Jechaliśmy tak szybko jak tylko się dało, za samochodem Hopper'a.
W aucie panował straszny harmider, wszyscy zadawali mnóstwo pytań, przekrzykiwali się. Zwariuję tu.
A zwłaszcza, że nie mam ochoty na pogawędki, bo bardziej martwię się o El a nie o to, że rodzice będą się denerwować.-Stary, co cię gryzie? Przecież wszystko jest już dobrze.
Lucas szturchnął mnie, więc wyrwałem się z rozmyśleń.
On nie zdaje sobie chyba sprawy z tego, że wcale nie jest dobrze.
-Dobrze?! Nie słyszałeś, że Brenner ją ściga?! Co jeśli znowu ją zamknie?
Nie wytrzymam tego, mogłem rzucić się z tego cholernego klifu...Przez moje krzyki każdy momentalnie ucichł. I przez najbliższe minuty nikt się nie odzywał.
-Chciałeś nas tak po prostu zostawić? Chciałeś zostawić El? I skończyć w tym marnym jeziorku?
Dustin wychylił się w moją stronę z przedniego siedzenia.
-Nie... -westchnąłem i ponownie oparłem głowę na szybie.Kiedy dojechaliśmy na miejsce, ukazał nam się mały domek wśród wielu drzew. Zupełne odludzie, miejmy tylko nadzieje, że Brenner nie znajdzie tego odludzia.
Hopper każdemu kazał wejść do domku a on z Loreline pojechali zostawić samochody gdzieś dalej.Nie chciałem jeszcze wchodzić do środka więc usiadłem na schodach.
Zauważyłem, że El również nie weszła i siedzi przy najbliższym drzewie.-Hej. -usiadłem koło dziewczyny, na zimnej ziemi, pokrytej liśćmi i mchem. Kątem oka spojrzałem na jej twarz i zdążyłem zauważyć, że wycierała właśnie łzy.
-Idź do środka, jest strasznie zimno.
Powiedziała zachrypniętym głosem i oparła brodę o kolana.
-Pójdę, jeśli ty pójdziesz.
Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie.-Mike...Dlaczego chciałeś skoczyć?
Odezwała się niepewnie, po krótkiej chwili.
-Bo myślałem, że już nie wrócisz...
El momentalnie posmutniała.
-Co się stało? -zapytałem zmieszany.
-Przepraszam. -westchnęła i schowała twarz w dłoniach.
-Ale... Ale za co? -zdenerwowany czekałem na odpowiedź, ale równocześnie nie chciałem jej popędzać. Wytarła rękawem zapłakane policzki i odezwała się:
-To przeze mnie tyle cierpiałeś, gdybym wcześniej dała ci jakiś znak, nie doszło by do tego... Przepraszam.
-Nie martw się. Najważniejsze, że już tu jesteś.Przytuliłem dziewczynę i chwilę trwaliśmy w uścisku, dopóki Hopper nie wrócił i kazał nam natychmiast wejść do środka.
Moi przyjaciele w ciszy siedzieli na kanapie. Dustin widząc nas zerwał się z miejsca.
-Co teraz będzie?! Ile mamy tutaj czekać?! Przecież ten człowiek nas zabije...
-Nie panikuj. -Loreline pociągnęła chłopaka za ramię, by spowrotem usiadł.
-Sami chcieliście jechać. -Hopper wzruszył ramionami.
-Mike to wymyślił. -słysząc jego słowa zmarszczyłem brwi i podszedłem do chłopaka.
-Wiesz co Dustin? Nie wiedziałem, że taki jesteś. El nas uratowała więc my też powinniśmy jej pomóc! Jeśli masz jakiś problem trzeba było od razu wracać do domu a nie tu przyjeżdżać!-Jim! -krzyk El zakłócił naszą sprzeczkę i wszyscy przerażeni spojrzeliśmy w jej stronę.
Dziewczyna stała przy oknie cała roztrzęsiona.
-Oni tu są. -dodała i spojrzała na mnie w taki sposób jakby były to nasze ostatnie chwile. Coś momentalnie zakuło mnie w sercu.
Nie wiem co teraz będzie.-Wszyscy umrzemy! -wykrzyknął Dustin i już po chwili zaczęła się straszna panika i hałas.
-Ja się na to nie pisałam! Miałam się tylko opiekować Will'em!
Najstarsza dziewczyna zaczęła biegać po całym pokoju, co jakiś czas wykrzykując też, że to nasza wina. Każdy wpadł w panikę. Mi natomiast wszystko było obojętne. Mogę zginąć, ale ważne, że El jest ze mną. Pogodzony z tą sytuacją usiadłem na kanapie. Panika moich przyjaciół, krzyki tamtych ludzi. Naprawdę miałem ochotę zginąć.-El?! -krzyknąłem gdy dziewczyna zniknęła.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Szczęśliwego Nowego Roku kochani!
Dajcie znać co myślicie o rozdziale i miłej sylwestrowej zabawy wam życzę.
CZYTASZ
Stranger Love/Mileven
FanfictionA gdyby ich historia od momentu zniknięcia Eleven, potoczyłaby się inaczej? A jeśli ich spotkanie będzie całkiem przypadkowe?