7

4.7K 267 52
                                    


Pov Harry

Zadaje sobie sprawę z tego, że miałem jeszcze podręczyć Paulę, lecz miałem już szczerze dość tej sytuacji. Z każdym uderzeniem cierpiałem dużo bardziej niż ona. A także zacząłem mieć wątpliwości przez to, że ciągle powtarzała mi, że jest niewinna. Bardzo chciałbym w to wierzyć, ale wiem, że nie mogę.

Ściskałem jej szyję, więc jak najmocniej tylko potrafiłem. Pragnąłem jak najszybciej to zakończyć. Dla siebie i dla niej.

- Nigdy cię nie okłamywałam, nawet wtedy gdy mnie biłeś. Ja zawsze mówiłam prawdę - wychrypiała. Jej głos był słaby, a z twarzy odpłynęły jej kolory. Była blada. Na początku jeszcze próbowała odciągnąć moje ręce, ale najwidoczniej zrozumiała, że nie ma to już sensu.

- Najwyraźniej postanowiłaś zmienić taktykę.

- Wcale nie. Może kiedyś to zrozumiesz - delikatnie rozchyliła swoje sine już usta, próbując złapać powietrza. Wystarczyłoby trochę ponad półtorej minuty i byłaby martwa.

Dopiero jak straciła przytomność uświadomiłem sobie, że nie mogę jej stracić mimo, że nadal byłem na nią wściekły to chciałem by była przy mnie. Gwałtownie uwolniłem jej szyję, ale ku mojej rozpaczy oddech sam nie powrócił. Najwyraźniej musiałem przesadzić.

Udrożniłem jej drogi oddechowe i dwa razy w dmuchnąłem powietrze do jej ust. Następnie zacząłem uciskać jej klatkę piersiową. Po piętnastu razach samoistnie odzyskała przytomność. Muszę przyznać, że nabrałem ogromnej ochoty by wziąć ją w ramiona i mocno do siebie przytulić. Potrzebowałem tego, ale nie mogłem sobie na to pozwolić.

Leżała na boku i gwałtownie nabierała powietrza. Jej oczy były zaszklone, patrzyła na mnie jak na jakiegoś potwora. Jakbym potraktował ją tak dla własnej przyjemności. Ja naprawdę nie chciałem jej skrzywdzić.

Opuściłem ten pokój i jak najszybciej skierowałem się do mojego gabinetu. Musiałem czymś zająć swój umysł, bo inaczej chyba bym oszalał.

Na miejscu nalałem sobie pół szklanki whisky. Wiem, że alkochol mi w niczym nie pomoże, lecz chociaż na chwilę wyczyszczę swój umysł. A tego właśnie teraz potrzebowałem.

***

Obudziło mnie szurchanie moim ramieniem, jak otworzyłem oczy to zobaczyłem nad sobą Liama.

- O co chodzi? - Spytałem go i zoriętowałem się, że zasnąłem na fotelu.

- Paula jest tu już od prawie trzech dni. Od tej pory nie dostała niczego do jedzenia i picia. Jak tam dalej pójdzie to umrze - no to już rozumiem czemu tak szybko straciła przytomność.

- Później coś tam jej zaniosę - no już taki okrutny by pozwolić jej umrzeć z głodu to nie jestem.

- Sądzę, że ona jest jednak niewinna. Byłaby głupia uciekając gdy miała tu wszystko co tylko chciała.

- Najwidoczniej miała już mnie dość - podniosłem się i skierowałem do kuchni. Przyszedł czas by nareszcie nakarmić Paulę. Zrobiłem jej trzy kanapki i wziąłem ze sobą jeszcze szklankę soku pomarańczowego.

W drodze do niej zdecydowałem, że zabiorę ją także z tamtego pokoju. W końcu dzielenie pomieszczenia z krwiożerczą pumą nie należy do żadnych przyjemności.

Jak wszedłem do pokoju to zobaczyłem, że siedzi skulona przy ścianie. Udało mi się także zauważyć, że się trzęsie. Najpewniej ze strachu.


Następny jutro lub w środe


Odnajdę cięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz