Historia o dwóch zwyczajnych nastoletnich przyjaciółkach, które przez przypadek wpadają i to dosłownie na najbardziej "niebezpieczny" i pokręcony gang.
Co się stanie gdy oni zainteresują się dziewczynami? Albo co będzie jeżeli poczują do nich coś wi...
Skończyliśmy już im gratulować, Hazz nie krył swojego szczęścia. W sumie nie dziwię mu się. Rozglądnęliśmy się, Jacka ani nikogo z jego gangu nie było. Ludzie powoli zaczęli się rozchodzić.
-To co teraz?-spytał Zayn.
-Nic, wracamy do domu. Później się z nim do końca rozprawimy.-powiedział i uśmiechnął się. Wróciliśmy do ich willi i razem z Isą zabrałyśmy swoje rzeczy.
-A wy gdzie?-spytał zdziwiony Liam. Chłopacy mieli zamiar świętować wygraną ale my z Bellą chciałyśmy już wrócić do siebie.
-Idziemy do mnie.-powiedziała blondynka i zapięła kurtkę.
-Nie zostajecie z nami? Będziemy świętować.-powiedział Li.
-Po pierwsze jest 2.30, po drugie nie byłyśmy w naszych domach ponad 2 tygodnie.-powiedziałam i popatrzyłam na Isę.
-No ok. Jak chcecie, odwieźć was?-spytał brunet.
-Nie dzięki, przecież mieszkam niedaleko. 10 minut i będziemy u mnie.-stwierdziła Isa i wzięła torbę na ramię, a ja przytaknęłam.
-Dobra, ale jak coś to piszcie.-powiedział Liam i odwrócił się w stronę salonu. Wyszłyśmy i szybkim krokiem udałyśmy się w stronę bloku Isy. Kiedy doszłyśmy, dziewczyna otworzyła drzwi kluczem i weszłyśmy do środka.
-Matkoo...zaraz padnę.-powiedziała Isa, brak snu naprawdę jej nie służył z resztą mi też bo ledwo stałam na nogach. Szybko przebrałyśmy się w piżamy i poszłyśmy spać.
Rano obudziłyśmy się mniej więcej o tej samej godzinie. Była sobota więc nie musiałyśmy się martwić tym, że zaspałyśmy do szkoły. Szybko wzięłam prysznic i wróciłam do Belli która właśnie robiła nam śniadanie. Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor.
-Jakie chcesz płatki?-spytała wyciągając chyba 20 rodzajów płatek z szafki.
-Eeeemm...nie wiem. Sama zdecyduj.-blondynka westchnęła. Spojrzałam na telewizor, wiadomości, pfffff nie będę tego oglądać. Już miałam przełączyć ale...
-Dziś w nocy około godziny 1.45, 22 letni mężczyzna wjechał czarnym bmw prosto pod koła tira. Niestety mężczyzna nie przeżył. Policja nie wyklucza samobójstwa.-powiedział gościu w TV.- Chłopak miał przy sobie dowód osobisty, był to niejaki Jack H. znany głównie z handlu narkotykami.-myślałam, że to jakiś żart. Serio? Jack był aż takim tchórzem, że sam popełnił samobójstwo?- W samochodzie był tez jego wspólnik Mark P. który przeżył i prawdopodobnie kiedy wyjdzie ze szpitala zostanie przesłuchany przez policję.
-Że co? Ja dobrze słyszałam?-powiedziała Isa spoglądając w moją stronę.-Jack popełnił samobójstwo?-pokiwałam twierdząco głową, szczerze mówiąc nie spodziewałam się tego. Postanowiłyśmy nie dzwonić do chłopaków, bo pewnie odsypiali nockę. Napisałam wiadomość do Liama.
Ja: Li, jak wstaniecie to przyjedźcie do Isy.
Chłopak chyba nie spał bo kilka minut później, dostałam od niego wiadomość.
Liam: Ok, a coś się stało?
Ja: W pewnym sensie tak.
Liam: Ok, będziemy jak najszybciej!
Z Bellą zjadłyśmy płatki i zaczęłyśmy oglądać jakieś głupie seriale w sumie jak zawszę. Pół godziny później uslyszałyśmy otwieranie się drzwi i chwilę później w salonie byli już chłopacy.
-Co się stało?-spytał Hazz opierając się o ścianę. Popatrzyłam na Ise a ona na mnie.
-Jack popełnił samobójstwo, zaraz po wyścigu.-powiedziała Bella patrząc na nich.
-Co?! Skąd wiesz?-krzyknął Zayn.
-Mówili dzisiaj rano w wiadomościach.-dodałam.
-Pff..tchórz..-Liam skrzyżował ręce na piersi. Włączyliśmy wiadomości gdyby mieli jeszcze o nim mówić. W tym momencie telefon Harrego zaczął dzwonić.
-Halo?-powiedział brunet, po czym dał na głośnik.
-Styles, dla twojej wiadomości Jack popełnił samobójstwo.-kaszlnął-Nie myśl sobie, że ci to odpuszczę..-mówił zachrypniętym głosem.
-Stop, stop, stop. Umowa była taka, że jak wy przegracie wyścig to ja zabijam Jacka a wy się rozpadacie. Zapomniałeś?-powiedział z wyrzutem Hazz, ale wtedy Mark rozłączył się.
******W poniedziałek******
Byłam już u siebie w domu, to trochę dziwne uczycie kiedy nie śpi się w swoim łóżku ponad dwa tygodnie. Przez te dwa tygodnie nic nie było normalne. Była 7.15 ubrałam się w to:
Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Zjadłam śniadanie i byłam gotowa do wyjścia. O 7.45 byłam już pod blokiem Isy i o dziwo czekała już na mnie.
-Hejka, to co kawa? Żeby wkurzyć babe od geo?-spytała z chytrym uśmieszkiem a ja odpowiedziałam jej tym samym. Weszłyśmy do naszej ulubionej kawiarnii, ostatni raz w niej byłyśmy jeszcze przed moim porawniem więc już trochę temu. Zamówiłyśmy sobie gorącą czekoladę. Co prawda to nie kawa, ale było zimno więc chodziło nam o to żeby się rozgrzać. Kiedy ją już wypiłyśmy była 8.15 i wolnym krokiem ruszyłyśmy w stronę szkoły. Przez całą drogę rozkminiałam nad jakaś wymówką. Weszłyśmy do klasy.
-Ah, no tak. Mogłam się domyślić. Co tym razem sprawiło, że się spóźniłyście?-uniosła jedną brew.-Ninja? Czy płaczące dziecko?
-Nic z tych rzeczy. Byłyśmy rano w sklep...-nie dokończyłam bo usłyszałam śmiech z ostatniej ławki. Co do cholery robił tam Niall i Harry?!
-Kontynujuj-ponagliła mnie babka. Isa zdezorientowana gapiła się na mnie.
-Yyy no to ten, robiłyśmy do późna referat na Geografię właśnie no i rano Isa go miała u siebie i ten...no jej kot nam go zjadł.-powiedziałam wstrzymując oddech.
-Mhm, jasne, jasne. Do ławki!!-Wrzasnęła. Usiadłyśmy z Bellą w naszej ławce.
-Co tu do cholery robi Niall i Harry?!-spytała Isa.
-Nie wiem...-popatrzyłam w ich stronę po czym zaczęłyśmy z Isą grać w gry na telefonach. Nagle poczułam że coś lekko uderzyło mnie w głowę, był to papierowy samolot. Rozejrzałam się po klasie i zobaczyłam Harrego który gapił się w moją stronę. Rozłożyłam samolot i przeczytałam wiadomość od Hazzy.
My mieliśmy dzisiaj dopiero na 9 ale z Niallem przyszliśmy wcześniej i babka od geo kazała nam przyjść do niej na lekcje żeby poprawić kartkówkę -_-
Zaśmiałam się i pokazałam liścik Isie która też zaczęła się śmiać. Gdy zadzwonił dzwonek wyszłyśmy z klasy, i na korytarzu spotkałyśmy...