Dzień dobry!
Dzisiaj kolejne "wykopalisko", próbowałam napisać coś, co nie byłoby gejowskim romansidłem. Nie uważam, żeby było to zupełnie dobre, ale w jakiś pokrętny sposób i tak mi się podoba i mam nadzieję, że Wam też przypadnie do gustu. Zapraszam na dzień trzynasty o roboczym tytule "Krwawa twierdza" :D
----
Drzwi były zamknięte. Ciemny kształt był coraz bliżej. Dziewczyna zdążyła tylko krzyknąć nim istota dopadła ją. Na szklanych drzwiach pojawiły się ślady krwi.
***
Rankiem inspektor policji Adam Sulivan pojawił się w biurze. Swoim zwyczajem usiadł przy komputerze i włączył serwis informacyjny. Popijał kawę z filiżanki. Nagle jego wzrok padł na zdjęcie na stronie głównej serwisu. Wypluł wszystko z ust z powrotem do naczynia i odgarnął z twarzy brązowe kosmyki. Zdjęcie przedstawiało zwłoki młodej kobiety z roztrzaskaną klatką piersiową. Inspektor pokręcił głową i złapał za telefon, łącząc się z redakcją internetowej strony. Gdy usłyszał po drugiej stronie słuchawki głos, zaczął od razu domagać się usunięcia zdjęcia z portalu. Młody mężczyzna, który przedstawił się jako redaktor strony, poinformował go jednak, że zdjęcie, jak i nielogiczny podpis, nie zostały umieszczone przez nich a przez hakera, który zablokował możliwość usunięcia ich. Sulivan bez słowa rozłączył się i wysłał do redakcji jednego z zaprzyjaźnionych informatyków. Potem zagłębił się w treść dołączonego do zdjęcia "podpisu". Próbował znaleźć w nim jakąś logikę, ale było to niemal niemożliwe. Był to jedynie zlepek liter przedzielonych w niektórych miejscach myślnikami. Nawet tak dobry policjant jak Sulivan był bezsilny wobec tej sytuacji. Z zamyślenia wyrwało go pukanie do drzwi.
- Proszę - rzucił bezuczuciowo.
- Panie inspektorze, mamy wezwanie. Zabójstwo w muzeum - powiedział blond młodzik, Michael, który od niedawna był jego partnerem w pracy.
- Jedźmy. I od razu wezwij techników.
- Tak jest - powiedział blondyn i wyszedł z biura. Sulivan wyłączył komputer, ostatni raz rzucając okiem na zdjęcie, założył płaszcz i wyszedł.
***
W oszklonej sali kłębił się tłum ludzi. Policyjni technicy, pracownicy muzeum. Wszyscy jednak rozstąpili się gdy pojawił się Sulivan. Mężczyzna powoli podszedł do zwłok. Popatrzył przelotnie na twarz ofiary i zesztywniał. Była to kobieta ze zdjęcia ze strony informacyjnej.
- Panie inspektorze? Wszystko w porządku? - zainteresował się jego partner.
- To ta dziewczyna z rana... Chyba mamy psychopatę.
- Nie rozumiem...
Sulivan westchnął a potem spokojnie wyjaśnił chłopakowi sytuację z poranka. Młodzik wyglądał na przerażonego. Inspektor pomyślał wtedy, że takich dzieciaków nie powinno się wpuszczać do policji. Skinął głową technikom i opuścił pomieszczenie. Przed drzwiami stała młoda dziewczyna, która wyglądała na roztrzęsioną.
- To pani ją znalazła? - zapytał Sulivan.
- Tak, ja. To było straszne...
- Nie wątpię - uciął inspektor. - Znała ją pani?
- Nie, pierwszy raz widziałam ją na oczy. Nie wiem jak zginęła, drzwi były zamknięte, alarm się nie włączył....
- Dziękuję. Osobiście zamierzam wyjaśnić tę sprawę - przerwał jej Sulivan i ruszył do wyjścia z muzeum. Jeszcze idąc wyciągnął telefon i wykręcił numer do informatyka.
- Hej, Eris, co z tymi zdjęciami?
- Nawet nie pytaj. Człowiek który to zrobił musi być lepszy ode mnie...
- Czy to w ogóle możliwe? - rzucił ironicznie Sulivan.
- Niemal nie. Jedyne co udało mi się zrobić to wyłączyć stronę. Ale zafascynował mnie ten podpis.
- Przecież to zwykły bełkot.
- Może dla ciebie. Jest tam coś dziwnego.
- Nie jestem takim świrem jak ty. Jest to w ogóle coś sensownego?
- Jeszcze nie wiem, skupiam się na usunięciu zdjęć.
- Powodzenia. Jak będziesz coś wiedział to daj znać. Na razie.
- Taa, część. Adam,weź się tak nie spinaj tak bo ci się kręgosłup złamie.
Sulivan rozłączył się i oparł się o ścianę budynku muzeum. Wyciągnął paczkę papierosów zza pazuchy i od razu zapalił jednego. Przymknął oczy, zaciągając się dymem.
- Sulivan, pojedziesz do rodziców tej dziewczyny? - usłyszał nagle. Otworzył oczy i popatrzył na jednego z techników, który stał z wyciągniętą w jego stronę dłonią. Trzymał w niej dokumenty zabitej dziewczyny. Legitymacja studencka i miesięczny bilet miały ślady krwi. Adam wyciągnął z kieszeni rękawiczkę i przez nią wziął od drugiego mężczyzny dokumenty. Spisał jedynie nazwisko i adres, a potem zwrócił je technikowi.
- Weź to do analizy. To może nie być jej krew - rzucił spokojnie i odszedł trzymając papierosa w lewej dłoni, kartkę z adresem w prawej. Oparł się o maskę samochodu czekając na swojego partnera, który po chwili wyłonił się z wejścia do muzeum.
- Nie zauważyłem kiedy pan wyszedł, inspektorze– powiedział Michael podchodząc do mężczyzny.
- Na tym właśnie polega bycie dobrym gliną. Nikt nie wie kiedy przychodzisz i kiedy znikasz. – Sulivan uśmiechnął się lekko.
- Jak ninja?
Mężczyzna parsknął śmiechem.
– Tak, jak ninja. Wsiadaj. Jedziemy do domu tej dziewczyny.
Blondyn posłusznie wstał do samochodu. Podróż minęła w ciszy. W końcu dojechali do niewielkiego osiedla za miastem. Oboje wysiedli a Adam zapukał do drzwi jednego z domów. Otworzył mu wysoki mężczyzna o krótkich, brązowych włosach.
- Kim pan jest? – zapytał od razu z lekką wrogością w głosie.
- Inspektor Adam Sulivan z policji miejskiej – policjant zamachał mu przed oczami odznaką. – To mój partner Michael Evans. Pan jest ojcem Jeanette Mitchell?
- Tak, ale o co chodzi? Czego chce od nas policja?
- Możemy wejść? To nie jest rozmowa, którą powinno się toczyć przy drzwiach.
- Córki nie ma.
- Nalegam.
- No dobrze – mężczyzna z wyraźną niechęcią przepuścił policjantów w drzwiach, wpuszczając ich do środka. Usiedli w salonie, gdzie ojciec zabitej dziewczyny spojrzał na nich z wyczekiwaniem.
- Mamy złe wieści – zaczął powoli Sulivan. – Pana córka została dzisiaj znaleziona martwa. Ktoś ją zamordował.
Szatyn spojrzał na nich z bólem w oczach. Chyba tylko siłą woli powstrzymał się od płaczu.
- Kto… kto mógł zrobić coś… coś takiego? – zapytał.
- Nie wiemy, ustalamy to. Pana córka… jej ciało było w muzeum zamkniętym od zewnątrz, ma pan jakieś podejrzenie, co mogła tam robić?
- Wiedziałem, po prostu wiedziałem, że pisanie tej pracy magisterskiej o tym szurniętym samuraju to zły pomysł! Mówiła, że nigdy nie ma dość historii i wystawy o nim. Planowała ukryć się żeby zostać tam już po zamknięciu muzeum! To na pewno tam ją znaleźliście!
- O jakim samuraju pan mówi?
- A myśli pan, że się tym interesowałem? Wiem tylko, że był jakimś psychopatą!
- Możemy zobaczyć jej pokój? Może tam znajdziemy jakieś wskazówki.
- Proszę, pierwszy na piętrze. Ja… pójdę powiedzieć żonie.
Adam i Michael wstali z kanapy i skierowali się na schody. Weszli do pokoju ofiary. Był uporządkowany, na biurku leżało kilka szkiców i segregator podpisany „magisterka”.
- Bingo – rzucił blondyn, otwierając go. Na pierwszej stronie widniało tylko, napisane kilkanaście razy, imię i nazwisko bohatera pracy: Saitou Ibuka.
- Weź to ze sobą. Poczytamy sobie trochę o gościu – mruknął Sulivan, rozglądając się po pokoju. Nie było tu nic wartego uwagi, nawet telefonu (który jednak dziewczyna mogła mieć przy sobie w chwili śmierci) ani komputera, co wyjątkowo zainteresowało Evansa. Nie znaleźli już nic więcej, co mogłoby pomóc im w wyjaśnieniu sprawy. Sullivan wezwał techników, którym nakazał przetrząśnięcie pokoju do góry nogami.
- My już pójdziemy. Bardzo nam przykro - powiedział jeszcze Sulivan gdy wrócili do salonu, i razem z Michaelem opuścił dom. Wsiedli do samochodu; tym razem prowadził inspektor. Zapowiadało się na kolejną cichą podróż gdy nagle rozległ się dźwięk telefonu. Inspektor wyciągnął komórkę z kieszeni nie odrywając wzroku od jezdni i podał ją blondynowi
- Daj na głośnik - rzucił.
Jego partner posłusznie wykonał polecenie i od razu wnętrze pojazdu wypełniło się głośnym, nieco piskliwym głosem.
- Eris, mów wolniej i ciszej. Jeszcze nie jestem tak stary, by być głuchym - powiedział po chwili słuchania Adam.
- Ale ty nie rozumiesz. Udało mi się usunąć to zdjęcie, wreszcie!
- Bardzo ładnie - rzucił inspektor tak jakby zwracał się do dziecka. - Udało Ci się ustalić cokolwiek co pomogłoby nam w śledztwie? Może kto, albo skąd umieścił tam to zdjęcie?
- Nie dało rady, wszystko było zablokowane. Taka łatka kryjąca właściciela. Hakerzy często tego używają, ale z reguły da się to przełamać, a teraz nie mogę przebić. Ale zacząłem tłumaczyć podpis, może to nam coś rozjaśni.
- Dobrze. Będziemy w kontakcie. Chyba że masz coś jeszcze.
- Nie. Ale jak mi się to uda rozszyfrować to masz mi kupić kakao.
Sulivan zaśmiał się a potem rzucił:
- Jak to przetłumaczysz na coś logicznego to kupię ci nawet dwa.
- Yay! To ja wracam do dialektów. Na razie! - Eris od razu po tych słowach rozłączył się. Inspektor pokręcił z niedowierzaniem głową.
- Czasem na prawdę zastanawiam się, czemu ja z nim nadal współpracuję.
- Nim? Czy Eris to przypadkiem nie jest... Żeńskie imię? - zapytał niepewnie Michael, patrząc z ukosa na drugiego mężczyznę.
- Może i jest - zgodził się Sulivan. - Ale jak on to zawsze mówi "nie ograniczajmy się z powodu ludzkich przymiotów".
- To naprawdę dziwny człowiek - stwierdził Evans uśmiechając się lekko.
- Jeśli teraz już tak sądzisz, to co powiesz gdy go poznasz?
- A poznam?
Sulivan uśmiechnął się tylko tajemniczo i nie odpowiedział. Dalsza część podróży minęła im w ciszy.
***
Dwa dni później Sulivan siedział w biurze przeglądając akta. Według analizy, śmierć nastąpiła przez zmiażdżenie klatki piersiowej co spowodowało przebicie płuc przez żebra. Narzędzia zbrodni nie odnaleziono, nie było też żadnych śladów sprawcy. Inspektor westchnął ciężko i zamknął teczkę, którą dostał od techników i odłożył ją na biurko. Zapalił papierosa, podchodząc do okna i przez chwilę patrzył na przesuwające się za szybą samochody. Po chwili przypomniał sobie o segregatorze, który zabrał z domu ofiary z muzeum. Liczył, że znajdzie tam jakąś wskazówkę. Zgasił papieosa i zaczął czytać historię samuraja psychopaty.
"Saitou Ibuka, zwany też 'Krwawą Twierdzą'. Jego onyksowy sztylet wiele razy spłynął krwią. Uwielbiał zabijać, dla czystej rozrywki. Jego ofiarami były głównie młode kobiety... "
Sulivan przerwał czytanie i przerzucił kilka kartek. Nie miał ochoty na czytanie krwawych opisów, którymi najwyraźniej fascynowała się zabita dziewczyna. Zafascynował go podtytuł jednej z kartek "Przepowiednia Krwawej Twierdzy". Na nowo wczytał się w lekko pochyłe pismo.
'Tuż przed egzekucją za swoje karygodne czyny, Saitou Ibuka wykrzyczał przepowiednię, w którą wierzy większość pasjonatów życiorysu samuraja. Brzmiała ona mniej więcej tak: *gdy onyksowy sztylet po trzykroć spłynie krwią niewinnych, i po trzykroć ktoś użyje go by zgładzić niewiernych, wtedy powróci Krwawa Twierdza by świat oczyścić z niedowiarków*.'
Sulivan zamknął segregator i przymknął oczy. Jakim cudem jakieś legendy miały pomóc mu w rozwiązaniu tej sprawy? Zamyślony zapewne by przysnął, gdyby nie nagłe pukanie do drzwi.
- Otwarte - powiedział nieco sennie, otwierając oczy i kierując wzrok na uchylające się powoli drzwi. Po chwili do pomieszczenia wsunął się powoli Michael. - Panie Sulivan, mamy kolejne zabójstwo w muzeum - powiedział, a potem popatrzył na niego z ukosa. - Czuje się pan na siłach żeby tam jechać?
- Jasne - inspektor przetarł oczy i podniósł się z krzesła. - Ale ty prowadzisz. Nie mam ochoty zasnąć za kółkiem.
- Tak jest - blondyn uśmiechnął się lekko i wyszedł. Sulivan wziął ze sobą segregator i akta i wyszedł z biura. Na parkingu czekał już na niego partner.
- Łap - powiedział Adam i rzucił mu kluczyki do służbowego auta. Evans złapał je sprawnie i otworzył samochód. Inspektor rzucił na tylne siedzenie akta i segregator i usiadł na miejscu pasażera.
***
Przed muzeum panował gwar. Przy drzwiach kłębili się ludzie. Sulivan zaczął przepychać się przez tłum, niektórym machając przed oczami odznaką. W końcu udało im się dotrzeć do drzwi. Ledwie przekroczyli próg budynku, rozdzwonił się telefon inspektora.
- Co jest, Eris? - Adam odebrał i tymi słowami zwrócił się do rozmówcy.
- Pamiętasz tę sprawę ze zdjęciami trupa na stronie informacyjnej?
- Ciężko zapomnieć, co w związku z tym?
- Mamy powtórkę z rozrywki. Kolejne zdjęcia, tylko innej kobiety.
Sulivan zaklął cicho.
- Ale nie denerwuj się. Jestem zewnętrznie podłączony do ich serwera, więc od razu usunąłem wszystko bez jeżdżenia do ich siedziby.
- Zapisałeś to zdjęcie?
- Jasne. Jak skończymy rozmawiać to ci wyślę. Ale jest jeszcze coś.
- Hmm?
- Wtedy gdy pierwszy raz bawiłem się w pogromcę hakerów, udało mi się zrobić coś jeszcze. Nie wspominaj o tym nikomu, bo to jest.... Raczej nielegalne, ale zamontowałem taki mały programik szpiegujący własnego pomysłu. I próbuję złapać tego kto to umieszcza.
- Wiesz że to niezbyt mądre mówić o nielegalnych rzeczach ludziom z policji? - rzucił inspektor, ale po chwili dodał:
- Jakby co to ja nic nie wiem. Jak czegoś się dowiesz to daj znać. Będziemy w kontakcie.
- Tak jest.
- I czekam na to zdjęcie. Muszę sprawdzić czy to dzisiejszy trup.
- Zaraz ci je wyślę. Na razie.
- Na razie. Trzymaj się. I uważaj na siebie, ta sprawa śmierdzi.
Inspektor schował telefon do kieszeni, a po chwili usłyszał dźwięk przychodzącej wiadomości. Nie fatygował się, by sprawdzić sms; był niemal pewien, że to zdjęcie od Erisa. Ruszył w stronę sali muzealnej, gdzie została znaleziona kolejna ofiara. Mężczyzna zerknął na twarz kolejnej zabitej dziewczyny, zapamiętując jej rysy twarzy, a potem wycofał się na korytarz, wyświetlając w telefonie nadesłane przez Erisa zdjęcie. Tak jak podejrzewał była to ta sama osoba. Westchnął cicho i wyszedł z muzeum, po drodze zapalając papierosa. Ostatnio palił stanowczo za dużo, jednak dym pomagał mu skupić myśli, a to z kolei było potrzebne w sprawach takich jak ta. Próbował znaleźć jakieś logiczne wyjaśnienie całej tej sytuacji; nie potrafił uwierzyć, że ludzie umierają przez jakąś idiotyczną przepowiednię. Ledwie skończył jednego papierosa, zaraz zapalił kolejnego, powoli tworząc swoistą bazę danych w podręcznym notatniku.
- Wiem już, jak obie te dziewczyny dostały się do muzeum po zmroku - usłyszał nagle inspektor. Obok stał Michael, patrząc na niego z wyczekiwaniem.
- Czego się dowiedziałeś? - zapytał Sulivan, odwzajemniając spojrzenie.
- Kustosz muzeum ma słabość do młodych dziewczyn. Przechował je w swoim kantorku do zamknięcia i oddawał pod opiekę nocnego stróża.
- Tak się właśnie kończy łamanie zasad - skomentował inspektor. - Pojedziesz do rodziców ofiary?
- A pan, panie inspektorze?
- Muszę coś załatwić. Spotkamy się potem na komendzie. Weź samochód.
Evans kiwnął głową i ruszył w stronę parkingu a Adam spokojnie skierował się na pobliskie osiedle, pogwizdując cicho pod nosem.
***
- Nie spodziewałem się ciebie tutaj - wyraził swoje zdziwienie Eris, patrząc na stojącego w progu jego mieszkania Sulivana.
- Wpuścisz mnie?
Czerwonowłosy poprawił okulary w szarych oprawkach i przesunął się w drzwiach, wpuszczając inspektora do środka.
- Chcesz herbaty? - spytał Eris, jakby od niechcenia splatając długie do pasa włosy w warkocz.
- Nie kłopocz się. Chciałem porozmawiać... I prosić cię o coś - odparł inspektor. Eris przekrzywił głowę i uśmiechnął się lekko.
- Kto by pomyślał, że kiedyś będziesz chciał czegoś ode mnie. O co chodzi?
- Prawdopodobnie, gdyby fakt, że z tobą o tym rozmawiał wyszedłby na jaw, zostałbym dyscyplinarnie zwolniony, ale prawdę mówiąc nie mam wyboru. Nie mam żadnego punktu zaczepienia dotyczącego tych zabójstw.
- Do rzeczy Sulivan, nie potrzebuję całej otoczki.
- Potrzebuję kogoś, kto spróbuje pozostać w muzeum po zamknięciu, żeby zorientować się, co się tam dzieje. Ofiarami były kobiet, młode, ale nie mam jak... Zorganizować jakiejkolwiek.
- Więc chcesz, żebym przebrał się za dziewczynę i chcesz oddać mnie na pastwę jakiegoś polującego nocą psychopaty?
- Będę w pobliżu przez cały czas. Nie naraziłbym cię na bezpośrednie niebezpieczeństwo, wiesz o tym.
Czerwonowłosy westchnął.
- Powiedz mi coś więcej o tej sprawie. Chcę wiedzieć, na co mam się szykować.
Sulivan wyciągnął z kieszeni płaszcza notatnik i podał go chłopakowi.
- Od kiedy jesteś typem archiwisty? Zazwyczaj nigdy nic nie notowałeś, wolałeś przechowywać dane tutaj – tu czerwonowłosy stuknął palcem w bok głowy Adama. Mężczyzna chwycił go za nadgarstek, posyłając mu poirytowane spojrzenie.
- Robię to, co w danej chwili uważam za słuszne. Czytasz czy wolisz słuchać, jak o tym opowiadam?
Eris bez słowa otworzył notatnik i zaczął czytać pochyłe pismo inspektora, czując na sobie wzrok szarych oczu.
- Nie sądziłem, że sprawę tych podpisów złożysz jedynie na moje barki - stwierdził gdy skończył czytać. - Wiesz, wnioskuję to po moim imieniu przy punkcie ich dotyczącym.
- Nie mam powodu, by szukać kogoś innego do załatwienia tej sprawy, przynajmniej dopóki ty się nie poddasz. Ufam ci na tyle, że to zrobisz.
- Ty i zaufanie? Nigdy bym nie pomyślał – Eris nie mógł powstrzymać powiększającego się uśmiechu. Jego słowa nie wywarły jednak żadnego wrażenia na policyjnym inspektorze, więc czerwonowłosy bez słowa wrócił do czytania notatek.
‘ Przepowiednia Krwawej twierdzy
Ten sam sposób zabójstwa – ten sam morderca?
Kolejna ofiara po dwóch dniach – systematyczność’
- To wszystko, co masz? – zapytał Eris, patrząc na Sulivana.
- Jak na razie. Nie znalazłem nic innego, co mogłoby łączyć obie ofiary. Jeśli mi nie wierzysz, możesz przeczytać akta.
- Nie potrzebuję akt. Chcę wiedzieć tylko jedną rzecz.
Adam popatrzył na niego z wyczekiwaniem. Eris uśmiechnął się tylko lekko pod nosem nim odpowiedział.
- Kiedy zaczynamy?
***
Dwa dni później, pół godziny przed zamknięciem muzeum, do kustosza podeszła młoda dziewczyna z długim, czerwonym warkoczem spływającym na plecy, z pokaźnym biustem widocznym w dekolcie szaro-zielonej sukienki do kostek.
- Przepraszam, czy to pan jest kustoszem w tym wspaniałym miejscu? – zapytała mężczyznę, zdejmując okulary i oszałamiając go niezwykłą zielenią oczu.
- Tak się składa, że jestem – uśmiechnął się mężczyzna, bynajmniej nie skupiając wzroku na twarzy dziewczyny.
- Wspaniale! Widzi pan… mam taką malutką prośbę… doprawdy tycią.
- Słucham cię uważnie, panienko – kustosz uśmiechnął się dobrodusznie.
- Widzi pan… tu, w muzeum, w Sali japońskiej… jest sztylet Saitou Ibuki… i słyszałam kiedyś legendę, że o północy zdarza mu się przychodzić popatrzeć na swoją broń… chciałabym to zobaczyć, ale muzeum zamykają o 19… mógłby mi pan pomóc?
- Oficjalnie nie powinienem… zresztą nie słyszała panienka co tu się ostatnio stało? W nocy ktoś zabił tu dwie dziewczęta… naprawdę chce się panienka pakować w coś takiego?
- Ale mi naprawdę zależy – dziewczyna zatrzepotała rzęsami, wpatrując się uparcie w twarz kustosza.
- Dobrze więc – odparł mężczyzna. – Schowa się panienka u mnie, w pokoiku, a kiedy przyjdzie nocy stróż, będzie panienki pilnował.
- Oh, dziękuję! – dziewczyna z trudem powstrzymała się od rzucenia się kustoszowi na szyję. W słuchawce w uchu usłyszała wyraźny śmiech.
- Pięknie to rozegrałeś, Eris. Pilnuj się, jak tylko muzeum opustoszeje, spotkamy się na miejscu – przekazał przez słuchawkę Sulivan. Eris nie odpowiedział; nie mógł wyjść z roli. Z promiennym uśmiechem podążył za kustoszem do jego kantorka, a tam zajął miejsce na kanapie. Po chwili został w pokoiku zupełnie sam.
- Nie śmiej mi się do ucha kiedy próbuję być czarujący – warknął do słuchawki. – Przez ciebie mogłem przerżnąć sprawę.
- Przerżnąć? Takie słowa w ustach niewinnej dziewczyny z warkoczykiem? Oj, nieładnie – Adam roześmiał się.
- Oh, zamilknij. Zaczynam żałować, że się zgodziłem… Wraca! Bez odbioru.
Kustosz wetknął tylko głowę do pokoiku, a upewniwszy się, że Erisowi niczego nie potrzeba wrócił do wyganiania ostatnich gości z muzeum.
***
Dochodziła północ. Eris kręcił się po Sali japońskiej w muzeum, nucąc pod nosem. Zaczynał czuć się zmęczony, tracił czujność... I to go zgubiło.
- To nie jest miejsce dla dziewczyn jak ty - usłyszał nagle tuż przy uchu. W tej samej chwili poczuł ostrze przy szyi i silną, męską dłoń wykęcającą mu ręce z tyłu. Serce zaczęło mu bić opętańczo.
- Zostaw go - Sulivan wszedł do sali z bronią wycelowaną w napastnika trzymającego Erisa.
- Radziłbym raczej odłożyć broń. I tak go zabiję. Krew musi popłynąć - mężczyzna mocniej przycisnął ostrze noża do szyi czerwonowłosego. Po jego skórze popłynęła kropla krwi, a Eris szarpnął się lekko.
- Spokojnie - napastnik nachylił się ku niemu. - To będzie szybkie. Jakbyś zasnął. Nie mam w zwyczaju znęcać się nad swoją...
Mężczyzna urwał, słysząc wystrzał. Po chwili nóż wysunął mu się z dłoni a on sam osunął się na ziemię martwy. Sulivan szybko chwycił Erisa za nadgarstek i odciągnął od trupa. Czerwonowłosy schował twarz w ramieniu inspektora i załkał cicho.
- Shh - Adam objął go lekko ramieniem i przesunął dłonią po jego włosach. - Jesteś bezpieczny. Już nic ci nie grozi.
Inspektor zaczynał żałować, że wymyślił coś takiego, i że wciągnął w to Erisa. Minął jakiś kwadrans nim czerwonowłosy uspokoił się na tyle, by pozwolił się wyprowadzić przed wejście do muzeum. Tam Sulivan wezwał wsparcie i techników i zapakował czerwonowłosego do auta. Gdy tylko pod muzeum pojawił pierwszy radiowóz, inspektor przekazał policjantom najważniejsze informacje o całym wydarzeniu i wsiadł do samochodu.
- Odwiozę cię do domu. Musisz odpocząć po tym wszystkim - rzucił do Erisa i przekręcił klucz w stacyjce. Czerwonowłosy nie odpowiedział, tylko skulił się na siedzeniu pasażera.
Jechali w ciszy, każdy pogrążony we własnych myślach. Gdy Sulivan zaczął zbliżać się do dzielnicy, w której mieszkał Eris, wyczuł, że coś jest nie tak. Ponad pobliskimi kamienicami unosił się ciemny dym. Adam zwolnił rozglądając się za miejscem do zaparkowania, a wtedy Eris otworzył drzwi i wyskoczył z samochodu. Potem puścił się biegiem w kierunku własnej kamienicy. Sulivan zaklął cicho a potem zaparkował gdzieś na chodniku i ruszył w ślad za chłopakiem. Jego najgorsze przeczucia sprawdziły; kamienica, w której mieszkał Eris płonęła. Gdzieś w tłumie dostrzegł czerwoną czuprynę przyjaciela.
- Pan nie rozumie. Ja tu mieszkam, musi mnie pan przepuścić - Eris kłócił się z jednym ze strażaków.
- Nie mogę. Nadal trwa gaszenie pożaru. Nawet jeśli pan tu mieszka... Prawda jest taka, że nie ma do czego wracać. Wszystkie mieszkania spłonęły doszczętnie.
- W którym mieszkaniu został zaprószony ogień? - Sulivan pojawił się obok Erisa, chwytając go za ramię.
- W jednym pustym; numer szósty - odparł strażak. - Muszę wracać i pomóc w gaszeniu. Naprawdę, nie ma do czego wracać w tym miejscu.
Eris oparł się czołem o bark Adama klnąc pod nosem choć oboje wiedzieli, że robi to tylko po to, żeby się nie rozpłakać. Sulivan nie mógł go za to winić; właściwie stracił wszystko w ciągu jednego wieczoru.
- Chodź. Pojedziesz do mnie i tam się prześpisz - powiedział cicho Adam. - Tu i tak nie masz czego szukać.
Chłopak kiwnął głową i bez słowa wsiadł z mężczyzną do samochodu.
***
Godzinę później Eris spał, skulony pod kolorowym kocem na kanapie w mieszkaniu Sulivana. Sam inspektor siedział w kuchni i mimo późnej pory popijał kawę. Cieszył się, że sprawa muzealnego mordercy się rozwiązała, ale czuł się winny wszystkiego, co przydarzyło się Erisowi. Postanowił, że zrobi wszystko, by mu wynagrodzić wszelkie niedogodności. Z taką myślą wylał resztę kawy do zlewu i podszedł się położyć.
***
Kolejny dzień Sulivan spędził w mieszkaniu, pilnując Erisa, który przespał zresztą większość dnia. Kilka razy budził się nękany koszmarami, ale gdy uświadamiał sobie, że jest bezpieczny, wracał w objęcia Morfeusza.
***
Następnego dnia o poranku Adam i Eris siedzieli w kuchni Sulivana, jedząc śniadanie. Inspektor niemal od niechcenia przeglądał internet na telefonie. Nagle zaklął głośno.
- Co jest? - zainteresował się Czerwonowłosy.
- To chyba jeszcze nie koniec - odparł Sulivan, pokazując Erisowi zdjęcie kolejnej ofiary, które szpeciło internetowy portal informacyjny. Czerwonowłosy przekrzywił głowę.
- Gdzie masz komputer? - spytał.
- W torbie w pokoju. Bierz jeśli potrzebujesz.
Eris skinął głową i pozostawił niedojedzone śniadanie na stole. Przez uchylone drzwi kuchni Adam zauważył, jak chłopak rozstawia laptop na stole i zaczyna stukać w klawisze. Paradoksalnie, wydawał się być dość zrelaksowany.
- Zdjęcia zdjęte - zakomunikował po kilku minutach.
- Dobra robota - pochwalił go inspektor. - Wrócisz skończyć śniadanie?
- Nie mogę. Muszę to doprowadzić do końca.
- To znaczy? - Sulivan uniósł brwi.
- Ostatecznie przebić się przez zasłonę hakerską tego gnojka i go dorwać. Ale najpierw ten podpis... - Eris zamyślił się, a potem zaczął na nowo stukać w klawisze. Pracował w skupieniu przez kolejne dwie godziny. Wtedy dopiero uniósł dłoń w geście triumfu.
- Udało się, rozszyfrowałem to! - rzucił radośnie. - Chodź tu - przywołał do siebie Sulivana. Adam posłusznie stanął za jego plecami.
- Popatrz. To jest pierwszy opis - chłopak wyświetlił na ekranie pierwszy zlepek. - To ten z przedwczoraj i ten z dziś. - Eris pokazał mu trzy linijki zkepków liter bez większego sensu. - A teraz usunę wszystkie przerwy i ustawię je w kwadrat - Czerwonowłosy kliknął kilka razy, a litery ustawiły się w symetryczny kształt. - I obrócę o 90 stopni. - Nagle bezsensowne zlepki stały się w miarę logicznym ciągiem wyrazów, jednak Sulivan nadal nie mógł pojąć ich sensu.
- Teraz to po prostu japoński tekst, który wystarczy przetłumaczyć - Eris znów kliknął kilka razy, a tekst pojawił się ponownie, tym razem w języku angielskim. Sulivan otworzył szerzej oczy.
- Przepowiednia Krwawej Twierdzy - powiedział cicho. - Czyli to wszystko to wina tej nieszczęsnej przepowiedni.
- Odkryłem coś jeszcze - wtrącił się Eris. - Spójrz.
Czerwonowłosy wyświetlił wszystkie trzy zdjęcia obok siebie i przybliżył każde z nich.
- Wszystkie ofiary miały nacięcie na szyi, z lewej strony. Ten, którego zabiłeś w muzeum zostawił mi bliznę z prawej. To nie był on.
- Ile morderców może grasować w jednym muzeum? - rzucił Sulivan niemal poirytowany.
- Nie wiem. Muszę jeszcze znaleźć, skąd były umieszczane te zdjęcia - Eris skupił się w pełni na ekranie komputera. Wystukiwał sekwencje na klawiaturze z zawrotną szybkością, a Adam nie mógł nadążyć za tym, co działo się na ekranie. Co jakiś czas Czerwonowłosy klął głośno, a Adam kładł mu wtedy dłoń na ramieniu, chcąc go uspokoić. Działał do wieczora, Sulivan próbował podsuwać mu posiłki, ale chłopak nawet na moment nie przerwał pracy. W końcu Eris odsunął od siebie komputer i westchnął cicho.
- Udało się - powiedział, posyłając Sulivanowi zmęczony uśmiech. - Wszystkie zdjęcia były wysyłane z muzeum, ale szły przez serwery jakichś dwudziestu krajów, dlatego tak trudno było go wyśledzić.
- Z muzeum? To zaczyna być męczące. Kto tak bardzo uparł się na to miejsce?
- Ktoś, kto desperacko wierzy w tę przepowiednię. - Czerwonowłosy popatrzył na inspektora, a oczy mu błyszczały. - Adam, musisz mi pomóc.
***
Godzinę później Eris i inspektor dotarli do muzeum. Zgodnie z przypuszczeniami Erisa na miejscu panował zamęt; policja, pracownicy, gapiowie, wszyscy kłębili się jak w ulu.
- Wiesz, że to, co chcesz zrobić, będzie trudne? - zapytał Adam.
- Oczywiście. Dlatego mam ciebie - Eris uśmiechnął się lekko. Sulivan parsknął śmiechem i chwycił czerwonowłosego pod ramię, prowadząc go przez tłum. Udało im się dostać do wejścia bez bycia zatrzymanym, w środku niemal natknęli się na Michaela. Sulivan zdążył wciągnąć Erisa w boczny, zacieniony korytarz.
- Masz dziesięć minut. Potem się zorientują, ciebie aresztują, a mnie zwolnią.
- Dam radę - odparł Eris. - Kryj mnie.
Oboje wrócili na główny korytarz, a Adam bez ostrzeżenia cisnął o ziemię granatem dymnym. Wybuchło zamieszanie, a Eris miał czas by przedostać się do kantorka nocnego stróża. Tam szybko dostał się do komputera i podłączyć pendrive z autorskim programem. Wiedział, że nagrania z dni wszystkich morderstw musiały gdzieś być, nawet jeśli na pozór zostały usunięte. Program zaczął skanować dysk, szukając śladów usuniętych plików, a w tym czasie Eris rozejrzał się po pomieszczeniu, przeszukując szuflady. Jedna z nich była zamknięta, ale bez problemu otworzył ją wytrychem. W środku leżała idealna replika onyksowego sztyletu Saitou Ibuki, pokryta śladami krwi. W tej samej chwili program na komputerze ogłosił koniec skanowania i wyświetlił kilka odzyskanych nagrań z monitoringu z sali japońskiej. Eris szybko odpalił jedno z nich i odszukał godzinę morderstw. W zabójcy bez trudu rozpoznał nocnego stróża.
Czerwonowłosy odłączyl program zagrał nagrania na własny dysk w chmurze, a potem jak burza wypadł z pomieszczenia. Adam stał obok Michaela, a w pobliżu kręcił się nocny stróż.
- Sulivan! Stróż to zrobił! To od początku był on! - krzyknął w stronę inspektora. Stróż zdążył strzelić w stronę Czerwonowłosego, który upadł na zimną posadzkę muzeum. Stróż zaś został szybko skuty i odeskortowany na komendę w akompaniamencie jego krzyków o zemście Krwawej Twierdzy. Sulivan w duchu dziękował Bogu, że zmusił Erisa do założenia na siebie kamizelki kuloodpornej, dzięki czemu nie ucierpiał w wyniku ataku. Podszedł do niego pomagając mu podnieść się z podłogi.
- Adam, mam dowody na stróża. Nagrania z monitoringu są na mojej chmurze, a w szufladzie w kantorku znalazłem sztylet z krwią. Zdjęcia na milion procent zostały zamieszczone z jego komputera. Myślisz, że to wystarczy? - wyrzucił z siebie jednym tchem czerwonowłosy. Sulivan uśmiechnął się lekko.
- Gdyby nie ty, nigdy byśmy nie rozwiązali tej sprawy. Dziękuję - odparł.
- Wiem jeszcze coś. To przez niego straciłem mieszkanie. Znalazł mnie przez ten program szpiegowski i postanowił utrudnić mi życie.
Adam westchnął tylko.
- Jedno jest pewne; zgnije w więzieniu. Albo w psychiatryku. A ty możesz zostać u mnie dopóki nie znajdziesz sobie czegoś nowego. - Sulivan kątem oka dostrzegł komendanta głównego, zbliżającego się do nich powoli. - I coś mi się widzi, że nasi cię chyba zwerbują.
Eris uśmiechnął się tylko pod nosem.
- Nikt nie werbuje Erisa Bianco - powiedział, a potem odwrócił się i spokojnym krokiem ruszył do wyjścia z muzeum. Adam mógł się tylko roześmiać. Nigdy go nie zrozumie.
CZYTASZ
Multifandomowy Kalendarz Adwentowy 2017
FanficDruga edycja kalendarza adwentowego pełnego fanfiction, głównie z parami gejowskimi, więc jeśli ktoś ich nie lubi, to radzę uciekać :D Więcej informacji w pierwszym rozdziale.