Rozdział #8

89 5 0
                                    

Spotkanie z braci nieco się nam przedłużało, na tyle, iż byliśmy zmuszeni rozpalić ogień, aby nie siedzieć w całkowitej ciemności. Leah nadal siedziała ze spuszczoną w dół głową, ja natomiast przypatrywałam się braciom, niemogąc oprzeć się wrażeniu, że już wcześniej widziałam ich twarze. Nagle, spoglądający do tej pory gdzieś w bok, Xavier uniósł na mnie spojrzenie ciemnoniebieskich oczu. Chłopak uśmiechnął się do mnie lekko, na co szybko spuściłam wzrok nieco speszona.

- W porządku? - Słysząc jego głos ponownie na niego spojrzałam.

- Tak, w porządku. - Mruknęłam cicho w odpowiedzi.

- Mam wrażenie, że jest inaczej.

- To wszystko jest takie zagmatwane i dziwne - wypaliłam nagle. - pojawiacie z nikąd i mówicie nam o tym wszystkim, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.

- Wiem, że to dziwne, ale nic na to nie poradzimy, widocznie takie przeznaczenie nam wybrano

Patrzyłam na niego nieco zdziwiona, lecz gdy dostrzegłam w jego oczach rozgoryczenie i zmieszanie wiedziałam już, iż chłopak również nie chciał godzić się ze ścieżką, jaką przyszło mu podążać.

- Chyba pora wracać. - Mruknął nagle Connor, na co wszyscy mu przytaknęliśmy.

Było już późno, a przez to ciemno. Odczekaliśmy aż czarnowłosy ugasi płomienie, które do tej pory gwarantowały nam źródło światła, a potem ruszyliśmy w spowity mrokiem las. Powietrze w puszczy, zazwyczaj rześkie i delikatne, było teraz ciężkie i nawilgotniałe. Szliśmy blisko siebie, zachowując równe odstępy, tak było bezpieczniej. Choć mojej siostrze wyraźnie nie podobał się ten stan rzeczy wiedziała, że w ten sposób możemy zachować większe bezpieczeństwo. Na szczęście cała przeprawa przez las nie zajęła zbyt długo i niebawem znaleźliśmy się już pod drzwiami naszego domu, gdzie pożegnałyśmy braci, aby potem udać się do wnętrza naszego domostwa. Rodzice już spali, co było dla mnie sporym zaskoczeniem, ponieważ z reguły, gdy wracałyśmy późno ktoś czuwał i czekał na nas. Tym razem jednak tak się nie stało. Może rodzice w końcu uświadomili sobie, że to tylko strata czasu.

Następnego dnia nie potrafiłam się skupić na zajęciach. Choć ostatnimi czasy nie była to żadna nowość. Tym razem jednak moje myśli krążyły wokół słów zasłyszanych od braci poprzedniej nocy. Jeśli to wszystko było prawdą, a nie tylko zmyśloną przez nich bajeczką trzeba będzie się mieć na baczności, inaczej to wszystko może się źle skończyć. Zastanawiało mnie jednak dlaczego niby nigdy wcześniej żadna z nas nie spotkała rzekomego demona, skoro ponoć tyle ich było wśród nas. Może czekały na odpowiedni moment? Może było coś, co nie pozwalało im atakować? A może ktoś zakazał im tego? Nie wiedziałam, nie byłam pewna czy w ogóle chce to wiedzieć.

Leah typowo dla niej miała całą sprawę w głębokim poważaniu, jej ignorancja nie raz sprawiała, że miałam ochotę ją uderzyć. Na to również nie mogłam nic poradzić, jednak gdzieś w głębi serca czułam, iż bardzo niedługo stanie się coś, przez co zacznie wierzyć w całą tą sytuację i przestanie ją, najpewniej na siłę, wypierać. Bałam się zagłębiać co to dokładnie miałoby być. Idąc korytarzem pogrążona w myślach nie zauważyłam zmierzającego w moją stronę chłopaka, z którym po chwili się zderzyłam. Cofnęłam się o krok, gdy moja głowa zetknęła się z jego obojczykiem i wymamrotałam ciche przeprosiny, lecz gdy poderwałam głowę, by spojrzeń na owego jegomościa oniemiałam. Przede mną stał chłopak, o którym kilka dni wcześniej wspominał Victor. Para piwnych tęczówek wpatrywał się we mnie taksującym spojrzeniem. Nie było to jednak spojrzenie, które pragnęłabym odwzajemnić, o nie. Ono było dosłownie takie, jakim opisał je Vico. Dzikie, przerażające, skrywające coś pierwotnego. Czułam, że za tą świetnie wykreowaną maską spokojnego, cichego chłopaka kryje się coś o wiele mroczniejszego, bowiem jego aura wręcz przytłaczała, wprowadzając mnie w niepokój.

- W porządku? - Jego głos, choć głęboki i zmysłowy, również był niepokojący.

Cały ten osobnik, wręcz emanował czymś, co miało wywoływać niepohamowany strach, w tych, którzy znaleźli się blisko niego. Cokolwiek to było, skrzętnie ukryte pod grubą skorupą było niemal niemożliwe do zidentyfikowania.

Yin & YangOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz