11-Durne słowa

1.2K 111 24
                                    

Krople deszczu spływały po mojej twarzy. Tak , w międzyczasie zaczął padać deszcz. Niesamowita atmosfera.
Już w sumie byłem pewien czego chce, chciałem już tylko spokoju.
Nagle jednak usłyszałem, że podjeżdża tu jakiś samochód.
Z auta wybiegli moi przyjaciele, bez przerwy coś krzycząc.
Wywróciłem oczami i odwróciłem głowę w ich stronę.
Wszyscy wyglądali jakby właśnie ukazał im się duch czy coś.

-Mike, co ty robisz do cholery?! 
Zdenerwowany Dustin krzyczał, wymachując przy tym rękoma.
-Chodź do nas.  -powiedział spokojniej Will.
Myślą, że ich posłucham.
Jakbym skoczył zapomnieliby o mnie, tak jak o El.

Nadal stałem na samym końcu skały, nadal czekałem aż oni dadzą spokój.
Wystarczy poczekać na odpowiedni moment a skończę to, skończę te chore życie. I nikt mnie powstrzyma.

-Mike... Proszę, nie chcemy kłopotów.
Loreline dodała po chwili ciszy.
-Właśnie. Mike, chodź tutaj i o wszystkim zapomnimy. 
Wtrącił się Lucas.

Słuchałem ich durnych słów, które i tak były bez znaczenia

-Stoję tutaj po to, aby zapomnieć, nie będę już marudził, nie zaopiekuje się żadną dziewczyną, nie będę tęsknił, nie wpakuje was w żadne kłopoty.
Koniec.  Czy to nie najlepsze rozwiązanie? 
-Mike, w te wszystkie kłopoty wpakowaliśmy się razem i razem z nich wyjdziemy. Damy radę, stary.
Dustin mówił spokojnie, podchodząc bliżej mnie razem z resztą.

-Może wy dacie, ale ja nie.
Zrobiłem krok w przód. Stanąłem na samej krawędzi, milimetry dzieliły mnie od czarnej dziury.
-Hej! Chodź tutaj dzieciaku, nie zmarnuj sobie życia, umrzesz kiedy będziesz już stary a nie teraz, całe życie przed tobą. 
Dziewczyna nalegała bym wrócił, tak samo oni. Co chwilę namawiali mnie jakimiś pustymi słowami.

-Loreline, zrób coś cholera! -panikował Dustin.
-Zamknij się!  Płacą mi za opiekę nad Will'em a nie za powstrzymywanie od samobójstwa!  -to co działo się za moimi plecami, było totalnie głupie. Nic nie umieją zrobić. Czy tacy są prawdziwi przyjaciele?
Jestem pewien, mam tego dosyć.

-------Eleven-----
Oglądałam właśnie telewizję, jakieś nudne seriale lecz nie ma tutaj zbyt dużo programów. Hopper wypełniał sterty dziwnych papierów w kuchni.

Coś zakłóciło mój serial, obraz zaczął się rozmazywać. W końcu telewizor wyłączył się.  Usłyszałam dziwne dźwięki a w głowie zaczęło mi się kręcić. Dużo głosów. Znanych głosów.

Sięgnęłam po czarny materiał, leżący w kącie. Zawiązałam go szybko na oczach i po chwili przeniosłam się nad klif. To tam udało mi się uratować Mike'a. Uśmiechnęłam się lekko widząc dawne miejsce.
Uśmiech jednak szybko zniknął z moich ust. Był tam Mike, ale nie był szczęśliwy. Reszta przekonywała go, by nie skakał.
Wiedziałam co się dzieję.
I nie mogłam tak tego zostawić.
Łzy same spływały po moich policzkach, choć byłam bardziej spanikowana.

Natychmiast wbiegłam do kuchni.
-Jedziemy do Hawkins! 
Uderzyłam rękoma o stół.
-Co? To niemożlwe. Jesteśmy w niebezpieczeństwie.
-Nie obchodzi mnie to! Jedziemy natychmiast!
-Nigdzie nie jedziemy, rozumiesz?
I nie takim tone...
-Mike chce skoczyć z klifu!
Nie dałam mu dokończyć, teraz liczy się każda sekunda. Jim od razu spoważniał.
-Dobrze, ja jadę ty zostajesz.
Powiedział spokojnie, kierując się w stronę drzwi.

-Nie... Jeśli teraz mnie tu zostawisz to obiecuje, że też pójdę gdzieś skoczyć albo rzucę się pod samochód. Napewno kiedyś ci na kimś zależało. Ja... Ja jestem w stanie dać złapać się Brenner'owi, ale jemu nie może się nic stać. Nie może.
-Wsiadaj do samochodu.  -odparł poważnym tonem a do kieszeni schował pistolet.
Następnie odjechaliśmy w dane miejsce.

~~~~~~~~~~~~~~~~~
W kolejnym rozdziale spotkanie! 
Starałam się pisząc ten rozdział, mam nadzieję, że wam się podobał.
Do następnego, kochani.

Stranger Love/MilevenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz