maraton 5/7
Spełniłem jego życzenie, gdyż sam ledwosię kontrolowałem by nie wpychać się głębiej i szybciej.
W pewnym momencie pchnąłem mocniej, Harrywygiął się w łuk, a z jego ust wyrwał się krzyk głośniejszy niż dotychczas, niebyłem jednak pewien czy to z rozkoszy czy z bólu. Niepewny przestałem się w nimporuszać gotowy się wysunąć gdy tylko zobaczę grymas bólu na jego twarzy.
- Jeszcze raz! – jęknął biodrami próbującwsunąć mojego członka głębiej.
Czyżbym trafił w prostatę? Zaintrygowanytym nowym odkryciem spróbowałem powtórzyć tą czynność. Wstyd się przyznać, alenie od razu trafiłem ponownie w ten punkt. Dopiero za trzecim razem znów wyrwałemten krzyk z gardła mojego ukochanego, jego głos podniecał mnie nawet bardziejniż przyjemność płynąca z seksu.
- Draco ja zaraz…
Nie zdołał dokończyć, pchnąłem kolejny raztrafiając w ten czuły punkt. Poczułem jak jego członek, którego wciąż trzymałemw dłoni napina się jeszcze mocniej, po czym moją rękę zalewa coś mokrego,słyszałem jego krzyk wypełniony rozkoszą, ale wszystkie te bodźcie docierały domnie stłumione. Wszystkie poza jednym, wokół mojego członka zrobiło się jeszczeciaśniej, gdy Harry dochodząc zacisnął wszystkie mięśnie, zostałem dosłowniezakleszczony w środku. Fala przyjemności zalała całe moje ciało i zamroczyłamój umysł, gdzieś podświadomie odnotowałem, że krzyczę tak samo jak Harry wrazz upływającym przez mój członek napięciem.
Nie wiem jak długo leżeliśmy obok siebiewycieńczeni nie zdolni do wykonania najmniejszego ruchu w myślach ponownieprzeżywając tą ekstazę. Wiem tylko, że przez cały ten czas patrzyłem na twarzHarry’ego na której zastygł iście anielski wyraz przyjemności. Zamknięte oczy,półotwarte usta niedomknięte po krzyku i lekki uśmiech jak na obrazie „MonaLisa”. W tamtej chwili czułem się naprawdę jakbym był w raju.
Gdy tylko odzyskałem trochę siłyprzyciągnąłem Harry’ego bliżej do siebie i pocałowałem go delikatnie i czule,odsunąłem wargi tylko na kilka milimetrów i wyszeptałem:
- Kocham cię – a moje wargi podczasmówienia muskały jego.
- Ja ciebie też – odparł cicho Harry imocniej się we mnie wtulił.
Po kilku minutach jego oddech stał sięgłębszy spokojniejszy, a mięśnie się rozluźniły. Ja mimo zmęczenia jeszczedługo nie mogłem zasnąć rozkoszując się jego bliskością, ciepłem i tym cichymoddechem…
- Draco! DRACO! – z słodkich marzeńsennych wyrwał mnie czyjś krzyk i monotonne walenie w drzwi.
- Co za debil…! – wymamrotałem próbującsię wygrzebać z pościeli.
Wtedy poczułem jak ciepłe ciało wtula sięwe mnie bardziej z głuchym pomrukiem niezadowolenia:
- Nie idź!
Uśmiechnąłem się szeroko przypominającsobie zdarzenia z wczorajszego wieczora, poranek momentalnie stał się lepszy,chociaż walenie do drzwi nie ustawało. Podniosłem głowę Harry’ego za brodę,chcąc widzieć coś poza czarną czupryną, i patrząc mu prosto w zaspane oczkapocałowałem go namiętnie w usta starając się w pocałunku oddać to wszystko codo niego czuje.
- Dzień dobry kochany, jak się spało? –zapytałem z uśmiechem.
- Dobrze, tylko te krzyki mnie obudziły –jego głos wciąż był słodko mruczący z rozespania.
- To ty tu śpij, a ja pójdę zabić tego ktoprzeszkodził nam we śnie – zażartowałem.
- Mhm tylko szybko, żeby już nie krzyczał– wymruczał wtulając się w poduszkę i ciaśniej opatulając kołdrą tym samymzdejmując ją ze mnie.
Wyswobodzony z objęć Harry’ego i pościeli,wciąż radosny jak skowronek, powędrowałem do drzwi. W połowie drogi zatrzymałmnie mruczący głos:
- A może byś tak ubrał chociaż bokserki?
Gdy się obróciłem zauważyłem, że Harry,już trochę bardziej przytomny, siedzi na łóżku z psotnym uśmiechem i moimimajtkami w rękach.
- Oddaj to ty mały pasożycie – rzuciłemsię spowrotem na łóżku próbując odebrać moją własność.
Harry nie zamierzał współpracować, schowałbokserki za plecami poza moim zasięgiem. Chwile się z nim szamotałem, aż wkońcu zacząłem go łaskotać po bokach. Gdy wił się po łóżku wyrwałem mojąwłasność i machając ją niczym wojennym trofeum odtańczyłem nagi tanieczwycięstwa na środku pokoju. Mojąeuforie przerwał kolejny krzyk:
- Draco słyszę, że tam jesteś! Otwieraj,to ważne!
- Pali się czy co?! – warknąłem zakładającbokserki.
Gdy otworzyłem drzwi moim oczom ukazał sięBrad, dzieciak miał rozwichrzone włosy, niekompletne ubranie i wyglądał naprzerażonego.
- No w końcu! Snape cię wzywa! Znaleźlicoś w lochach! Szybko, zaprowadzę cię! – chciał mnie pociągnąć za rękę, alezmroziłem go iście lodowatym spojrzeniem.
- Może pozwolisz, że najpierw się ubiorę?!– warknąłem wściekły już nie tylko na niego, ale na cały świat.
A zapowiadał się taki piękny poranek,mogłem go spędzić spokojnie w objęciach mojego kochanka, może nawetpowtórzylibyśmy wczorajszy wieczór. Potem Zgredek przyniósłby nam jakieśśniadanie, uśpił bym Harry’ego, a sam zajął się myśleniem o tym, co dalej znim. Każdemu takie plany się udają tylko nie mi! Gdybym nie był tym pieprzonymPrefektem Naczelnym nikt by mnie nie wyciągał z lóżka o tak wczesnej porze i wtakiej sytuacji… Dobra teraz to już opowiadam herezje, bo gdyby nie odznakanie miałbym tyle przywilei i pewnie nie zakochałbym się w Harry’m. Musiałempoświęcić mniejsze szczęście spędzenia z nim kilku cudownych chwil o poranku,by spędzić z nim całe życie. Z westchnieniem zapiąłem ostatni guzik koszuli izawiązałem krawat. Brad cały czas czekał za zamkniętymi drzwiami, niewiele osóbmogło przekraczać progi mojego pokoju, a już niemalże nikt, gdy w środku byłmój kochanek.
Podszedłem do łóżka i nachyliłem się nadHarry’m:
- Musze iść kochany. Nie wiem kiedy wrócęzdrzemnij się jeszcze, albo zamów sobie śniadanie później pomyślimy co dalej – odgarnąłemmu włosy z czoła i pocałowałem go namiętnie.
Gdy już miałem oderwać usta on objął mnieramionami i mocno przycisnął do siebie całując łapczywie, zaciskał uścisk corazmocniej, jakby nigdy nie zamierzał mnie puścić.
- Uspokój się już – odsunąłem delikatnieale stanowczo jego ramiona. – Zachowujesz się jakbyśmy mieli rozstać się nalata, a nie tylko na kilka godzin.
- To już nie mogę cię pocałować? –naburmuszył się Harry.
- Oj możesz, możesz, ale ja już muszę iśćkochany – jeszcze raz go pocałowałem, ale tak szybko by nie zdążył mnie złapaći wstałem kierując się do drzwi.
- Draco?
Odwróciłem się zdziwiony słysząc strach wgłosie Harry’ego. Mój ukochany usiadł na skraju łóżka otulony w kołdrę ipatrzył na mnie wzrokiem wystraszonego szczeniaka.
- Draco nie idź! Mam złe przeczucia…
- Nic mi nie będzie Harry, a naprawdęmuszę już iść – odparłem słysząc jak Brad znów zaczyna dobijać się do drzwi. –Prześpij się jeszcze to strach ci minie – uśmiechnąłem się do niego pokrzepiająco.
CZYTASZ
Draco Malfoy Diary || Drarry
أدب الهواة#442 miejsce- 23.12.2017 #339 miejsce- 08.01.2018 #317 miejsce- 11.01.2018 #250 miejsce- 14.01.2018 #21 miejsce- 13.05.2018 #2 miejsce- 26.06.2020