42. - END!

1.3K 119 36
                                    

Po pogrzebie wszyscy poszli w swoje strony, każdy poszedł przeżywać to wszystko w swoim zakresie. Zostałam sama stojąc nad świeżo zakopanym grobem zasypanym przez ogromną ilość świeżych kwiatów.

- Przepraszam, że nic dzisiaj nie powiedziałam – wyszeptałam – Ty doskonale wiesz co chce Ci powiedzieć, Ty zawsze wiedziałeś – uśmiechnęłam się delikatnie – zawsze znałeś mnie lepiej niż ktokolwiek inny, zawsze znałeś mnie lepiej niż ja sama się znałam, po prostu zwyczajnie dziękuję – kucnęłam się dotykając zasypanej ziemi – fizycznie jesteś już tam na górze, ale resztą zawsze będziesz tutaj – dotknęłam swojej lewej piersi.

- I tutaj – usłyszałam głos za sobą – jego serce już zawsze będzie obok Ciebie – powoli podniosłam się i obróciłam się w kierunku Wonho, bo jego głos jak zwykle wszędzie poznam, był bez wózka, stał o własnych siłach.

- Nie powinieneś się tak obciążać, gdzie masz wózek? – podniosłam głos.

- Patrząc na Ciebie, zawsze dostaje niewyobrażalnej siły, nic mi nie będzie – uśmiechnął się – lekarz mi pozwolił, muszę kiedyś zacząć.

- Jesteś zły? – mruknęłam pod nosem – że Ci nie powiedziałam?

- Dominika – złapał mnie delikatnie za dłoń i pociągnął za sobą.

Prowadził mnie przez cały cmentarz, mijając również grób jego przyjaciółki. Byłam pewna, że właśnie tam chciał mnie zaprowadzić, ale przeszedł obok i szedł dalej przed siebie.

- Wonho? Gdzie idziemy? – zapytałam zdezorientowana.

Nie usłyszałam żadnej odpowiedzi, jego kroki trochę spowolniły, bo najwidoczniej sam opadł ze sił, ale robił wszystko by to przede mnie ukryć. W końcu dotarliśmy na górę za cmentarzem na której znajdowało się jedyne drzewo w około cmentarza. Poznałam to miejsce od razu, nie raz występowało w moich snach, widok zawsze zapierał mi dech, ale teraz gdy widziałam to miejsce na żywo jeszcze bardziej byłam nim oczarowana.

- To miejsce to jedno z najważniejszych miejsc w moim życiu, zawsze przychodziłem tutaj gdy działo się coś złego, zawsze przychodziłem tutaj z Sung-in Kim, po tym jak umarła przychodziłem sam, teraz umarł Kai, kolejna zła rzecz która przytrafiła się w moim życiu – mruknął patrząc na słońce, które powoli chowało się zza górami – nie dziwię Ci się, że mi nie powiedziałaś, ja też nikomu nie powiedziałem że Sung-in nie żyje, ale Kai się wtedy pojawił na jej pogrzebie, byłem na niego wściekły że postanowił postawić but tam gdzie go nie chcą, czułem się tak dzisiaj, że mimo wszystko nie byłem tu mile widziany, nie byłem tu mile widziany przez Ciebie, ale rozumiałem to wszystko bo sam przez to przeszedłem – odwrócił się w moją stronę – nasze życie jest pełne niespodzianek, w większości tych zły, ale mimo wszystko jesteśmy tutaj, razem – poczułam delikatny dotyk jego palców na moim nadgarstku – chcę by nasze życie znowu było pełne niespodzianek, ale tych dobrych, tych które będą nam przypominały o tych, których z nami już nie ma, a którzy chcą byśmy byli razem w tym wszystkim – jego dłonie delikatnie złapały moje a Wonho zbliżył się na tak bliską odległość, że nasze nosy się stykały – to wszystko jest przeznaczeniem, że jesteśmy tutaj we dwójkę, chcę wiedzieć że nie zaprzepaścimy tej szansy, wchodzisz w to?

- Wonho cieszę się, że się tu pojawiłeś, Ciebie tutaj właśnie brakowało, nie mówiłam Ci, bo nie miałam zielonego pojęcia jak Ci to powiedzieć, dlatego wolałam to wszystko ukryć, bo tak było łatwiej dla mnie – spojrzałam mu prosto w oczy – wchodzę we wszystko o co poprosisz, bo tam gdzie Ty chcę być i ja – uśmiechnęłam się delikatnie – nie jesteśmy tutaj przez przypadek, to nie jest przypadek że to akurat Ty i ja, nie zniszczmy tego nigdy.

- Nigdy – szepnął Wonho delikatnie jeszcze bardziej zbliżając swoją twarz do mojej – nigdy – jego szept był coraz cichszy, a jego usta delikatnie stuknęły się z moimi.

Nasze twarze dzieliły milimetry. Czułam jego oddech na swojej skórze. Czułam zapach jego perfum. Zapach przy którym nie umiałam się skupić i myśleć. Nagle zapragnęłam, żeby przestały nas dzielić nawet milimetry. Wonho chyba pomyślał o tym samym bo jego usta znalazły się na moich w tej samej sekundzie. Na początku całowaliśmy się delikatnie. Lekko muskając się ustami. Jego ręce znalazły się na mojej talii przyciągając mnie do siebie jeszcze bliżej. Moje ręce owinęły mu się na karku, a palce wplotły w jego włosy. Z czasem nasz pocałunek zmienił się w bardziej namiętny. Chciałam by trwał wiecznie. Jednak gdy promienie słońca, które jeszcze powoli zachodziło za góry dotarło do naszych twarzy oderwaliśmy się od siebie, głośniej oddychając. Przytuliłam się do niego i położyłam głowę na jego ramieniu. Wonho jedną ręką gładził mnie po włosach, a drugą mocno trzymał, żebym nigdy więcej mu nie uciekła. Ale nigdy więcej nie miałam zamiaru tego zrobić. Miałam dość powstrzymywania się. Chciałam być z nim już zawsze, zawsze czuć te jego delikatnie dłonie, widzieć jego szczery uśmiech, słyszeć jego melodyjny głos i patrzeć na idealnie brązowe oczy. Tylko tyle teraz potrzebowałam. Potrzebowałam tylko jego.

- Kocham Cię Dominika – szepnął mi do ucha.

- Ja Ciebie też Wonho, ja Ciebie też – odpowiedziałam mu z delikatnym uśmiechem na twarzy patrząc jak słońce praktycznie schowało się już za górami, a na niebie zaczęły świecić pierwsze gwiazdy.

Spojrzałam razem z Wonho w górę, przed nami przeleciały dwie najbardziej święcące gwiazdy. Wiedziałam czyje to. Wiedziałam, że oni są z nami i już zawsze będą. Obydwoje doprowadzili do sytuacji w której dwójki nienawidzących się ludzi i mających tyle za plecami zakochuje się w sobie bez opamiętania. To wszystko była ich zasługa. Nigdy nie będę w stanie spłacić tego długu wobec nich. Wiedziałam, że Wonho uważa to samo. Byliśmy teraz jednością. Byliśmy razem. Na zawsze.



_____________________________

To już koniec, szkoda.

Lubiłam to opowiadanie pisać, sprawiało mi tyle frajdy.

Ale pomyślę nad czymś nowym.

Z jakim artystą chcielibyście opowiadanie?

Najlepiej jak by to było Monsta, ale mogę pomyśleć nad innymi.

Podawajcie to opowiadanie dalej!

Kocham Was najmocniej! <3

Assistant Manager | WonhoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz