09.

1.9K 145 21
                                    

Chciałam przestać myśleć, chciałam przestać się zamartwiać, chciałam cofnąć czas. Weekend spędziłam w łóżku, nie wynurzałam się z kołdry nawet przez chwilę. Mama odsyłała wszystkich gości, którzy mnie odwiedzali, bo nie chciałam z nikim rozmawiać. Każdy by zadawał tysiące pytań, a ja na żadne nie chciałam odpowiadać. Telefon wyłączyłam już kolejnego dnia od wydarzeń z imprezy, bo dzwonił co chwilę. Jak nie Jackson, tak chłopaki z Monsta. Nie miałam zielonego pojęcia jak potoczyły się sprawy od piątku. Chyba nie chciałam wiedzieć.

Niestety nastąpił poniedziałek i byłam zmuszona jechać do pracy. Z wielką niechęcią się tam pokazałam. Będę musiała zmierzyć się z rzeczywistością, że teraz będą patrzeć na mnie jak na ofiarę, a nie chciałam się tak czuć. Nie prosiłam Jacksona by o tym mówił, nie prosiłam Jacksona by mnie bronił, chciałam to wszystko zachować dla siebie. Ale najwidoczniej ja nie byłam świadoma na tyle, ile oni, że Wonho naprawdę się nade mną zwyczajnie znęcał, a ja to przyjmowałam jak by nic nie robił. Bardziej liczyłam się z tym by im było jak najlepiej, nawet gdy mi nie było. Ale taka już byłam, zawsze stawiałam wszystkich nad sobą. Bo wiedziałam, że kiedyś do mnie to wróci. Przeliczyłam się.

- Dominika! – usłyszałam krzyk Jacksona na końcu korytarza gdy tylko weszłam do agencji.

Patrzyłam na niego jak do mnie podbiega, przeskanowałam każdy szczegół jego twarzy, na której znajdowało się parę plastrów i rozwalona dolna warga. Było mi głupio, że to przeze mnie. Jest moim szefem, a dostał za mnie.

- Mamy dzisiaj wiele do załatwienia, bierzmy się od razu do roboty – ruszyłam przed siebie, nie chciałam poruszać żadnego innego tematu niż praca, musiałam grać zimną, ale tak naprawdę miałam ochotę go przytulić, przeprosić i podziękować jednocześnie.

Ruszył zaraz za mną. Usiedliśmy w moim gabinecie i zajęliśmy się bieżącymi sprawami z nadchodzącą promocją jego nowego krążka. Nie mogłam przestać mu się przyglądać. Naprawdę musiał porządnie dostać. Jego twarz wydawała się taka inna.

- Mam coś na twarzy? – zaśmiał się dalej przeglądając papiery, które mu dałam – ciągle na mnie patrzysz.

- Boli? – nie wytrzymałam, nie chciałam poruszać tego tematu, ale czułam się winna temu wszystkiemu – To wszystko? Boli?

- Już nie, bolało w sobotę z rana gdy wytrzeźwiałem, teraz jest lepiej – uśmiechnął się – nie przejmuj się, to było w dobrej wierze.

- A on? – gdy zadałam to pytanie Jackson podniósł na mnie wzrok.

- Serio chcesz wiedzieć jak on? – zapytał poirytowany – dostał porządnie, ale nie ode mnie, Jooheon dokończył robotę.

- Jooheon? I co teraz będzie?

- Nie wiem, naprawdę było gorąco w pewnym momencie, na szczęście Shownu nas wszystkich rozdzielił i kazał iść Wonho do swojego pokoju, potem już nie wiem, próbowałem kontaktować się z Jooheonem, ale powiedział, że jak wszystko załatwi, to się u mnie pojawi.

- Nie potrzebnie to zacząłeś.

- Nie potrzebnie?! – podniósł głos – broniłem Cię, broniłem dziewczynę, którą jakiś idiotą naparzał wiedząc co wcześniej jej zrobił, nie mogłem tego mu puścić płazem – wstał z krzesła i zaczął chodzić po pokoju – wiedział doskonale, że nie powinien się do Ciebie zbliżyć, a on to zrobił – uderzył rękoma o biurko przeszywając mnie wzrokiem – chciałem tylko dla Ciebie dobrze, ale najwidoczniej nie potrafisz tego docenić – wyprostował się i wyszedł z gabinetu.

Uderzyłam ręką w czoło klnąc pod nosem. Nie miałam na to wszystko siły. Musiałam mu dać czas dla siebie. Ja wróciłam z powrotem do swoich obowiązków. Po godzinie mój telefon co chwilę zaczął wydzwaniać. Spojrzałam na ekran, na którym wyświetlił mi się numer managera StarShip.

- Halo? – nacisnęłam zieloną słuchawkę.

- Pani Dominiko, witam tutaj Pan Park, dzwonię bo mam do Pani prośbę, czy mogła by się Pani pojawić w StarShip do godziny jakoś? – usłyszałam po drugiej stronie słuchawki.

- A w jakiejś konkretnej sprawie?

- Wie Pani, przyszedł rachunek z promocji i chciałbym go z Panią uzgodnić tylko, bo Pani posiadała te wszystkie notatki – słysząc to odetchnęłam z ulgą.

- Jasne, zjawię się u Pana z tym do godziny, do zobaczenia! – rozłączyłam się.

Ogarnęłam to co miałam ogarnąć i wybrałam się do mojej byłej agencji. Dawno już tu nie byłam. Trochę się pozmieniało. Miałam tylko nadzieję nie natknąć się na nikogo z Monsty. Podeszłam pod drzwi managera i lekko zapukałam. Od razu usłyszałam, że mogę wejść. Delikatnie otworzyłam drzwi i weszłam do środka. W środku stało całe Monsta i Wonho na samym środku ze spuszczonym wzrokiem.

- To ja poczekam na korytarzu – zaczęłam próbując wyjść z tego pomieszczenia jak najszybciej.

- Nie, Pani Dominiko, proszę poczekać – usłyszałam głos managera i odwróciłam się w jego stronę – zapraszam Panią tutaj, niech Pani usiądzie – posłuchałam jego słów i usiadłam na krześle nie patrząc w ogóle w stronę chłopaków – trochę podkoloryzowałem cel Pani wizyty, musimy wyjaśnić sobie parę spraw, prawda Wonho? – delikatnie podniósł głos.

- Tak, szefie – usłyszałam cichy głos Wonho, załamujący się.

- Doszły do mnie wiadomości, odnośnie piątkowej imprezy i tego co ujrzało światło dzienne – zaczął ponownie manager – jestem zszokowany zachowaniem mojego podopiecznego i to w stosunku do kobiety, a tym bardziej kobiety, która pomagała im w rozwoju ich kariery, której ja zaufałem w pełni, że poradzi sobie ze wszystkim – odetchnął głęboko – nigdy bym nie przypuszczał, że posunie się do takich rzeczy, jakie zrobił, wszyscy są w ogromnym szoku.

- Miałem swoje powody – przerwał mu Wonho podnosząc głowę, widziałam jego zapłakane oczy, pierwszy raz widziałam go w sytuacji, w której był totalnie bezsilny.

- Gówno mnie obchodzą Twoje powody Wonho! – krzyknął manager, a Wonho znowu spuścił głowę – naprawdę w Ciebie wierzyłem, a Ty w tak beznadziejny sposób mnie zawiodłeś – wstał ze swojego fotela i oparł się rękami o biurko – nie mam innego wyjścia, musisz ponieść konsekwencje i to porządne, od tego momentu nie należysz już do StarShip.

- Ale szefie... - odezwał się Wonho, było po nim widać, że tego się spodziewał ale i tak chciał się bronić – całe życie na to pracowałem i teraz mam to wszystko zaprzepaścić? – rozpłakał się jeszcze bardziej.

- Zaprzepaściłeś to przez swoją głupotę Wonho, a ja nic na to nie poradzę – odpowiedział mu manager z powrotem siadając na fotel – dzisiaj spiszesz rezygnację i więcej mnie nie obchodzi, przykro mi.

Spojrzałam na resztę chłopaków, widziałam że byli tym wszystkim załamani. Dopiero rozpoczęli swoją przygodę, a teraz jakaś ich część musi od nich odejść. Manager też nie krył załamania, na pewno ciężko było mu powiedzieć te słowa. To był jego wychowanek od bardzo dawna. Nic już nie będzie takie samo.

- Mogę coś powiedzieć? – wstałam.

- Proszę, Pani Dominiko, mam nadzieję, że teraz jak Wonho odejdzie postanowi Pani do nas wrócić – uśmiechnął się do mnie manager.

To był moment, w którym mogłam spróbować naprawić tą całą sytuację, albo pogrążyć Wonho całkowicie. Mogłam go zniszczyć za każdą sytuację, której się dopuścił. Za każdy wyrwany włos, za każdy siniak. Za wszystko. Ale czy chciałam?

Assistant Manager | WonhoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz