslyszałem krzyk za mną.

- Thomas - odkrzyknąłem.

- A więc do zobaczenia Thomas!

Uśmiechnąłem się lekko. Może nie będzie tak źle?

Zatrzymałem się przed salą od biologii. No dalej Thomas, dasz radę. Wdech.. wydech.. wdech.. wydech.

Otworzyłem drzwi, w sali było około dwudziestu osób, nauczyciel uśmiechnął się i kazał mi się przedstawić.

- Hej, jestem Thomas - uśmiechem się lekko do klasy - um..wystarczy? - zapytałem nauczyciela.

- No cóż, nie jesteś chyba zbyt rozgadany. Ale niech będzie. Usiądź.

Usiadłem w przed ostatniej ławce od okna, obok siedział jakiś chińczyk.

- Cześć, Minho jestem - przedstawił się i podał mi dłoń.

- Thomas - odpowiedziałem i przyjąłem jego dłoń.

- Jesteś nowy?

Nie, wyprany w Perwolu.

- Tak, wczoraj się przeprowadziłem - odpowiedziałem uśmiechnąć się lekko.

Chłopak nie zdarzył odpowidziec, ponieważ nauczycieli wyznaczył go do robienia przykładu na tablicy.

- Eh, ciężkie jest moje życie - westchnął chłopak i wstał.

- No chodź Minho - pospieszył go nauczyciel - nie gryzę.

- No nie wiem - mruknął na co klasa wybuchła śmiechem a nauczyciel zgromił go wzrokiem.

Po lekcji Minho postanowił przedstawić mnie swoim przyjaciołom. Poszliśmy więc w kierunku małej grupki osób.

- Hej! Ludzie!- krzyknął na co Wszyscy się odwrócili w naszą stronę.

- Witam Miss Ajzi! - odpowiedziała jakaś dziewczyna.

- Udam, że tego nie słyszałem - burknął - W ogóle. Poznajcie Thomasa - poklepał mnie po ramieniu.

- Hej, Jestem Kaya - przywitała się ze mną.

- Daniel - uśmiechnął się do mnie wysoki chłopak o kręconych włosach.

- A my się już znamy - zaśmiał się Dylan, którego dopiero teraz zauważyłem.

- Um.. tak - podrapałem się po karku i spuściłem głowę.

-  Jak to? - zapytał zdziwiony Minho.

- Wpadliśmy na siebie dziś przed lekcjami - wyjaśnił brunet uśmiechając się do mnie.

- No nie. Już pierwszego dnia na sobie lecicie? - zaśmiał się Azjata.

- Um...ale.. - zacząłem mówić, ale przerwał mi dzwonek. Dzięki Bogu! Zacząłem się jąkać jak idiota!

-  My idziemy na lekcję. Do zobaczenia - krzyknął Daniel i zaczął odchodzić razem z Kayą.

- To ja idę na fizykę. Narazie! - Minho także poszedł w stronę klasy. Natomiast ja i Dylan nadal staliśmy w miejscu.

- To ten.. ja idę na chemię - powiedziałem i miałem zamiar iść, ale poczułem dłoń na swoim ramieniu.

- Też mam teraz chemię. Pójdziemy razem - uśmiechn się.

- Um.. okej.

- Jesteś bardzo nieśmiały - powiedział po chwili Dylan.

- Taa.

- Czemu? Taki po prostu jesteś, czy może nas nie lubisz, czy może nie lubisz nawiązywać kontaktów?

- Chyba taki już jestem - uśmiechałem się lekko.

- Oo uśmiechnąłeś się! - zaśmiał się szatyn.

Spojżałem na niego po czym pokręciłem głową i zacząłem się śmiać, co po chwili zrobił także Dylan.

Don't Let Go [Dylmas]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz